[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znamy się na tym! Gdyby to byli Massenburgowie, przybiegłabyś natychmiast do salonu.
No, mniejsza o to! Chodz teraz, dziadek cię woła!
69
Regina posłusznie wstała i spiesznie podążyła za Ludwiką. Słowa ciotki nie sprawiły jej
przykrości, nie próbowała też jej przekonywać, ani się bronić. Wiedziała, że właśnie Ludwika
mimo swej ostentacyjnie okazywanej pobożności, lubi podkreślać różnice klasowe. Regina takich
różnic nie uznawała. W tym wypadku rada była, że ciotka nie zna prawdziwych pobudek jej
postępowania. Niech sobie myśli, co chce! Tym lepiej, że się myli!
Ciotka i siostrzenica weszły do bawialni. Regina stanęła obok dziadka, szukając jakby u niego
obrony i opieki. Tak, starała się jeszcze walczyć z tym potężnym uczuciem, jakie nią nagle
zawładnęło; lękała się, że gotowa jeszcze zdradzić się przed Gerhardem.
Nieśmiało, z wahaniem rzuciła spojrzenie na młodego człowieka. W oczach jego wyczytała
bolesny wyrzut. Zrozumiała, że Gerhard ma do niej żal za to, że tak pózno nadeszła. Nakryła
oczy długimi, ciemnymi rzęsami, aby ukryć zawstydzenie.
Schröter przedstawiÅ‚ jej Rüdigera.
Inżynier Gerhard Rüdiger, moja wnuczka Regina.
Ukłonili się sobie, lecz żadne nie zdradziło, że poznali się już wczoraj.
Jasna smuga światła padła teraz na twarz Reginy. Wyglądała uroczo. Gerhard podszedł do
dziewczyny, pochwycił mocno jej małą drżącą rączkę i przycisnął ją do ust. Zagaił rozmowę,
mówił jakieś zdawkowe, błahe słowa, których nie dosłyszała. Po tonie jego głosu poznała
jedynie, że jest bardzo wzruszony.
Potem zapytaÅ‚ jÄ… o coÅ›. OdpowiedziaÅ‚a bez zwiÄ…zku i bez sensu. Schröter spojrzaÅ‚ ze
zdumieniem na wnuczkę. Uderzyło go jej dziwne zachowanie. Była wprawdzie z natury
nieśmiała, lecz mimo to w towarzystwie potrafiła zachowywać się swobodnie. Dziś wydawała
mu się nieswoja i jakby zażenowaną.
Pózniej dopiero podchwycił ogniste spojrzenie Gerharda, rzucone na Reginę. To mu dało do
myślenia, udał jednak, że nic nie spostrzega.
Ludwika po chwili pożegnała się. Nudziła się wyraznie. Pod pretekstem, że ma jakieś ważne
zajęcie, wyszła z pokoju.
Teraz dopiero wszyscy odetchnęli z ulgą. Ludwika zdawała się mrozić całe najbliższe
otoczenie. Gerhard przestał patrzeć na Reginę, aby jej nie onieśmielać. Dziewczyna rozruszała
się i odzyskała swobodę. W obecności dziadka czuła się bezpiecznie.
Schröter także byÅ‚ rad, że Ludwika oddaliÅ‚a siÄ™. RaziÅ‚o go nieraz jej szorstkie zachowanie.
Poświęcił się całkowicie swemu gościowi, którego wciągnął w rozmowę na tematy polityczne.
70
Wreszcie Gerhard wstał. Byłby chętnie został dłużej, lecz nie chciał się spóznić do
Massenburgów.
Pan już odchodzi? spytaÅ‚ Schröter.
Oczekują mnie w domu generała Massenburga, dlatego się tak śpieszę, panie radco.
A, to co innego!
Odwiedzę pana w najbliższych dniach, o ile pan pozwoli!
Ależ naturalnie! Nie tylko pozwolę, lecz proszę o to. Proszę mnie odwiedzać jak najczęściej!
Dziękuję, panie radco, skorzystam z tak uprzejmego zaproszenia.
Będzie mi bardzo miło.
Teraz Gerhard zwrócił się do Reginy.
A pani? Czy pani zgadza się na to? Czy wolno mi odwiedzać państwa?
Oczy jego błyszczały, patrzył na pół pytająco, na pół błagalnie w ciemne oczy Reginy. Czuła,
że pytanie Gerharda to nie zwykły banalny frazes, że zależy mu na tym, by otrzymać z jej ust
twierdzÄ…cÄ… odpowiedz.
Wytrzymała spokojnie jego spojrzenie. W ciemnych oczach zapaliły się złociste iskierki,
policzki zaróżowiły się jak biały kwiat w blasku jutrzenki. Wdzięcznie pochyliła piękną główkę,
tonącą w gęstwinie jedwabistych loków.
Będę bardzo rada. Proszę nas często odwiedzać rzekła szczerze.
Dziękuję! Ach, dziękuję pani, panno Reniu! szepnął żarliwie.
Spojrzeli na siebie, zdajÄ…c siÄ™ zapominać o obecnoÅ›ci radcy Schrötera. Gerhard zatonÄ…Å‚
wzrokiem w cudnych promiennych oczach dziewczyny, w tych gwiazdzistych zrenicach, z
których wyzierała piękna i bogata dusza. Serce jego zabiło, zdawało się rozsadzać pierś.
Nie powiedzieli sobie już ani słowa na pożegnanie. Młody inżynier raz jeszcze podał Reginie
rękę. Poczuł, ogarnięty upojeniem, że jej biała, smukła dłoń drży i nieśmiało odwzajemnia
uścisk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Znamy się na tym! Gdyby to byli Massenburgowie, przybiegłabyś natychmiast do salonu.
No, mniejsza o to! Chodz teraz, dziadek cię woła!
69
Regina posłusznie wstała i spiesznie podążyła za Ludwiką. Słowa ciotki nie sprawiły jej
przykrości, nie próbowała też jej przekonywać, ani się bronić. Wiedziała, że właśnie Ludwika
mimo swej ostentacyjnie okazywanej pobożności, lubi podkreślać różnice klasowe. Regina takich
różnic nie uznawała. W tym wypadku rada była, że ciotka nie zna prawdziwych pobudek jej
postępowania. Niech sobie myśli, co chce! Tym lepiej, że się myli!
Ciotka i siostrzenica weszły do bawialni. Regina stanęła obok dziadka, szukając jakby u niego
obrony i opieki. Tak, starała się jeszcze walczyć z tym potężnym uczuciem, jakie nią nagle
zawładnęło; lękała się, że gotowa jeszcze zdradzić się przed Gerhardem.
Nieśmiało, z wahaniem rzuciła spojrzenie na młodego człowieka. W oczach jego wyczytała
bolesny wyrzut. Zrozumiała, że Gerhard ma do niej żal za to, że tak pózno nadeszła. Nakryła
oczy długimi, ciemnymi rzęsami, aby ukryć zawstydzenie.
Schröter przedstawiÅ‚ jej Rüdigera.
Inżynier Gerhard Rüdiger, moja wnuczka Regina.
Ukłonili się sobie, lecz żadne nie zdradziło, że poznali się już wczoraj.
Jasna smuga światła padła teraz na twarz Reginy. Wyglądała uroczo. Gerhard podszedł do
dziewczyny, pochwycił mocno jej małą drżącą rączkę i przycisnął ją do ust. Zagaił rozmowę,
mówił jakieś zdawkowe, błahe słowa, których nie dosłyszała. Po tonie jego głosu poznała
jedynie, że jest bardzo wzruszony.
Potem zapytaÅ‚ jÄ… o coÅ›. OdpowiedziaÅ‚a bez zwiÄ…zku i bez sensu. Schröter spojrzaÅ‚ ze
zdumieniem na wnuczkę. Uderzyło go jej dziwne zachowanie. Była wprawdzie z natury
nieśmiała, lecz mimo to w towarzystwie potrafiła zachowywać się swobodnie. Dziś wydawała
mu się nieswoja i jakby zażenowaną.
Pózniej dopiero podchwycił ogniste spojrzenie Gerharda, rzucone na Reginę. To mu dało do
myślenia, udał jednak, że nic nie spostrzega.
Ludwika po chwili pożegnała się. Nudziła się wyraznie. Pod pretekstem, że ma jakieś ważne
zajęcie, wyszła z pokoju.
Teraz dopiero wszyscy odetchnęli z ulgą. Ludwika zdawała się mrozić całe najbliższe
otoczenie. Gerhard przestał patrzeć na Reginę, aby jej nie onieśmielać. Dziewczyna rozruszała
się i odzyskała swobodę. W obecności dziadka czuła się bezpiecznie.
Schröter także byÅ‚ rad, że Ludwika oddaliÅ‚a siÄ™. RaziÅ‚o go nieraz jej szorstkie zachowanie.
Poświęcił się całkowicie swemu gościowi, którego wciągnął w rozmowę na tematy polityczne.
70
Wreszcie Gerhard wstał. Byłby chętnie został dłużej, lecz nie chciał się spóznić do
Massenburgów.
Pan już odchodzi? spytaÅ‚ Schröter.
Oczekują mnie w domu generała Massenburga, dlatego się tak śpieszę, panie radco.
A, to co innego!
Odwiedzę pana w najbliższych dniach, o ile pan pozwoli!
Ależ naturalnie! Nie tylko pozwolę, lecz proszę o to. Proszę mnie odwiedzać jak najczęściej!
Dziękuję, panie radco, skorzystam z tak uprzejmego zaproszenia.
Będzie mi bardzo miło.
Teraz Gerhard zwrócił się do Reginy.
A pani? Czy pani zgadza się na to? Czy wolno mi odwiedzać państwa?
Oczy jego błyszczały, patrzył na pół pytająco, na pół błagalnie w ciemne oczy Reginy. Czuła,
że pytanie Gerharda to nie zwykły banalny frazes, że zależy mu na tym, by otrzymać z jej ust
twierdzÄ…cÄ… odpowiedz.
Wytrzymała spokojnie jego spojrzenie. W ciemnych oczach zapaliły się złociste iskierki,
policzki zaróżowiły się jak biały kwiat w blasku jutrzenki. Wdzięcznie pochyliła piękną główkę,
tonącą w gęstwinie jedwabistych loków.
Będę bardzo rada. Proszę nas często odwiedzać rzekła szczerze.
Dziękuję! Ach, dziękuję pani, panno Reniu! szepnął żarliwie.
Spojrzeli na siebie, zdajÄ…c siÄ™ zapominać o obecnoÅ›ci radcy Schrötera. Gerhard zatonÄ…Å‚
wzrokiem w cudnych promiennych oczach dziewczyny, w tych gwiazdzistych zrenicach, z
których wyzierała piękna i bogata dusza. Serce jego zabiło, zdawało się rozsadzać pierś.
Nie powiedzieli sobie już ani słowa na pożegnanie. Młody inżynier raz jeszcze podał Reginie
rękę. Poczuł, ogarnięty upojeniem, że jej biała, smukła dłoń drży i nieśmiało odwzajemnia
uścisk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]