[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukraść pieniądze. Czy był tam tego wieczoru? To możliwe. Z jednej strony zastanawiam
się, co mu dali, żeby opowiedział tę historię, a z drugiej myślę o tym, jak Paulie rozkleił
się w szkole, kiedy ogłoszono, że Andrea nie żyje. Obserwowałam jego nauczycielkę, gdy
zeznawała w sądzie. Nigdy nie widziałam bardziej niechętnego świadka. Było widać, że
próbuje chronić Pauliego, choć musiała powiedzieć, że kiedy wybiegał z klasy, usłysza-
ła, jak zawołał: Nie sądziłem, że nie żyje! .
Co teraz robi Paulie Stroebel? spytałam.
Radzi sobie całkiem dobrze. Przez dziesięć czy dwanaście lat po procesie był
strasznie małomówny. Zdawał sobie sprawę, że niektórzy ludzie uważają, iż zabił
Andreę, i prawie go to zniszczyło. Zaczął pracować w delikatesach z matką i ojcem
i z tego, co wiem, zamknął się w sobie. Ale od czasu, gdy zmarł jego ojciec, a on musiał
coraz bardziej się usamodzielniać, zaczął rozkwitać. Mam nadzieję, że ta historia z Wil-
lem Nebelsem nie wytrąci go teraz z równowagi.
Jeśli Rob Westerfield będzie miał nowy proces i zostanie uniewinniony, to tak, jak-
by Paulie został uznany za winnego powiedziałam.
Czy go aresztują i postawią przed sądem?
43
Nie jestem prawnikiem, ale wątpię. Nowe zeznanie Willa Nebelsa może wystar-
czyć do wznowienia procesu Roba Westerfielda i uniewinnienia go, nie będzie jednak
dostatecznie wiarygodne, by na jego podstawie skazać Pauliego Stroebela. Mimo to
szkoda zostanie wyrządzona, a Paulie będzie kolejną ofiarą Westerfielda.
Może tak, może nie. Dlatego właśnie jest to takie trudne. Pani Hilmer zawahała
się, a następnie podjęła: Ellie, facet, który pisze książkę o tej sprawie, przyjechał zo-
baczyć się ze mną. Ktoś mu powiedział, że byłam blisko z twoją rodziną.
Wyczułam w jej słowach ostrzeżenie.
Jaki jest?
Uprzejmy. Zadawał mnóstwo pytań. Uważałam na każde słowo, lecz teraz ci po-
wiem, że Bern ma swój punkt widzenia i zamierza dopasować do niego fakty. Chciał
wiedzieć, czy twój ojciec dlatego był taki surowy dla Andrei, że spotykała się potajem-
nie z wieloma różnymi chłopcami.
To kłamstwo.
Zamierza przedstawić to tak, jakby to była prawda.
Owszem, durzyła się w Robie Westerfieldzie, pod koniec jednak również się go
bała. Było to coś, czego nie zamierzałam mówić, lecz kiedy już to zrobiłam, uświa-
domiłam sobie, że tak myślę. A ja bałam się o nią szepnęłam. Był na nią taki
wściekły z powodu Pauliego.
Ellie, byłam w waszym domu. Byłam w sądzie, kiedy zeznawałaś. Nigdy nie mówi-
łaś, że ty lub Andrea bałyście się Roba Westerfielda.
Czy sugerowała, że mogę tworzyć fałszywe wspomnienia, by usprawiedliwić moje
dziecięce zeznanie? Ale potem dodała:
Ellie, bądz ostrożna. Ten pisarz dawał mi do zrozumienia, że byłaś dzieckiem nie-
zrównoważonym emocjonalnie. Zamierza to napisać w swojej książce.
A więc tak to ma wyglądać w jego ujęciu, pomyślałam: Andrea puszczała się z kim
popadnie, ja byłam emocjonalnie niezrównoważona, a Paulie Stroebel to morderca.
Jeśli wcześniej nie czułam się tego pewna, to teraz wiedziałam, że mam zadanie do wy-
konania.
Rob Westerfield może wyjść z więzienia, pani Hilmer oświadczyłam z mocą
ale kiedy skończę dochodzenie i opiszę jego wstrętne życie ze wszystkimi szczegóła-
mi, nikt nie będzie chciał spacerować z nim po ulicy, w dzień czy w nocy. A jeśli będzie
miał drugi proces, żadna ława przysięgłych go nie uniewinni.
14
O dziesiątej rano w poniedziałek miałam spotkanie w Albany z Martinem Brandem,
członkiem komisji do spraw zwolnień warunkowych. Był mniej więcej sześćdziesięcio-
letnim mężczyzną o zmęczonym wyglądzie, z zapuchniętymi oczami i gęstą szopą si-
wych włosów, które od dawna dopominały się o fryzjera. Rozpiął kołnierzyk koszu-
li i poluzował węzeł krawata. Jego rumiana cera sugerowała, że ma problem z nadci-
śnieniem. W minionych latach z pewnością czytał liczne wersje mojego protestu tysią-
ce razy.
Panno Cavanaugh, wniosek Westerfielda o zwolnienie warunkowe został dwu-
krotnie odrzucony. Przypuszczam, że tym razem decyzja będzie pozytywna.
Jest recydywistą.
Nie ma pani żadnej pewności.
A pan nie ma żadnej pewności, że nie jest.
Proponowano mu zwolnienie warunkowe dwa lata temu, jeśli przyzna się do za-
mordowania pani siostry; przyjmie odpowiedzialność za zbrodnię i wyrazi skruchę.
Odmówił.
Och, bądzmy poważni, panie Brand. Miał zbyt wiele do stracenia, gdyby wyznał
prawdę. Wiedział, że nie możecie trzymać go dłużej.
Wzruszył ramionami.
Zapomniałem, że jest pani reporterką od spraw kryminalnych.
Jestem również siostrą piętnastoletniej dziewczyny, która nie miała szansy docze-
kać szesnastych urodzin.
Wyraz śmiertelnego znużenia zniknął na chwilę z jego oczu.
Panno Cavanaugh, nie wątpię w winę Roba Westerfielda, lecz moim zdaniem
musi pani pogodzić się z faktem, że odsiedział swój wyrok i że, z wyjątkiem kilku drob-
nych incydentów w pierwszych latach, zachowywał się wzorowo.
Z przyjemnością bym się dowiedziała, cóż to za incydenty, ale byłam pewna, że
Martin Brand nie zamierza mi o nich opowiadać.
45
I jeszcze jedno podjął. Nawet jeśli jest winny, tę zbrodnię spowodowała na-
miętność do pani siostry, i prawdopodobieństwo, że popełni tego rodzaju czyn ponow-
nie, wydaje się prawie żadne. Mamy statystyki. Przypadki recydywy są coraz rzadsze po
trzydziestce i praktycznie zanikają po czterdziestce.
Są również ludzie, którzy rodzą się bez sumienia, i kiedy wypuszcza się ich na wol-
ność, stają się chodzącymi bombami zegarowymi.
Odepchnęłam krzesło i wstałam. Brand również wstał.
Panno Cavanaugh, oto rada, która pewnie się pani nie spodoba. Mam wrażenie, że
przez całe lata żyła pani ze wspomnieniem brutalnego morderstwa dokonanego na pani
siostrze. Ale nie może pani odwrócić tego, co się stało, tak jak nie może pani zatrzymać
Roba Westerfielda dłużej w więzieniu. A jeśli znowu stanie przed sądem i zostanie unie-
winniony, no cóż, tak to bywa. Jest pani młodą kobietą. Proszę wracać do Atlanty i spró-
bować wymazać tę tragedię z pamięci.
To dobra rada, panie Brand, i prawdopodobnie zastosuję się do niej któregoś dnia
odparłam. Choć jeszcze nie teraz.
15
Trzy lata temu, kiedy napisałam cykl artykułów o Jasonie Lambercie, seryjnym mor-
dercy z Atlanty, odebrałam telefon od Maggie Reynolds, wydawcy z Nowego Jorku, któ-
rą spotkałam podczas panelu na temat przestępczości. Zaproponowała opublikowanie
moich artykułów w formie książki.
Lambert był mordercą w typie Teda Bundy ego. Włóczył się po miasteczkach uni- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
ukraść pieniądze. Czy był tam tego wieczoru? To możliwe. Z jednej strony zastanawiam
się, co mu dali, żeby opowiedział tę historię, a z drugiej myślę o tym, jak Paulie rozkleił
się w szkole, kiedy ogłoszono, że Andrea nie żyje. Obserwowałam jego nauczycielkę, gdy
zeznawała w sądzie. Nigdy nie widziałam bardziej niechętnego świadka. Było widać, że
próbuje chronić Pauliego, choć musiała powiedzieć, że kiedy wybiegał z klasy, usłysza-
ła, jak zawołał: Nie sądziłem, że nie żyje! .
Co teraz robi Paulie Stroebel? spytałam.
Radzi sobie całkiem dobrze. Przez dziesięć czy dwanaście lat po procesie był
strasznie małomówny. Zdawał sobie sprawę, że niektórzy ludzie uważają, iż zabił
Andreę, i prawie go to zniszczyło. Zaczął pracować w delikatesach z matką i ojcem
i z tego, co wiem, zamknął się w sobie. Ale od czasu, gdy zmarł jego ojciec, a on musiał
coraz bardziej się usamodzielniać, zaczął rozkwitać. Mam nadzieję, że ta historia z Wil-
lem Nebelsem nie wytrąci go teraz z równowagi.
Jeśli Rob Westerfield będzie miał nowy proces i zostanie uniewinniony, to tak, jak-
by Paulie został uznany za winnego powiedziałam.
Czy go aresztują i postawią przed sądem?
43
Nie jestem prawnikiem, ale wątpię. Nowe zeznanie Willa Nebelsa może wystar-
czyć do wznowienia procesu Roba Westerfielda i uniewinnienia go, nie będzie jednak
dostatecznie wiarygodne, by na jego podstawie skazać Pauliego Stroebela. Mimo to
szkoda zostanie wyrządzona, a Paulie będzie kolejną ofiarą Westerfielda.
Może tak, może nie. Dlatego właśnie jest to takie trudne. Pani Hilmer zawahała
się, a następnie podjęła: Ellie, facet, który pisze książkę o tej sprawie, przyjechał zo-
baczyć się ze mną. Ktoś mu powiedział, że byłam blisko z twoją rodziną.
Wyczułam w jej słowach ostrzeżenie.
Jaki jest?
Uprzejmy. Zadawał mnóstwo pytań. Uważałam na każde słowo, lecz teraz ci po-
wiem, że Bern ma swój punkt widzenia i zamierza dopasować do niego fakty. Chciał
wiedzieć, czy twój ojciec dlatego był taki surowy dla Andrei, że spotykała się potajem-
nie z wieloma różnymi chłopcami.
To kłamstwo.
Zamierza przedstawić to tak, jakby to była prawda.
Owszem, durzyła się w Robie Westerfieldzie, pod koniec jednak również się go
bała. Było to coś, czego nie zamierzałam mówić, lecz kiedy już to zrobiłam, uświa-
domiłam sobie, że tak myślę. A ja bałam się o nią szepnęłam. Był na nią taki
wściekły z powodu Pauliego.
Ellie, byłam w waszym domu. Byłam w sądzie, kiedy zeznawałaś. Nigdy nie mówi-
łaś, że ty lub Andrea bałyście się Roba Westerfielda.
Czy sugerowała, że mogę tworzyć fałszywe wspomnienia, by usprawiedliwić moje
dziecięce zeznanie? Ale potem dodała:
Ellie, bądz ostrożna. Ten pisarz dawał mi do zrozumienia, że byłaś dzieckiem nie-
zrównoważonym emocjonalnie. Zamierza to napisać w swojej książce.
A więc tak to ma wyglądać w jego ujęciu, pomyślałam: Andrea puszczała się z kim
popadnie, ja byłam emocjonalnie niezrównoważona, a Paulie Stroebel to morderca.
Jeśli wcześniej nie czułam się tego pewna, to teraz wiedziałam, że mam zadanie do wy-
konania.
Rob Westerfield może wyjść z więzienia, pani Hilmer oświadczyłam z mocą
ale kiedy skończę dochodzenie i opiszę jego wstrętne życie ze wszystkimi szczegóła-
mi, nikt nie będzie chciał spacerować z nim po ulicy, w dzień czy w nocy. A jeśli będzie
miał drugi proces, żadna ława przysięgłych go nie uniewinni.
14
O dziesiątej rano w poniedziałek miałam spotkanie w Albany z Martinem Brandem,
członkiem komisji do spraw zwolnień warunkowych. Był mniej więcej sześćdziesięcio-
letnim mężczyzną o zmęczonym wyglądzie, z zapuchniętymi oczami i gęstą szopą si-
wych włosów, które od dawna dopominały się o fryzjera. Rozpiął kołnierzyk koszu-
li i poluzował węzeł krawata. Jego rumiana cera sugerowała, że ma problem z nadci-
śnieniem. W minionych latach z pewnością czytał liczne wersje mojego protestu tysią-
ce razy.
Panno Cavanaugh, wniosek Westerfielda o zwolnienie warunkowe został dwu-
krotnie odrzucony. Przypuszczam, że tym razem decyzja będzie pozytywna.
Jest recydywistą.
Nie ma pani żadnej pewności.
A pan nie ma żadnej pewności, że nie jest.
Proponowano mu zwolnienie warunkowe dwa lata temu, jeśli przyzna się do za-
mordowania pani siostry; przyjmie odpowiedzialność za zbrodnię i wyrazi skruchę.
Odmówił.
Och, bądzmy poważni, panie Brand. Miał zbyt wiele do stracenia, gdyby wyznał
prawdę. Wiedział, że nie możecie trzymać go dłużej.
Wzruszył ramionami.
Zapomniałem, że jest pani reporterką od spraw kryminalnych.
Jestem również siostrą piętnastoletniej dziewczyny, która nie miała szansy docze-
kać szesnastych urodzin.
Wyraz śmiertelnego znużenia zniknął na chwilę z jego oczu.
Panno Cavanaugh, nie wątpię w winę Roba Westerfielda, lecz moim zdaniem
musi pani pogodzić się z faktem, że odsiedział swój wyrok i że, z wyjątkiem kilku drob-
nych incydentów w pierwszych latach, zachowywał się wzorowo.
Z przyjemnością bym się dowiedziała, cóż to za incydenty, ale byłam pewna, że
Martin Brand nie zamierza mi o nich opowiadać.
45
I jeszcze jedno podjął. Nawet jeśli jest winny, tę zbrodnię spowodowała na-
miętność do pani siostry, i prawdopodobieństwo, że popełni tego rodzaju czyn ponow-
nie, wydaje się prawie żadne. Mamy statystyki. Przypadki recydywy są coraz rzadsze po
trzydziestce i praktycznie zanikają po czterdziestce.
Są również ludzie, którzy rodzą się bez sumienia, i kiedy wypuszcza się ich na wol-
ność, stają się chodzącymi bombami zegarowymi.
Odepchnęłam krzesło i wstałam. Brand również wstał.
Panno Cavanaugh, oto rada, która pewnie się pani nie spodoba. Mam wrażenie, że
przez całe lata żyła pani ze wspomnieniem brutalnego morderstwa dokonanego na pani
siostrze. Ale nie może pani odwrócić tego, co się stało, tak jak nie może pani zatrzymać
Roba Westerfielda dłużej w więzieniu. A jeśli znowu stanie przed sądem i zostanie unie-
winniony, no cóż, tak to bywa. Jest pani młodą kobietą. Proszę wracać do Atlanty i spró-
bować wymazać tę tragedię z pamięci.
To dobra rada, panie Brand, i prawdopodobnie zastosuję się do niej któregoś dnia
odparłam. Choć jeszcze nie teraz.
15
Trzy lata temu, kiedy napisałam cykl artykułów o Jasonie Lambercie, seryjnym mor-
dercy z Atlanty, odebrałam telefon od Maggie Reynolds, wydawcy z Nowego Jorku, któ-
rą spotkałam podczas panelu na temat przestępczości. Zaproponowała opublikowanie
moich artykułów w formie książki.
Lambert był mordercą w typie Teda Bundy ego. Włóczył się po miasteczkach uni- [ Pobierz całość w formacie PDF ]