[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmuszona kontynuować działalność w podziemiu. - Gehlen uśmiechnął się. - Wyjaśniłem im,
jak istotne jest dla nas posiadanie kopii wszystkich materiałów na mikrofilmach, aby mieć
możliwość funkcjonowania w przypadku zniszczenia oryginałów.
- To potężne zadanie. Zabierze mnóstwo czasu.
- Tak, ale postaramy się go skrócić do minimum. Ci przeklęci Sowieci nie będą
czekać.
Na początku kwietnia praca była skończona i duplikaty dokumentów przygotowano
do transportu. W pięćdziesięciu stalowych skrzyniach schowano wszystko: mikrofilmy
raportów, fotografii z powietrza, bibliograficzny spis wszystkich dowódców w Rosji. Był
wśród nich Michaił, ciągle przekazujący informacje Lansdorffowi.
9 kwietnia Hitler pozbawił Gehlena dowództwa nad Oddziałem Armie Obce
Wschód , nie mogąc się pogodzić z jego alarmująco pesymistycznymi meldunkami. Nowym
szefem został jeden z oficerów Gehlena i przygotowania jednostki do przeprowadzki na
zachód były kontynuowane. Godzina wybiła 19 kwietnia. Berlin był już prawie zupełnie
okrążony przez Armię Czerwoną. Oddział Armie Obce Wschód wraz z załadowanymi na
ciężarówki stalowymi skrzyniami opuścił kwaterę w Maybach koło Zossen i ruszył do
Bawarii, dokąd zbliżała się armia amerykańska.
Lansdorff jechał samochodem terenowym na czele konwoju ciężarówek. Plan był taki,
że Gehlen dołączy do nich w Bawarii i ponownie przejmie dowództwo, jednak Lansdorff był
pełen wątpliwości czy do tego dojdzie, gdyż generał opuścił Zossen już dwanaście dni temu, a
drogi na południu Niemiec były obiektem ataków powietrznych przeciwnika. Cokolwiek
poruszało się po nich, stawało się celem dla bomb. Taka przygoda mogła spotkać i Gehlena.
Jeśli tak by się stało Lansdorff dysponowałby materiałami wywiadowczymi o bezcennej
wartości dla Amerykanów. Zawsze uważał, że jest lepszym oficerem wywiadu niż Gehlen,
który posiadał głównie talent do wprawiania w podziw swoich zwierzchników. Lansdorff był
przekonany, że był lepszy, i że Amerykanie na pewno właściwie go ocenią, o ile nie będzie
tam Gehlena, który ściągnie na siebie całą ich uwagę.
Jechali właśnie przez zalesione obszary Dolnej Bawarii, gdy Lansdorff dojrzał przed
sobą stojący na poboczu drogi samochód Gehlena. Obok stał sam generał z dwoma oficerami.
Lansdorff dał kierowcom ciężarówek sygnał do zatrzymania się, wysiadł i zasalutował z
uśmiechem.
- Jak dobrze pana znowu widzieć, panie generale.
- I wzajemnie, Lansdorff. Były jakieś problemy?
- Nie. - Lansdorff wskazał głową ciężarówki. - Mamy wszystko.
- Doskonała robota, pułkowniku. - Gehlen wsiadł do swojego auta. - Jedzcie za mną.
Ukryjemy siebie i mikrofilmy, aż nadejdzie właściwy moment na ujawnienie się i
porozumienie z Amerykanami.
Wjechali w Alpy Bawarskie, na południe od Monachium, w pobliżu Valepp zakopali
wszystkie pięćdziesiąt skrzyń, po czym Gehlen, Lansdorff i sześciu innych oficerów wspięli
się po zalesionym zboczu do górskiej polany, na której stał samotny szałas. Postanowili
zostać tam do czasu, aż upewnią się, że teren jest pod kontrolą amerykańską, a nie radziecką, i
że tak pozostanie również po kapitulacji Niemiec. Nie mieli wątpliwości, iż koniec wojny jest
już bliski.
Następnego ranka po przybyciu LansdorfT wyszedł na zewnątrz i rozpoczął swoją
codzienną gimnastykę. Robił to od wielu lat, nawet w okresach największego obciążenia
obowiązkami, które narzuciła wojna. wiczył każdego dnia przez dziewięćdziesiąt minut, w
tym pół godziny samego biegu.
Na zalanej słońcem trawie przed szałasem rozpoczął serię pompek, gdy usłyszał:
- Pułkowniku Lansdorff!
Doliczył już do pięćdziesięciu dwóch i podtrzymując ciało na wyprostowanych
ramionach spojrzał przez ramię. W drzwiach szałasu stał Gehlen. Lansdorff skoczył na
baczność. Jego szeroka, potężna klatka piersiowa nie poruszała się: pompki nawet nie
przyspieszyły mu oddechu.
- Na rozkaz, panie generale.
- Co też pan, na miłość boską, wyprawia?
- wiczę, panie generale.
- Człowieku, niech pan natychmiast wraca do środka! - Gehlen cofnął się. Jego twarz i
sztywna sylwetka wyrażały zdenerwowanie i złość.
Lansdorff przeszedł obok niego i znalazł się w ciemnym wnętrzu. Było tam tylko
jedno pomieszczenie, w którym przyrządzali posiłki, jedli, spali. Pozostali oficerowie stali w
drugim końcu szałasu, próbując odizolować sie od nadchodzącej awantury.
- Czy pan w ogóle nie myśli, pułkowniku? - Gehlen zamknął drzwi i oparł się o nie
plecami. - Czy przyszło panu do głowy, że pokazując się na zewnątrz naraża pan nas
wszystkich? Przecież tu mogą już być amerykańskie patrole. - Wskazał ręką na okno, za
którym widniały sosny, rosnące na otaczających ich zboczach. - Wyjdziemy z ukrycia dopiero
wtedy, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, gdy będziemy pewni, że taka chwila nadeszła. Nie
chcemy dostać się do niewoli i być oddani w ręce Rosjan. Całą akcję planowaliśmy od wielu
miesięcy, a pan ryzykuje wszystkim, żeby - wskazał obnażoną pierś Lansdorffa - wyrobić
sobie piękne mięśnie.
- Muszę zaprotestować, panie generale. To zupełnie niepotrzebny, personalny przytyk.
- Przyjmuję pański protest do wiadomości, Lansdorff, i zakazuję panu pokazywania
się na zewnątrz. Do czasu ujawnienia się pozostajemy w ukryciu. Zrozumiał pan?
- Tak jest, panie generale! - Lansdorff strzelił obcasami. Od tamtej chwili byli
świadomi powstałego między nimi napięcia. Przez wszystkie spędzone razem lata Lansdorff
nigdy nie okazał Gehlenowi, jak bardzo irytowało go zwierzchnictwo człowieka, którego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
zmuszona kontynuować działalność w podziemiu. - Gehlen uśmiechnął się. - Wyjaśniłem im,
jak istotne jest dla nas posiadanie kopii wszystkich materiałów na mikrofilmach, aby mieć
możliwość funkcjonowania w przypadku zniszczenia oryginałów.
- To potężne zadanie. Zabierze mnóstwo czasu.
- Tak, ale postaramy się go skrócić do minimum. Ci przeklęci Sowieci nie będą
czekać.
Na początku kwietnia praca była skończona i duplikaty dokumentów przygotowano
do transportu. W pięćdziesięciu stalowych skrzyniach schowano wszystko: mikrofilmy
raportów, fotografii z powietrza, bibliograficzny spis wszystkich dowódców w Rosji. Był
wśród nich Michaił, ciągle przekazujący informacje Lansdorffowi.
9 kwietnia Hitler pozbawił Gehlena dowództwa nad Oddziałem Armie Obce
Wschód , nie mogąc się pogodzić z jego alarmująco pesymistycznymi meldunkami. Nowym
szefem został jeden z oficerów Gehlena i przygotowania jednostki do przeprowadzki na
zachód były kontynuowane. Godzina wybiła 19 kwietnia. Berlin był już prawie zupełnie
okrążony przez Armię Czerwoną. Oddział Armie Obce Wschód wraz z załadowanymi na
ciężarówki stalowymi skrzyniami opuścił kwaterę w Maybach koło Zossen i ruszył do
Bawarii, dokąd zbliżała się armia amerykańska.
Lansdorff jechał samochodem terenowym na czele konwoju ciężarówek. Plan był taki,
że Gehlen dołączy do nich w Bawarii i ponownie przejmie dowództwo, jednak Lansdorff był
pełen wątpliwości czy do tego dojdzie, gdyż generał opuścił Zossen już dwanaście dni temu, a
drogi na południu Niemiec były obiektem ataków powietrznych przeciwnika. Cokolwiek
poruszało się po nich, stawało się celem dla bomb. Taka przygoda mogła spotkać i Gehlena.
Jeśli tak by się stało Lansdorff dysponowałby materiałami wywiadowczymi o bezcennej
wartości dla Amerykanów. Zawsze uważał, że jest lepszym oficerem wywiadu niż Gehlen,
który posiadał głównie talent do wprawiania w podziw swoich zwierzchników. Lansdorff był
przekonany, że był lepszy, i że Amerykanie na pewno właściwie go ocenią, o ile nie będzie
tam Gehlena, który ściągnie na siebie całą ich uwagę.
Jechali właśnie przez zalesione obszary Dolnej Bawarii, gdy Lansdorff dojrzał przed
sobą stojący na poboczu drogi samochód Gehlena. Obok stał sam generał z dwoma oficerami.
Lansdorff dał kierowcom ciężarówek sygnał do zatrzymania się, wysiadł i zasalutował z
uśmiechem.
- Jak dobrze pana znowu widzieć, panie generale.
- I wzajemnie, Lansdorff. Były jakieś problemy?
- Nie. - Lansdorff wskazał głową ciężarówki. - Mamy wszystko.
- Doskonała robota, pułkowniku. - Gehlen wsiadł do swojego auta. - Jedzcie za mną.
Ukryjemy siebie i mikrofilmy, aż nadejdzie właściwy moment na ujawnienie się i
porozumienie z Amerykanami.
Wjechali w Alpy Bawarskie, na południe od Monachium, w pobliżu Valepp zakopali
wszystkie pięćdziesiąt skrzyń, po czym Gehlen, Lansdorff i sześciu innych oficerów wspięli
się po zalesionym zboczu do górskiej polany, na której stał samotny szałas. Postanowili
zostać tam do czasu, aż upewnią się, że teren jest pod kontrolą amerykańską, a nie radziecką, i
że tak pozostanie również po kapitulacji Niemiec. Nie mieli wątpliwości, iż koniec wojny jest
już bliski.
Następnego ranka po przybyciu LansdorfT wyszedł na zewnątrz i rozpoczął swoją
codzienną gimnastykę. Robił to od wielu lat, nawet w okresach największego obciążenia
obowiązkami, które narzuciła wojna. wiczył każdego dnia przez dziewięćdziesiąt minut, w
tym pół godziny samego biegu.
Na zalanej słońcem trawie przed szałasem rozpoczął serię pompek, gdy usłyszał:
- Pułkowniku Lansdorff!
Doliczył już do pięćdziesięciu dwóch i podtrzymując ciało na wyprostowanych
ramionach spojrzał przez ramię. W drzwiach szałasu stał Gehlen. Lansdorff skoczył na
baczność. Jego szeroka, potężna klatka piersiowa nie poruszała się: pompki nawet nie
przyspieszyły mu oddechu.
- Na rozkaz, panie generale.
- Co też pan, na miłość boską, wyprawia?
- wiczę, panie generale.
- Człowieku, niech pan natychmiast wraca do środka! - Gehlen cofnął się. Jego twarz i
sztywna sylwetka wyrażały zdenerwowanie i złość.
Lansdorff przeszedł obok niego i znalazł się w ciemnym wnętrzu. Było tam tylko
jedno pomieszczenie, w którym przyrządzali posiłki, jedli, spali. Pozostali oficerowie stali w
drugim końcu szałasu, próbując odizolować sie od nadchodzącej awantury.
- Czy pan w ogóle nie myśli, pułkowniku? - Gehlen zamknął drzwi i oparł się o nie
plecami. - Czy przyszło panu do głowy, że pokazując się na zewnątrz naraża pan nas
wszystkich? Przecież tu mogą już być amerykańskie patrole. - Wskazał ręką na okno, za
którym widniały sosny, rosnące na otaczających ich zboczach. - Wyjdziemy z ukrycia dopiero
wtedy, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, gdy będziemy pewni, że taka chwila nadeszła. Nie
chcemy dostać się do niewoli i być oddani w ręce Rosjan. Całą akcję planowaliśmy od wielu
miesięcy, a pan ryzykuje wszystkim, żeby - wskazał obnażoną pierś Lansdorffa - wyrobić
sobie piękne mięśnie.
- Muszę zaprotestować, panie generale. To zupełnie niepotrzebny, personalny przytyk.
- Przyjmuję pański protest do wiadomości, Lansdorff, i zakazuję panu pokazywania
się na zewnątrz. Do czasu ujawnienia się pozostajemy w ukryciu. Zrozumiał pan?
- Tak jest, panie generale! - Lansdorff strzelił obcasami. Od tamtej chwili byli
świadomi powstałego między nimi napięcia. Przez wszystkie spędzone razem lata Lansdorff
nigdy nie okazał Gehlenowi, jak bardzo irytowało go zwierzchnictwo człowieka, którego [ Pobierz całość w formacie PDF ]