[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ona ubierała się tak tylko we własnym domu, po to,
by grać mi na nerwach. Patrzyłem na ciebie, odczytując
wiadomość przekazywaną strojem.
- Jaką wiadomość? - Lucy straciła pewność siebie.
- %7łe byłaś gotowa na wszystko, że chciałaś, bym na
ciebie patrzył i cię pożądał. Nie miałem racji, es verdadl
Lucy spuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™, gdyż tak rzeczywiÅ›cie byÅ‚o. Cin­
dy uwielbiaÅ‚a przyciÄ…gać uwagÄ™ mężczyzn. Zawsze ubie­
rała się prowokacyjnie.
- To nie były moje ubrania.
- Myślisz, że jeszcze się nie domyśliłem? Sądzisz, że
przed kościołem nie mogłem was rozróżnić?
- Wielu ludzi nie jest w stanie...
- Bzdury. Cindy wyglÄ…da starzej. Ma takie same rysy,
ale inny wyraz twarzy. Jest cyniczna. Widać to w jej
oczach.
- Nie byłabym zadowolona, gdybyś nie był w stanie
nas odróżnić - przyznała.
- Ja byłbym bardziej zadowolony, gdybym wiedział
o wszystkim przed wyjazdem z Gwatemali. Nigdy nie za­
mierzałem spędzić z tobą więcej niż jedną noc...
- Nie mówmy już o tym - przerwała.
136 DUMA I ULEGAOZ
Joaquin nie dał za wygraną.
- Nigdy wcześniej nie przywiozłem żadnej kobiety do
hacjendy. To mój rodzinny dom. Z szacunku do moich
krewnych staram się przestrzegać pewnych norm, ale tym
razem pożądanie mnie pokonaÅ‚o. Dlatego nie miaÅ‚em żad­
nych środków... Poza tym byłem przekonany, że jeszcze
niedawno żyłaś z mężczyzną...
- Rozumiem. - Lucy modliła się, by zmienił temat.
- NaprawdÄ™? PrzyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, żeby siÄ™ zabezpie­
czyć, ale moje uczucia były silniejsze - wyznał. - A teraz
oboje musimy za to zapłacić.
Poczuła łzy w oczach.
- Nie musi tak być...
- MyÅ›lisz, że siÄ™ wycofam jak jakiÅ› nastolatek? - roze­
śmiał się, jakby naprawdę go to rozbawiło. - Teraz, kiedy
już spędziłem tu półtora dnia, licząc koszty, pozwól mi
wyliczyć zyski.
- Zyski? - powtórzyła zaskoczona.
- Będę mógł się z tobą kochać, kiedy przyjdzie mi na
to ochota. Będę miał dziecko, a lubię dzieci. Poza tym będę
miał opiekunkę dla mojej zle wychowanej siostry.
Joaquin zbliżał się do niej coraz bardziej, po czym ujął
ją za ręce.
- Yolanda jest za duża, by mieć zastępczą matkę, ale
starsza siostra bardzo jej siÄ™ przyda. Lubi ciÄ™. To ci siÄ™
naprawdę udało!
Starała się jakoś zrozumieć jego nagłą zmianę nastroju,
kiedy Joaquin nagle porwał ją na ręce. Jej serce zabiło
mocniej, ale tym razem jej nie pocałował. Otworzył drzwi
i zrozumiała, że zabiera ją z sypialni.
DUMA I ULEGAOZ 137
- Może jednak nie chodzi o to, by dobrze mi siÄ™ ukÅ‚a­
dało z Yolandą - wyznała Lucy.
- WiÄ™cej nie mogÄ™ ci zaoferować, querida. W przeci­
wieństwie do ciebie, ja nie kłamię. Gdybyś nie nosiła
mojego dziecka, nie byÅ‚oby ciÄ™ tu teraz. - Joaquin otwo­
rzył jeszcze jedne drzwi i ułożył ją na łóżku.
- Nie mogę żyć z tobą, jeżeli rzeczywiście tylko to
czujesz!
- Nie mam tak tolerancyjnej natury jak wiÄ™kszość lu­
dzi w obecnych czasach. Mam bardzo silne poczucie do­
bra i zła, a to, co mi zrobiłaś, było bardzo złe. Nie proś
mnie o nic więcej ani nie oczekuj zbyt wiele.
Delikatnie położył ją na łóżku.
- Buenas noches, Lucy.
Lucy wbiła oczy w sufit. Chciała wiedzieć, co czuł,
więc się dowiedziała. Był szczery aż do bólu. Osądził ją,
uznaÅ‚ za winnÄ… i nie dopuszczaÅ‚ nawet myÅ›li o wybacze­
niu. Nie mogła za niego wyjść. Nie mogła!
Przewracała się z boku na bok przez całą noc, ale po
przemyśleniu wszystkiego raz jeszcze zdecydowała, że
jednak za niego wyjdzie. Przede wszystkim ich dziecko
zasÅ‚ugiwaÅ‚o na to, by postaraÅ‚a siÄ™ o utrzymanie tego maÅ‚­
żeństwa. Będzie musiała okazać wiele cierpliwości, ale
może z czasem Joaquin spojrzy na niÄ… z innej perspekty­
wy? Nie kochaÅ‚ jej, ale w koÅ„cu nikt nie dostaje wszyst­
kiego, czego pragnie. Pójdzie więc na kompromis.
Schodząc ze schodów następnego ranka, zauważyła, że
w domu nie ma żadnych świątecznych dekoracji, choć do
Bożego Narodzenia został niespełna tydzień. Może jednak
Joaquin miał zamiar spędzić święta w Gwatemali.
DUMA I ULEGAOZ
138
Kiedy weszła do jadalni, opuścił gazetę. W sukience
druhny, gdyż nie miała z sobą nic innego, czuła się trochę
niezręcznie.
- DostanÄ™ niezbÄ™dne dokumenty pojutrze. Moje dyplo­
matyczne powiązania poskutkowały - oznajmił.
Lucy zamarła.
- Jeszcze nie powiedziałam, że za ciebie wyjdę.
Jego zielone oczy popatrzyły na nią uważnie.
- Więc wyjdziesz za mnie?
- Tak.
- Nigdy w to nie wÄ…tpiÅ‚em, querida - powiedziaÅ‚ ci­
cho. - Jeden z moich ludzi zajmuje się formalnościami.
Potrzebny jest twój akt urodzenia.
Poczuła się zażenowana, ale ugryzła się w język, by nie
powiedzieć czegoś, czego mogłaby pózniej żałować.
- Chciałbym, żebyś się przeprowadziła już dzisiaj. Yo-
landa przyjedzie jutro po południu. Byłbym wdzięczny,
gdybyś była wtedy w domu.
Lucy starała się nie zwracać uwagi na obecność lokaja.
- Ciebie nie będzie?
- Jeszcze dzisiaj muszę jechać do Paryża.
- A co z jutrem?
- Wrócę jutro pózną nocą.
Kiedy skierował się do drzwi zapytała:
- Już wyjeżdżasz?
- Powiedz mi, czy zawsze będę musiał odpowiadać na
tyle pytań, wychodząc z domu?
Lucy poczerwieniaÅ‚a, lecz skinęła gÅ‚owÄ… na potwier­
dzenie.
Joaquin wbił w nią wzrok, po czym nagle przyciągnął
DUMA I ULEGAOZ 139
do siebie i pocałował tak nagle, że krzyknęła, zaskoczona.
Pocałunek był tak namiętny...
- Byłbym zapomniał. Pierścionek...
Ciągle pod wrażeniem pocałunku, Lucy zobaczyła, że
Joaquin bierze ze stolika małe pudełeczko.
- Pierścionek? - Jej serce zaczęło bić szybciej, a na
ustach pojawił się uśmiech.
- Zaręczynowy - dodał, spoglądając na zegarek. -
Moja siostra będzie tego oczekiwać. Zabierz ją do sklepu,
żeby pomogła ci wybrać suknię ślubną.
- Suknię? - Lucy jedną ręką ujęła pudełko, a drugą
wskazała na sukienkę, którą miała na sobie. - Mogłabym
włożyć tę.
Joaquin skrzywił się z niesmakiem.
- %7Å‚adna panna mÅ‚oda w rodzinie Del Castillo nie wÅ‚o­
ży do ślubu używanej sukni! - Odwrócił się na progu
i rzucił: - Wybierz coś białego. Długą, tradycyjną białą
sukniÄ™.
Na pewno myślał o Cindy, której różowa sukienka była
na dodatek krótka.
- CoÅ› jeszcze? - zapytaÅ‚a, wÅ‚aÅ›ciwie nie oczekujÄ…c od­
powiedzi.
Joaquin wpatrywał się w ścianę, pogrążony w myślach.
- Tak, welon... a może diadem... poproszÄ™ o przysÅ‚a­
nie tutaj biżuterii mojej matki. I bukiet z biaÅ‚ych róż - do­
dał bez wahania. - Aha, i nie upinaj włosów do góry.
Lucy otwarła szeroko oczy, słuchając zaskoczona tych
zaleceń.
Joaquin spojrzał na nią z ukosa i zacisnął zęby.
- Myślę o opinii mojej rodziny i przyjaciół... Wyprą-
140 DUMA I ULEGAOZ
wimy wielkie przyjęcie, nakręcimy film i pokażemy go
w Gwatemali, kiedy pojedziemy tam na Nowy Rok.
- Więc spędzimy święta tutaj? Mogę kupić drzewko?
Przez jakieÅ› pięć sekund wydawaÅ‚o siÄ™, że Joaquin zu­
pełnie nie rozumie, o co jej chodzi.
- Czy mogę kupić choinkę? - powtórzyła.
- Jak chcesz - rzucił sucho i wyszedł.
 MyÅ›lÄ™ o opinii mojej rodziny i przyjaciół". WiÄ™c cho­
dziło mu tylko o zachowanie pozorów? Lucy byłą bardzo
blada. OtwarÅ‚a pudeÅ‚ko i zobaczyÅ‚a wspaniaÅ‚y brylant oto­
czony drobniejszymi. Całość tworzyła kwiat. Był piękny.
PierÅ›cionek zarÄ™czynowy.  Moja siostra bÄ™dzie tego ocze­
kiwać". Odczuła te słowa jak bolesny cios. Jakie to
ironiczne, że Joaquin, który potępił ją za oszukiwanie go,
chciał teraz, by kłamała przed całym światem w kwestii
ich małżeństwa.
ROZDZIAA JEDENASTY [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl