[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sięgnął po buty. Raptem znieruchomiał, bo przypomniał sobie, ile razy
38
R
L
T
w ciągu ostatnich kilku dni mówił o próbach zajścia w ciążę. Szlag by trafił
jego amnezję!
Biedna Bria pewnie za każdym razem zanosiła się niemym szlochem.
Boże, chyba nie sądziła, że swoimi komentarzami specjalnie chce jej
sprawić przykrość?
Potrząsnąwszy głową, wciągnął buty. Nie, niemożliwe. Bria jest
rozsądna; wie, że on nie pamięta ani ciąży, ani poronienia. Gdyby pamiętał,
nie napomykałby stale o dziecku, że może tym razem im się uda. Nie,
zdenerwowanie Brii musi mieć inne podłoże. Jakie?
Wstał, włożył bawełnianą koszulę. Zapinając zatrzaski, wyszedł z
sypialni. Raptem spostrzegł pustą ścianę, na której wcześniej wisiały
oprawione w ramki zdjęcia. Gdzie się podziały?
Od pierwszych dni małżeństwa właśnie ściana przy schodach pełniła
funkcję rodzinnej galerii. Tu Bria umieszczała wybrane przez siebie
fotografie. Wczoraj był tak zmęczony podróżą ze szpitala, że nie zauważył
braku zdjęć, ale dziś... Znikły ich zdjęcia ślubne, zdjęcia jego braci, rodziny
Brii. Jakie jeszcze wprowadzono zmiany w ciągu ostatniego półrocza?
 Bria, gdzie są zdjęcia, który wisiały na ścianie przy schodach? 
spytał, wchodząc do kuchni.
 Zdjęłam je  odparła, nic więcej nie tłumacząc.
Stała tyłem, nie widział jej twarzy, ale mięśnie miała napięte, jakby
wciąż była na niego zła.
Wysunąwszy krzesło, usiadł przy stole, tam, gdzie czekał talerz z jego
śniadaniem.
 Kiedy?
 Jakiś czas temu.
Zmarszczył czoło. Niełatwo było coś z niej wyciągnąć.
39
R
L
T
 Dlaczego?
 Uznałam, że lepiej będą wyglądały w innym miejscu.  Nalała mu
kubek kawy i postawiła obok talerza.  Jedz, a ja pójdę posłać łóżko. Wrócę
za kilka minut.
Odprowadzając ją wzrokiem, Sam uznał, że nie przyzna się do
wspomnienia, jakie nawiedziło go pod prysznicem. Bria nie była w
najlepszym stanie psychicznym. Nie chciał jej bardziej przygnębiać. Poza
tym skoro wróciło jedno wspomnienie, może niedługo znów sobie coś
przypomni. Wtedy będzie wiedział, jak rozmawiać.
Podniósł widelec i zaczął jeść. Myśląc o tym, co Bria powiedziała na
górze, ściągnął brwi. Naprawdę uważała, że potrzebuje jej tylko do seksu?
Stracił apetyt. Odłożywszy widelec, podniósł do ust kubek z kawą.
Czego chciała? %7łeby był od niej zależny? %7łeby mogła wszystko za niego
robić? Na co kobiecie taki facet?
Zacisnął zęby. Prędzej Niagara zamarznie, niż on stanie się takim
obibokiem jak jego biologiczny ojciec.
Sącząc kawę, wrócił myślami do swojego dzieciństwa i lat
młodzieńczych, do życia, jakie wiódł, zanim trafił na Ranczo Ostatniej
Szansy. Nie był dumny z tego, co robił po śmierci matki, ale jak mawiał
Hank: było, minęło, nie warto patrzeć wstecz. Czasem jednak Sam nie mógł
się oprzeć; zastanawiał się, jak by potoczyły się ich losy, jego i Nate'a, kiedy
ojciec ich porzucił. Co by było, gdyby nie zainteresowała się nimi opieka
społeczna?
Oczywiście wszystko wyglądało inaczej, kiedy żyła Susan Rafferty.
Byli biedni jak przysłowiowa mysz kościelna, ale matka nie dawała synom
tego odczuć. Stawała na głowie, by niczego im nie brakowało. Za swoje
poświęcenie zapłaciła wysoką cenę. Pracowała dwanaście godzin na dobę,
40
R
L
T
siedem dni w tygodniu, by mieli dach nad głową i jedzenie na stole. Kiedy
matka zaharowywała się na śmierć, Joe Rafferty leżał do góry brzuchem,
tłumacząc, że musiał odejść z poprzedniej roboty i jak ciężko jest mu znalezć
nowe zajęcie.
 Sam, słyszałeś, co powiedziałam?  spytała Bria, wyrywając go z
zadumy.
 Przepraszam, zamyśliłem się.  Zatopiony we wspomnieniach, nie
zorientował się, że wróciła.
 Pytałam, czy po śniadaniu poszedłbyś ze mną nad rzeczkę. 
Uśmiechnęła się.  Poczytałabym sobie, a ty mógłbyś połowić ryby.
 Z przyjemnością.  Ucieszył się, widząc, że humor się Brii poprawił.
Wskazała na nietkniętą jajecznicę.
 Nie jesteś głodny?
 Mówiłem ci, na co miałbym ochotę.  Wyszczerzył zęby.  Ale skoro
seksu z żoną nie ma w karcie dań, zadowolę się kawą.
Bria skinęła głową.
 Bardzo mądrze, panie Rafferty.
Wędrując ścieżką w stronę płynącej za stodołą rzeczki, Bria uważnie
obserwowała męża. Czuł się znacznie lepiej niż wczoraj, ale bała się, że znów
może mu się zakręcić w głowie, poza tym wciąż łatwo się męczył.
Ze wstydem przypomniała sobie ich wcześniejszą kłótnię.
Niepotrzebnie poruszała kwestie, o które spierali się od dwóch lat. Sam ani
wtedy, ani dziś nie rozumiał, o co jej chodzi. Koniecznie chciał być
samodzielny, odmawiał przyjęcia pomocy. W końcu nie wytrzymała,
wybuchnęła. To się więcej nie może powtórzyć. Od powrotu ze szpitala Sam
już kilkakrotnie pytał o coś, co go dziwi. Nie była pewna, jak długo zdoła
odpowiadać wymijająco na jego pytania.
41
R
L
T
Popatrzyła z ukosa na jego profil. Sam niczego jej nie ułatwiał.
Podejrzewała, że swoją dumą i uporem wyprowadziłby z równowagi nawet
Hioba.
Nie domyślał się, a ona nie miała zamiaru mu tego mówić, że po
zabraniu tacy ze śniadaniem do kuchni wróciła cichutko na górę i czekała za
drzwiami, dopóki nie wyszedł spod prysznica. Nie wiedział też, że gdy
schodził na dół, ona czaiła się w holu, słuchając jego kroków. Może mu się
wydawało, że poza tymczasową utratą pamięci jest całkiem zdrów, ale się
mylił. Zresztą kto go tam wie? Może wiedział, co mu jest, lecz nie chciał się
przyznać do nawet chwilowej niemocy czy bezsilności.
 Usiądzmy pod topolą  zaproponowała.
Z kosza piknikowego, który przygotowała przed wyjściem z domu,
wyciągnęła koc.
Miejsce było idealne: drzewo chroniło przed słońcem, które o tej porze
roku całkiem mocno przygrzewało, a do rzeczki było dosłownie kilka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl