[ Pobierz całość w formacie PDF ]

każdej kobiety i chyba także
każdego mężczyzny. Szczęśliwy ten, kto jej zazna., nawet jeśli miałaby krótko
trwać. Bardzo niewielu może cieszyć się nią przez całe życie.
- Och, proszę mi wybaczyć - rzekła Juliana. - Zrobiło się pani smutno. Takim
właśnie uczuciem darzyła pani męża? Przykro mi, że obudziłam bolesne
wspomnienia.
Hrabina uśmiechnęła się do niej.
- Być może zakochasz się w... w panu Frazerze. To bardzo przystojny
mężczyzna.
- To prawda - zgodziła się Juliana. - I dobry. Nie spodziewałam się tego,
sądząc po jego oczach. Jest w nich takie znużenie. Ale był dla mnie miły.
Powiedział, że oświadczy mi się dopiero w Wigilię, bym miała jeszcze czas do
namysłu. Ja... go lubię.
Przerwało im wejście służącego, który zapytał, czy pani hrabina de Vacheron
zechce zaszczycić jej wysokość wizytą w saloniku.
- Mam nadzieję, że pani nie zanudziłam - rzekła niepewnie Juliana. Nagle
wydało jej się niewybaczalnym nietaktem obarczanie wielkiej aktorki swymi
dziecinnymi wątpliwościami dotyczącymi pierwszego pocałunku.
- Ależ wcale nie - odparła Isabella z ciepłym uśmiechem. - Każdy potrzebuje
przyjaciół.
Powiedz, proszę, jeśli czegoś ci potrzeba do występu - powiedziała księżna
Portland. - Mam na myśli rekwizyty czy kostiumy. Widziałam, jak grasz, moja
droga, i wiem, że nawet ubrana w wór konopny i występując na pustej scenie
potrafisz rzucić publiczność na kolana i wzruszyć ją do łez. Jestem jednak
pewna, że wolałabyś wystąpić w czymś bardziej okazałym niż worek i nie stać
pośrodku pustej sceny.
- Dziękuję waszej wysokości za słowa uznania - odrzekła Isabella. - Mam
nadzieję, że okażę się ich godna w Boże Narodzenie.
Usłyszawszy ponure sapnięcie, spojrzała na potężnego mężczyznę siedzącego
przy kominku w saloniku księżnej. Był to książę Portland. Patrząc na niego,
nietrudno było uwierzyć, że to despota - co zresztą potwierdzała jego
małżonka.
- Niestety nie widziałem pani na scenie, hrabino -powiedział. - Podagra nie
pozwala mi opuszczać domu. Lecz jeśli jej wysokość twierdzi, że pani gra
potrafi wzruszyć publikę i doprowadzić ją do łez, to pewnie tak jest. Jej
wysokość nie szafuje pochwałami.
Isabella poczuła się przygnębiona i dziwnie poruszona. Miała wrażenie, że -
wbrew pozorom - ma przed sobą rzadko spotykany fenomen: parę starszych
ludzi, którzy darzą się głębokim uczuciem. Dziadkowie Jacka. Pospiesznie
porzuciła tę myśl.
Zwróciła natomiast myśli ku sprawom, które lubiła i które ją zajmowały - ku
swej pracy. Po tej okropnej rozmowie z Jackiem chciała zajrzeć tylko na
chwilę do dzieci, by ucałować je na dzień dobry, a potem schronić się w swym
pokoju i lizać rany. Ale tak było chyba nawet lepiej. Przynajmniej nie musiała
myśleć o przeszłości. A nad obecną sytuacją nie było sensu się zastanawiać.
Juliana Beckford to słodka istota. Jack będzie szczęściarzem, jeśli pojmie ją za
żonę. %7łyczyła im wszystkiego najlepszego. Jak najszczerszej. Miała przecież
swoją pracę, która zawsze znaczyła dla niej więcej niż wszystko. Z wyjątkiem
Jacka. Ta niepożądana myśl została jednak natychmiast wyparta. I z wyjątkiem
dzieci.
- Chciałabym przygotować kilka fragmentów z Szekspira - powiedziała. -
Niezbyt dużo i niedługie. Spodziewam się, że goście zechcą rozpocząć tańce
wkrótce po obiedzie. Może trzy monologi? Wasza wysokość sugerowała, by
występ trwał to około godziny. Jest parę wspaniałych ról kobiecych u
Szekspira.
- Zawsze najbardziej przeżywam  Romeo i Julię" rzekła księżna. - Julia
wygłasza tam prawdziwie wzruszające kwestie.
- Wasza wysokość raczy mi wybaczyć - powiedziała Isabella - ale tej sztuki
nie wykorzystam. Julia ma czternaście lat i zachowuje się jak czternastolatka.
Zawsze czuję się nieswojo, kiedy oglądam w tej roli dojrzałą aktorkę, co
zdarza się nader często. A sama mam prawie trzydzieści lat.
Książę sapnął.
- Wygląda pani na dziesięć lat młodszą, hrabino - rzekł z galanterią.
Isabella posłała mu wdzięczny uśmiech. Polubiła go, mimo że sprawiał
wrażenie srogiego i nieprzystępnego.
- Wolałabym raczej monolog Porcji ze sceny pałacowej w  Kupcu weneckim"
- powiedziała. - A także przedśmiertny monolog Desdemony z  Otella". I może
scenę z  Poskromienia złośnicy". To dość odmienne i skontrastowane role.
- Wspaniale! - Księżna klasnęła w dłonie. - Naprawdę cudownie. Już nie mogę
się tego doczekać. A ty, kochanie? - Zwróciła się do męża. - Ale czy poradzisz
sobie sama? Nie potrzebujesz partnera?
- Nie - odparła Isabella. - Co najwyżej będzie mi potrzebny ktoś do roli
Shylocka czy Otella, albo Petruchia. Ale przecież nie zaprosimy tu całej trupy
teatralnej. Dam sobie radę, wasza wysokość. Może ktoś zechce tylko czytać
kwestie istotne dla rozumienia danej sceny.
Księżna, która usiadła przy boku męża, wstała ponownie, podniecona jak mała
dziewczynka. A z piersi księcia dobyło się głębokie dudnienie. Isabella
uzmysłowiła sobie nagle, że to chichot.
- Wywoła pani wilka z lasu, hrabino - powiedział i znowu dało się słyszeć
dudnienie.
- Bo, moja droga - pospieszyła z wyjaśnieniem księżna - ty nic nie wiesz,
prawda? W naszej rodzinie od dawna organizujemy przedstawienia teatralne.
Mamy chętnych i doświadczonych aktorów. Na pewno przekonamy kogoś, by
ci partnerował. Będzie to dla niego wielki zaszczyt i przyjemność.
Dudnienie w piersi księcia zamieniło się w atak kaszlu i obie przez chwilę z
niepokojem przyglądały się starszemu panu, dopóki atak nie minął.
- Masz całkowitą rację - zwróciła się do niego księżna, jakby chciała
zakonkludować jakąś wymianę zdań między nimi. - Ostatnim
przedstawieniem, jakie tu przygotowaliśmy, moja droga, było  Ugnij się, by
zwyciężyć". Wystawiliśmy je z okazji pięćdziesiątej rocznicy naszego ślubu
- i mieliśmy prawie bunt w rodzinie. Obiecałam im więc, że to już ostatni raz.
Ale przedstawienie okazało się tak udane, iż pożałowałam tej obietnicy. Teraz
będzie można jakoś nawiązać do dawnych tradycji. Pani zagra główną rolę,
hrabino. Pozostali aktorzy wystąpią jakby w charakterze rekwizytów.
Isabella uśmiechnęła się.
- Nie chciałabym stać się zarzewiem kolejnego buntu- rzekła.
- Nonsens! - odparła księżna stanowczo. - Gdy tylko wspomnę im o tym
pomyśle, wszyscy moi bratankowie i siostrzeńcy, a także wnukowie, będą się
bić o to, by ci partnerować. Zostaw to mnie, moja droga.
Książę pogładził jej rękę, kiedy usiadła, a potem zamknął ją w swej wielkiej
dłoni.
- Dobrze więc - zgodziła się Isabella. - To rzeczywiście będzie dla mnie duże
ułatwienie. Wystarczy nam tylko kilka prób. Nikt nie będzie musiał grać ze
mną na scenie ani uczyć się tekstu na pamięć. Byłoby to kłopotliwe i męczące
nawet dla ochotnika. Zwłaszcza że mamy okres przedświąteczny.
- Moja droga - powiedziała księżna - nie znasz naszych krewnych i ich
gotowości do wzięcia udziału
w przedstawieniu. Och, będzie znacznie ciekawiej, niż się spodziewałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl