[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiedzi. Tłumaczyło również między innymi nadzwyczajną odwagę obcych, gdyż amplituda
temperatur, które musieli wytrzymywać, oraz kataklizmowa natura wstrząsu spowodowanego ciągłą
zmianą słońc należały do osobliwych zjawisk, na które człowiek prawdopodobnie reagowałby
jedynie strachem.
Jak zauważył Lattimore, już ten astronomiczny fakt sam w sobie mógł wyjaśniać beznamiętne
usposobienie i odporność na ból. Obcy egzystowali w warunkach, które zahamowałyby rozwój
ziemskiego życia już u jego zarania.
Kontynuując rekonesans,  Gansas wylądował na czternastu innych planetach w gromadzie sześciu
słońc. Na czterech z tych planet człowiek mógłby żyć całkiem wygodnie, a na trzech spośród owych
czterech, warunki uznano za idealne. Te najbardziej wartościowe dla człowieka nazwano (wymógł to
na kapitanie kapelan): Planetą Rodzaju, Planetą Wyjścia i Planetą Liczb (ponieważ uznano, że nikt
nie tolerowałby nazwy Planeta Kapłańska*).
Na tych światach, a także na czterech innych, gdzie klimat bądz atmosfera byty dla człowieka
nieprzyjazne, znaleziono obcych. Chociaż ich populacja była stosunkowo niewielka, ustalono, iż
niewątpliwie są równie wytrzymałe, jak te napotkane wcześniej.
Na nieszczęście, zdarzały się też niemiłe incydenty. Na Planecie Rodzaju grupa obcych o
pomarszczonej skórze otrzymała pozwolenie wejścia na pokład  Gansasa . Pani Warhoon nalegała,
by wprowadzić je na pokład komunikacyjny, gdzie usiłowała się z nimi porozumieć, częściowo
używając dzwięków i znaków, częściowo przy pomocy obrazków, które Lattimore i Quilter
pokazywali na ekranie. Hilary naśladowała dzwięki obcych, a oni  jej głos. Zapowiadało się
obiecująco, niestety nagle do uszu obcych gości dotarły odgłosy wydawane przez ich towarzyszy
trzymanych na pokładzie poniżej.
Pozaziemskie istoty natychmiast zaczęły uciekać. Quilter dzielnie próbował zagrodzić im drogę i o
mało nie został przez nie stratowany, a upadając, złamał sobie rękę.
Podczas ucieczki obcy utknęli w windzie i trzeba ich było eksterminować. Ten nieszczęśliwy
wypadek rozczarował wszystkich na pokładzie.
Na jednej z planet o znacznie surowszym klimacie, gdzie  jak oceniono po wstępnych pomiarach
 człowiek mógłby jako tako przeżyć co najwyżej przez krótki czas, doszło do jeszcze gorszego
zdarzenia.
Planetę tę nazwano Gansas. Była ostatnią wyznaczoną do penetracji i można by powiedzieć, że
wieści o człowieku poprzedziły jego przybycie na nią.
Na odległym i skalistym płaskowyżu półkuli północnej żył dziki gatunek zwierząt, nieformalnie
ochrzczony chitynowym niedzwiedziem. Stworzenie przypominało małego niedzwiedzia polarnego,
jednak jego skóra składała się z występujących naprzemiennie pasów chityny i długiego białego
włosa. Poza tym było szybkie, miało ostre kły i agresywny charakter. Chociaż żywiło się głównie
małymi wielorybami umiarkowanych mórz Gansas, miewało słabość do sześcionożnych obcych,
szczególnie jeśli akurat pojawiły się w zasięgu jego wzroku.
Bez wątpienia ten ewenement, nie spotykany nigdzie indziej w rodzinie planet, zrodził w obcych
umiejętność walki. Gdy pierwsza grupka ziemskich myśliwych zaczęła strzelać do obcych,
pozaziemscy odpowiedzieli ogniem. Zupełnie nieprzygotowany  Gansas znalazł się pod ostrzałem z
umocnionej pozycji w klifie.
Zanim obcych starto na pył, trafili w jeden z włazów dla personelu, czyniąc spore straty.
Przez pięć pełnych dób Sekcja Inżynieryjna naprawiała potężne szkody, dalszy tydzień zaś zajął
cierpliwy i staranny przegląd statku oraz łatanie pomniejszych uszkodzeń. Dopiero po tym czasie
ludzie mieli pewność, że wszystkie elementy statku bez trudu przetrwają dalszą podróż.
Do końca tego okresu pani Warhoon pozostawała w euforii.
 Wszelkie myśli, które przyszły mi do głowy na widok tamtego posągu, musiały być jakimś
rodzajem zaćmienia umysłowego  mówiła, tuląc się do kolan Bryanta Lattimore a.  Wiesz, byłam
bardzo zdenerwowana tego dnia. Naprawdę czułam& och, no& miałam bardzo dziwne uczucie, że
człowiek trafił na złą ścieżkę w ewolucji czy coś takiego.
 Nigdy nie lekceważ pierwszego wrażenia  doradził jej Lattimore. Mógł już sobie pozwalać na
żarty, bo w końcu przestała gadać bzdury.
 Kiedy zabierzemy tych obcych na Ziemi i nauczymy ich angielskiego, poczuję się lepiej. Traktuję
swój zawód zbyt poważnie, a to jest, jak mniemam, oznaka niedojrzałości. Jednakże będziemy mieli
tak wiele wiedzy do wymiany& Och, Bryancie& zbyt dużo gadam, nieprawdaż?
 Uwielbiam cię słuchać.
 Tak przytulnie jest na tym pledzie.  Rozciągnęła się na skórze, dotykając czubkami palców
naprzemiennych pasków długiego futra i chityny.
Lattimore przyjrzał jej się z rosnącą pożądliwością, choć starał się trzymać w karbach. Miała
zgrabne i zwinne palce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl