[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wać na mój umysł. Na moje wspomnienia.
I wysysać ze mnie całą energię, uzupełniła w myśli.
-To możliwe. Twój pogarszający się stan wskazuje na to,
że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko z pojedyn-
czym
wstrząsem elektrycznym. A jeśli naprawdę istnieje możli-
wość najwyrazniej skutecznego połączenia czarnej magii z pa-
rapsychiczną manipulacją, to nie poradzisz sobie z tym sama.
- Bishop...
- Nikt sobie z czymś takim nie poradzi samodzielnie. Osoba
o zdolnościach parapsychicznych, potrafiąca korzystać z za-
pasów energii zła? Potrafiąca jej używać?... Oboje wiemy, że
zło istnieje, Riley, i że jest rzeczywistą siłą.
- Tak, ale...
- Siłą, z którą sobie nie poradzisz, nie w tym stanie. Twoje
naturalne bariery ochronne zostały osłabione lub zniszczone. Jak
niby chcesz się bronić przed atakiem o takiej mocy?
Nie miała na to odpowiedzi. Bishop zresztą wcale na nią nie
czekał.
- Rytuały czarnej magii to doskonały sposób na ukierun-
kowanie negatywnej energii niezależnie od tego, czy celem jest
zniszczenie czegoś, uszkodzenie czy zdobycie jakiejś szczegól-
nej mocy. Jesteś w tym ekspertem, sama wiesz najlepiej, że nie-
które z tych obrzędów są skrajnie niebezpieczne. Albo celowo,
albo przypadkiem, to nie jest ważne, tworzą olbrzymie skupiska
negatywnej energii, które właśnie teraz mogą na ciebie wpły-
wać.
S
R
O tym nie pomyślała, nigdy nie spotkało jej coś takiego.
Chociaż tak naprawdę na palcach jednej ręki mogła policzyć
wszystkie rytuały, które widziała na własne oczy. 1 jeszcze kilka
palców by zostało.
Cholera!...
- Zakładaj najgorsze, Riley. Załóż, że masz do czynienia z
potężnym wrogiem. Atak paralizatorem mógł być tylko po-
czątkiem.
- Nie mam pojęcia, dla kogo mogłam w tak krótkim czasie
stać się aż tak grozna.
- Tego właśnie musisz się dowiedzieć. Niezależnie od tego,
co stało się z twoimi umiejętnościami i wspomnieniami, masz
pewność, że ktoś cię zaatakował.
Choć może było to dziwne, Riley potrzebowała właśnie
czegoś takiego - zimnego, logicznego spojrzenia na całą sytu-
ację. Udało się jej nieco uspokoić i odrobinę skoncentrować. W
końcu była przede wszystkim zawodowcem z dużym doświad-
czeniem w prowadzeniu dochodzeń. Potrafiła się bronić i zadbać
o siebie w praktycznie każdej sytuacji. Miała także dużą wiedze
na temat magii.
Mogła sobie poradzić. Prawie w to wierzyła.
- Pozwolisz mi dalej pracować nad tą sprawą?
- Pod pewnymi warunkami, Riley.
- Dobrze, ale...
- Posłuchaj uważnie. Zdecydowałaś, że Ash Prescott będzie
twoim kołem ratunkowym, oboje musimy więc wierzyć, że
wiesz, co robisz. Trzymaj się blisko niego. Podążaj za tropami,
które odkryjesz, znajdz wszystkie możliwe powiązania i zdaj mi
raport do piątku popołudnia. Tak jak się wcześniej umawiali-
śmy. Jeśli w śledztwie nie nastąpi postęp albo znów stracisz pa-
mięć, choćby tylko na dziesięć minut, wracasz do Quantico.
Nieodwołalnie.
S
R
Riley wiedziała, że tym razem nie ma sensu się spierać.
- Rozumiem. - Wciąż z całych sił próbowała skoncentrować
się na rozmowie, mając nadzieję, że Bishop niczego nie wy-
czuwa. -Jeszcze tylko jedno. Seryjny morderca z Charlestonu.
Miałeś czas spojrzeć w akta?
- Tak. Możesz przestać się martwić o Johna Henry ego
Price'a.
Poczuła tak ogromną ulgę, że musiała oprzeć się teką o la-
dę.
- Jesteś pewien? -Tak.
- Dobrze, że to tylko naśladowca, chociaż...
- Zajmij się swoim dochodzeniem, Riley. Skontaktuj się
ze mną jutro lub wcześniej, jeśli zajdziesz coś ważnego. I uwa-
żaj na siebie.
- Będę uważała.
Odłożyła słuchawkę i przez chwilę stała oparta o ladę.
Wreszcie ruszyła po kolejny batonik, opózniając moment wyj-
ścia na werandę i podjęcia rozmowy z Ashem, po raz kolejny
bezskutecznie przekonując samą siebie, że nagła utrata energii
nie ma żadnego związku ze sprawą.
Bishop wyłączył komórkę i wpatrzył się w dokumenty leżą-
ce na biurku.
- Okłamałeś ją - zauważył neutralnym tonem Tony.
- Po prostu nie powiedziałem całej prawdy.
- Umyślne pomijanie informacji to też kłamstwo, szefie.
- A to już zależy od tego, w jakim celu się je pomija. Tym
razem jest to dobry cel.
- Myślisz, że wszystko dobrze się skończy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
wać na mój umysł. Na moje wspomnienia.
I wysysać ze mnie całą energię, uzupełniła w myśli.
-To możliwe. Twój pogarszający się stan wskazuje na to,
że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko z pojedyn-
czym
wstrząsem elektrycznym. A jeśli naprawdę istnieje możli-
wość najwyrazniej skutecznego połączenia czarnej magii z pa-
rapsychiczną manipulacją, to nie poradzisz sobie z tym sama.
- Bishop...
- Nikt sobie z czymś takim nie poradzi samodzielnie. Osoba
o zdolnościach parapsychicznych, potrafiąca korzystać z za-
pasów energii zła? Potrafiąca jej używać?... Oboje wiemy, że
zło istnieje, Riley, i że jest rzeczywistą siłą.
- Tak, ale...
- Siłą, z którą sobie nie poradzisz, nie w tym stanie. Twoje
naturalne bariery ochronne zostały osłabione lub zniszczone. Jak
niby chcesz się bronić przed atakiem o takiej mocy?
Nie miała na to odpowiedzi. Bishop zresztą wcale na nią nie
czekał.
- Rytuały czarnej magii to doskonały sposób na ukierun-
kowanie negatywnej energii niezależnie od tego, czy celem jest
zniszczenie czegoś, uszkodzenie czy zdobycie jakiejś szczegól-
nej mocy. Jesteś w tym ekspertem, sama wiesz najlepiej, że nie-
które z tych obrzędów są skrajnie niebezpieczne. Albo celowo,
albo przypadkiem, to nie jest ważne, tworzą olbrzymie skupiska
negatywnej energii, które właśnie teraz mogą na ciebie wpły-
wać.
S
R
O tym nie pomyślała, nigdy nie spotkało jej coś takiego.
Chociaż tak naprawdę na palcach jednej ręki mogła policzyć
wszystkie rytuały, które widziała na własne oczy. 1 jeszcze kilka
palców by zostało.
Cholera!...
- Zakładaj najgorsze, Riley. Załóż, że masz do czynienia z
potężnym wrogiem. Atak paralizatorem mógł być tylko po-
czątkiem.
- Nie mam pojęcia, dla kogo mogłam w tak krótkim czasie
stać się aż tak grozna.
- Tego właśnie musisz się dowiedzieć. Niezależnie od tego,
co stało się z twoimi umiejętnościami i wspomnieniami, masz
pewność, że ktoś cię zaatakował.
Choć może było to dziwne, Riley potrzebowała właśnie
czegoś takiego - zimnego, logicznego spojrzenia na całą sytu-
ację. Udało się jej nieco uspokoić i odrobinę skoncentrować. W
końcu była przede wszystkim zawodowcem z dużym doświad-
czeniem w prowadzeniu dochodzeń. Potrafiła się bronić i zadbać
o siebie w praktycznie każdej sytuacji. Miała także dużą wiedze
na temat magii.
Mogła sobie poradzić. Prawie w to wierzyła.
- Pozwolisz mi dalej pracować nad tą sprawą?
- Pod pewnymi warunkami, Riley.
- Dobrze, ale...
- Posłuchaj uważnie. Zdecydowałaś, że Ash Prescott będzie
twoim kołem ratunkowym, oboje musimy więc wierzyć, że
wiesz, co robisz. Trzymaj się blisko niego. Podążaj za tropami,
które odkryjesz, znajdz wszystkie możliwe powiązania i zdaj mi
raport do piątku popołudnia. Tak jak się wcześniej umawiali-
śmy. Jeśli w śledztwie nie nastąpi postęp albo znów stracisz pa-
mięć, choćby tylko na dziesięć minut, wracasz do Quantico.
Nieodwołalnie.
S
R
Riley wiedziała, że tym razem nie ma sensu się spierać.
- Rozumiem. - Wciąż z całych sił próbowała skoncentrować
się na rozmowie, mając nadzieję, że Bishop niczego nie wy-
czuwa. -Jeszcze tylko jedno. Seryjny morderca z Charlestonu.
Miałeś czas spojrzeć w akta?
- Tak. Możesz przestać się martwić o Johna Henry ego
Price'a.
Poczuła tak ogromną ulgę, że musiała oprzeć się teką o la-
dę.
- Jesteś pewien? -Tak.
- Dobrze, że to tylko naśladowca, chociaż...
- Zajmij się swoim dochodzeniem, Riley. Skontaktuj się
ze mną jutro lub wcześniej, jeśli zajdziesz coś ważnego. I uwa-
żaj na siebie.
- Będę uważała.
Odłożyła słuchawkę i przez chwilę stała oparta o ladę.
Wreszcie ruszyła po kolejny batonik, opózniając moment wyj-
ścia na werandę i podjęcia rozmowy z Ashem, po raz kolejny
bezskutecznie przekonując samą siebie, że nagła utrata energii
nie ma żadnego związku ze sprawą.
Bishop wyłączył komórkę i wpatrzył się w dokumenty leżą-
ce na biurku.
- Okłamałeś ją - zauważył neutralnym tonem Tony.
- Po prostu nie powiedziałem całej prawdy.
- Umyślne pomijanie informacji to też kłamstwo, szefie.
- A to już zależy od tego, w jakim celu się je pomija. Tym
razem jest to dobry cel.
- Myślisz, że wszystko dobrze się skończy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]