[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Shooks przyłożył dłoń do ucha na znak, że jej nie słyszy. Lily widziała już reflektory
samochodu George a. Jechał w ich stronę.
Wzdłuż stoku płonęły już wszystkie sosny, a płomienie strzelały prawie na
dwadzieścia metrów w niebo ponad koronami drzew. Mimo śniegu i mrozu żar był
przerażający, niemal opalał Lily brwi.
Nie wiedziała, co robić. Jeśli George dotrze do nich przed Wendigo, prawdopodobnie
będzie chciał ich powstrzymać, a jeśli nie on, zrobi to Hazawin. Bóg jeden wie, do czego
zdolna była ta dziewczyna. Po spotkaniu ze zjawami wilków Lily zaczęła się jej bać.
- John! - krzyknęła znów, ale jej nie usłyszał. Zaczęła wysiadać z terenówki. Shooks
zniknął na chwilę w obłoku dymu i iskier.
- John! George tu jedzie!
Znów zobaczyła Shooksa. Tym razem usłyszał ją i odwrócił się.
W tej samej chwili dostrzegła wśród dymu błysk srebrzystego światła, który zniknął,
nim zdołała przyjrzeć mu się dokładniej.
- Co się dzieje?! - zawołał Shooks.
Lily wpatrywała się w obłoki dymu. Znów zobaczyła błysk światła, po czym przez
huk ognia przebił się znajomy syk.
- Wendigo! - wrzasnęła, wskazując palcem na chmurę dymu.
- Co?!
- Wendigo tu jest! Jest tuż za tobą!
Shooks odwrócił się gwałtownie. Przez ułamek sekundy Lily widziała, jak zbliża się
do niego wysoka postać o jelenich rogach i zwierzęcym pysku, z nieforemnymi ramionami.
Zjawa pojawiła się na chwilę, po czym stanęła bokiem i zniknęła.
- On tu jest! John! On tu jest!
- Lily, wracaj do wozu! Zaraz ruszysz!
Znów wskoczyła za kierownicę, zatrzasnęła drzwi i włączyła silnik. Spojrzała z
przerażeniem w lusterko. Shooks, pochylony, skakał to w lewo, to w prawo. Lily odwróciła
się, chcąc zobaczyć, gdzie znajduje się Wendigo, ale płomienie były tak silne, że musiała
osłonić oczy dłonią.
Shooks robił zwody niczym futbolista szukający przerwy w linii obrony. Wyrzucił na
bok najpierw jedno, a potem drugie ramię. Nie miał pojęcia, gdzie jest Wendigo ani jak blisko
się znajduje.
Lily znów spojrzała w lusterko i z przerażeniem ujrzała, że koszmarna postać stoi
niecały metr od Shooksa. Widziała ją, bo stała przodem do niej, ale krawędzią do Shooksa.
- John! - wrzasnęła, waląc w klakson. - John, uciekaj!
Shooks spojrzał na nią. Krzyczał coś, ale nie słyszała go. Wyglądał bardziej na
podnieconego niż przestraszonego.
Nagle Wendigo prawie niezauważalnym ruchem złapał detektywa za przód kurtki.
Szpony demona przebiły nylonowy wierzch okrycia, a potem przebiły podpinkę i klatkę
piersiową Shooksa. Lily zobaczyła tryskające z niej strumienie krwi, po czym spod żeber
wylały się żołądek, wątroba i kaskada jelit.
Detektywa wyrzuciło w powietrze, zniknął z jej pola widzenia, ciągnąc za sobą
wnętrzności. Wendigo złapał go i porozrywał zaledwie w kilka sekund.
Lily była tak wstrząśnięta, że nie mogła oddychać. Wcisnęła gaz do dechy. Silnik
ryknął, lecz koła obracały się w miejscu jeszcze przez pięć przerażających sekund i dopiero
potem wóz wystrzelił naprzód. Na wpół oślepiona dymem, Lily nie spuszczała nogi z gazu i
pędziła w dół zaśnieżonego zbocza z prędkością prawie stu kilometrów na godzinę. Rainer
podskakiwał, szarpał i walił zawieszeniem o ziemię. Mimo to nie zwalniała, nawet wtedy, gdy
omal nie wpadła do rowu na poboczu.
Samochód uderzył kołami o powierzchnię drogi i w tej samej chwili z dymu wyłoniło
się subaru George a. Rainer z łoskotem walnął je bokiem. Wóz George a wyleciał z drogi i
wylądował na płocie na poboczu.
Lily nie widziała już nic więcej. Była zbyt zajęta walką z kierownicą, próbując wyjść
z poślizgu. Gdy wreszcie wyprostowała wóz, wcisnęła gaz do oporu i jechała tak szybko, jak
tylko się dało. Samochód tańczył od pobocza do pobocza, drąc łańcuchami lód.
Parę kilometrów dalej zwolniła i spojrzała za siebie. Płonący las wyglądał jak falująca
w ciemnościach ognista flaga.Nie dostrzegła za sobą terenówki George a, więc uznała, że
chyba za nią nie jedzie. Jej serce tłukło się boleśnie w klatce piersiowej. Musiała odetchnąć
głęboko parę razy, nim się uspokoiło. John...
Chyba musiał wiedzieć, że ich plan nie miał szans powodzenia, nawet jeżeli
niezupełnie zdawał sobie sprawę z tego, jak szybki i nieuchwytny jest Wendigo, jak
błyskawicznie potrafi rozpłatać człowieka.
Lily nie wiedziała, co ma począć. Jechała dalej, choć już znacznie wolniej. W jej
głowie wirowały obrazy ognia, drzew, biegnących wilków, uśmiechającego się George a
%7łelaznego Piechura i Wendigo, ducha lasów.
Gdy wjechała na drogę numer 169 i skierowała się w stronę Twin Cities, usłyszała
zgrzytliwy metaliczny dzwięk. Zatrzymała się kilkaset metrów dalej i poszła obejrzeć tył
wozu. Lina wyciągarki leżała na asfalcie. Lily wróciła do kabiny i włączyła wyciągarkę, by ją
zwinąć. Z zacisku, którym Shooks zamknął pętlę, zwisało coś, co wyglądało jak różowo-
brązowy krawat. Gdy Lily chciała ściągnąć tę rzecz z liny, zrozumiała, że to fragment jelit
detektywa.
Pochyliła się nad poboczem i wyrzuciła z siebie gorzki strumień kawy i naleśników.
ROZDZIAA 16
Wieczorem poszła do dzieci, by pocałować je na dobranoc.
- Gdzie dziś byłaś? - zapytała Tasha.
- Hmm. Pojechaliśmy do kogoś, kto być może wie, dokąd zabrano Williama i jak go
odnalezć.
- I wie?
- Nie umiem ci powiedzieć. To nie takie proste, kochanie.
- Ale Wendigo nie będzie już nas gonił? Lily przysiadła na skraju łóżka.
- Nie martw się. Wiem, że to wszystko bardzo cię przestraszyło. Dopilnuję, żeby
Wendigo sobie poszedł i już nikogo nie skrzywdził.
- Jak?
Lily uśmiechnęła się, pochyliła i cmoknęła Tashę w czoło.
- Już ja znajdę jakiś sposób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Shooks przyłożył dłoń do ucha na znak, że jej nie słyszy. Lily widziała już reflektory
samochodu George a. Jechał w ich stronę.
Wzdłuż stoku płonęły już wszystkie sosny, a płomienie strzelały prawie na
dwadzieścia metrów w niebo ponad koronami drzew. Mimo śniegu i mrozu żar był
przerażający, niemal opalał Lily brwi.
Nie wiedziała, co robić. Jeśli George dotrze do nich przed Wendigo, prawdopodobnie
będzie chciał ich powstrzymać, a jeśli nie on, zrobi to Hazawin. Bóg jeden wie, do czego
zdolna była ta dziewczyna. Po spotkaniu ze zjawami wilków Lily zaczęła się jej bać.
- John! - krzyknęła znów, ale jej nie usłyszał. Zaczęła wysiadać z terenówki. Shooks
zniknął na chwilę w obłoku dymu i iskier.
- John! George tu jedzie!
Znów zobaczyła Shooksa. Tym razem usłyszał ją i odwrócił się.
W tej samej chwili dostrzegła wśród dymu błysk srebrzystego światła, który zniknął,
nim zdołała przyjrzeć mu się dokładniej.
- Co się dzieje?! - zawołał Shooks.
Lily wpatrywała się w obłoki dymu. Znów zobaczyła błysk światła, po czym przez
huk ognia przebił się znajomy syk.
- Wendigo! - wrzasnęła, wskazując palcem na chmurę dymu.
- Co?!
- Wendigo tu jest! Jest tuż za tobą!
Shooks odwrócił się gwałtownie. Przez ułamek sekundy Lily widziała, jak zbliża się
do niego wysoka postać o jelenich rogach i zwierzęcym pysku, z nieforemnymi ramionami.
Zjawa pojawiła się na chwilę, po czym stanęła bokiem i zniknęła.
- On tu jest! John! On tu jest!
- Lily, wracaj do wozu! Zaraz ruszysz!
Znów wskoczyła za kierownicę, zatrzasnęła drzwi i włączyła silnik. Spojrzała z
przerażeniem w lusterko. Shooks, pochylony, skakał to w lewo, to w prawo. Lily odwróciła
się, chcąc zobaczyć, gdzie znajduje się Wendigo, ale płomienie były tak silne, że musiała
osłonić oczy dłonią.
Shooks robił zwody niczym futbolista szukający przerwy w linii obrony. Wyrzucił na
bok najpierw jedno, a potem drugie ramię. Nie miał pojęcia, gdzie jest Wendigo ani jak blisko
się znajduje.
Lily znów spojrzała w lusterko i z przerażeniem ujrzała, że koszmarna postać stoi
niecały metr od Shooksa. Widziała ją, bo stała przodem do niej, ale krawędzią do Shooksa.
- John! - wrzasnęła, waląc w klakson. - John, uciekaj!
Shooks spojrzał na nią. Krzyczał coś, ale nie słyszała go. Wyglądał bardziej na
podnieconego niż przestraszonego.
Nagle Wendigo prawie niezauważalnym ruchem złapał detektywa za przód kurtki.
Szpony demona przebiły nylonowy wierzch okrycia, a potem przebiły podpinkę i klatkę
piersiową Shooksa. Lily zobaczyła tryskające z niej strumienie krwi, po czym spod żeber
wylały się żołądek, wątroba i kaskada jelit.
Detektywa wyrzuciło w powietrze, zniknął z jej pola widzenia, ciągnąc za sobą
wnętrzności. Wendigo złapał go i porozrywał zaledwie w kilka sekund.
Lily była tak wstrząśnięta, że nie mogła oddychać. Wcisnęła gaz do dechy. Silnik
ryknął, lecz koła obracały się w miejscu jeszcze przez pięć przerażających sekund i dopiero
potem wóz wystrzelił naprzód. Na wpół oślepiona dymem, Lily nie spuszczała nogi z gazu i
pędziła w dół zaśnieżonego zbocza z prędkością prawie stu kilometrów na godzinę. Rainer
podskakiwał, szarpał i walił zawieszeniem o ziemię. Mimo to nie zwalniała, nawet wtedy, gdy
omal nie wpadła do rowu na poboczu.
Samochód uderzył kołami o powierzchnię drogi i w tej samej chwili z dymu wyłoniło
się subaru George a. Rainer z łoskotem walnął je bokiem. Wóz George a wyleciał z drogi i
wylądował na płocie na poboczu.
Lily nie widziała już nic więcej. Była zbyt zajęta walką z kierownicą, próbując wyjść
z poślizgu. Gdy wreszcie wyprostowała wóz, wcisnęła gaz do oporu i jechała tak szybko, jak
tylko się dało. Samochód tańczył od pobocza do pobocza, drąc łańcuchami lód.
Parę kilometrów dalej zwolniła i spojrzała za siebie. Płonący las wyglądał jak falująca
w ciemnościach ognista flaga.Nie dostrzegła za sobą terenówki George a, więc uznała, że
chyba za nią nie jedzie. Jej serce tłukło się boleśnie w klatce piersiowej. Musiała odetchnąć
głęboko parę razy, nim się uspokoiło. John...
Chyba musiał wiedzieć, że ich plan nie miał szans powodzenia, nawet jeżeli
niezupełnie zdawał sobie sprawę z tego, jak szybki i nieuchwytny jest Wendigo, jak
błyskawicznie potrafi rozpłatać człowieka.
Lily nie wiedziała, co ma począć. Jechała dalej, choć już znacznie wolniej. W jej
głowie wirowały obrazy ognia, drzew, biegnących wilków, uśmiechającego się George a
%7łelaznego Piechura i Wendigo, ducha lasów.
Gdy wjechała na drogę numer 169 i skierowała się w stronę Twin Cities, usłyszała
zgrzytliwy metaliczny dzwięk. Zatrzymała się kilkaset metrów dalej i poszła obejrzeć tył
wozu. Lina wyciągarki leżała na asfalcie. Lily wróciła do kabiny i włączyła wyciągarkę, by ją
zwinąć. Z zacisku, którym Shooks zamknął pętlę, zwisało coś, co wyglądało jak różowo-
brązowy krawat. Gdy Lily chciała ściągnąć tę rzecz z liny, zrozumiała, że to fragment jelit
detektywa.
Pochyliła się nad poboczem i wyrzuciła z siebie gorzki strumień kawy i naleśników.
ROZDZIAA 16
Wieczorem poszła do dzieci, by pocałować je na dobranoc.
- Gdzie dziś byłaś? - zapytała Tasha.
- Hmm. Pojechaliśmy do kogoś, kto być może wie, dokąd zabrano Williama i jak go
odnalezć.
- I wie?
- Nie umiem ci powiedzieć. To nie takie proste, kochanie.
- Ale Wendigo nie będzie już nas gonił? Lily przysiadła na skraju łóżka.
- Nie martw się. Wiem, że to wszystko bardzo cię przestraszyło. Dopilnuję, żeby
Wendigo sobie poszedł i już nikogo nie skrzywdził.
- Jak?
Lily uśmiechnęła się, pochyliła i cmoknęła Tashę w czoło.
- Już ja znajdę jakiś sposób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]