[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Prawda - przytaknęła z rezygnacją. - Musimy opracować to
oświadczenie.
113
RS
- Już przygotowałem tekst. - Jerry wyprostował się i rzucił Zackowi
wyzywające spojrzenie. - Nasz przyjaciel musi tylko podpisać.
- Dzięki. - Zack skrzyżował ręce na piersi i patrzył na Jerry'ego kpiąco.
Był rozdrażniony jego pewnością siebie i protekcjonalnym zachowaniem. -
Muszę to uważnie przeczytać, nie chciałbym, żeby kiepsko zredagowany
tekst dał opinii publicznej nieprawdziwy obraz moich stosunków z córką
senatora.
- Kiepsko zredagowany! - wzburzył się Jerry - Otóż chciałbym ci
powiedzieć...
- Popracujemy nad tym dziś wieczorem - próbowała łagodzić Olivia. -
Musimy się upewnić, że wszystko jest w porządku. W końcu to ja
przysporzyłam tych kłopotów i chcę, żeby wszystkie sformułowania
odpowiadały Zackowi. Tylko tyle mogę zrobić.
- Ależ, skarbie, planowałem, że wyjedziemy dziś wieczorem!
Zack poczuł się, jakby ktoś kopnął go w brzuch. Skarbie!
- Panie Skelton - włączyła się Susan z miłym uśmiechem. -
Zdecydowanie nalegamy, żeby przedłużył pan swą wizytę. Rzadko mamy
tak dostojnych gości. Musi nam pan opowiedzieć o planach senatora wobec
kraju,zastanowimy się nad jakimś datkiem wspierającym kampanię.
To przesądziło sprawę. Zack ujrzał błysk w oczach Jerry'ego na słowo
datek.
- Proszę - nalegała Susan. - Bardzo by nas pan zmartwił, wyjeżdżając
dzisiaj, prawda, kochanie?
- Oczywiście - potwierdził Jake z podejrzanym drżeniem ust. - Proszę
zjeść z nami. Józefino - skinął na pokojówkę - przygotuj miejsce dla pana.
114
RS
Chwilę pózniej Jerry siedział już za stołem. Obiad stygł mu na talerzu,
ale on rozwodził się nad planami prezydenckimi senatora.
Zack słuchał tego rozdrażniony. Nadęty bufon, pomyślał. Co jakiś czas
rzucał krótkie spojrzenie w stronę Olivii. Siedziała, obserwując Skeltona,
wsłuchana w każde słowo. Jej twarz pokrywał silny rumieniec. Ciekawe, za-
stanawiał się Zack, co go spowodowało. Czyżby aż tak była przejęta wizytą
Skeltona? Pewnie tęskniła za nim i cieszyła się, że go widzi... Nie chciał
tego zgłębiać, ale jakoś nie był w stanie myśleć o niczym innym.
115
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Poranne słońce nieśmiało przeciskało się przez zasłony. Olivia jęknęła
cicho i przewróciła się na brzuch. To jej ostami poranek na wyspie. Nie
chciała oglądać wschodu słońca, nie chciała stąd wyjeżdżać, nie chciała
żegnać się z rodziną Meritów.
A zwłaszcza z Zacharym. Otuliła się ciaśniej kołdrą i rozmarzona
przywołała w pamięci jego twarz - ostre rysy, zielone oczy, seksowne dołki
w policzkach. Znała każdy szczegół, uwielbiała nawet tę małą bliznę na
podbródku.
Przez chwilę oddawała się rozkosznym wspomnieniom, ale wkrótce
przypomniała sobie, że pewnie dzisiaj zobaczą się po raz ostatni. Jęknęła
cicho. Nieważne, czy wyjedzie stąd dzisiaj, czy za tydzień, nigdy nie będzie
mogła wyrzucić Zacka ze swojej pamięci ani ze swojego serca. Nieważne,
jak będzie wyglądało jej życie, zawsze będzie kochała Zachary'ego Merita.
Zastanawiała się, co mogłaby zrobić, żeby ich ostatni wspólny wieczór
wyglądał inaczej. %7łałowała, że nie miała okazji pobyć z Zackiem chociaż
chwilę sama, ale po kolacji Jerry oświadczył, że muszą jak najszybciej zająć
się oświadczeniem dla prasy. Przeszli więc do biblioteki, żeby nad tym
popracować, tam okazało się, że Jerry istotnie ma już przygotowany tekst,
chce tylko, żeby go potwierdzili. Zack nawet nie usiadł. Ledwie rzucił
okiem na kartki i powiedział, że wszystko jest z pewnością świetnie
opracowane, akceptuje treść oświadczenia, nie ma żadnych zastrzeżeń.
Potem wyszedł.
Nie mogła mieć mu tego za złe. Podobnie jak oni, Zack był tu
gościem, nie musiał grać roli uprzejmego gospodarza. Wyraznie miał dość
116
RS
wszystkich kłopotów, które na niego sprowadziła, i jak najszybciej chciał się
uwolnić od jej towarzystwa. Konwenanse i uprzejme zabawianie gości
zostawił reszcie rodziny. Nie był facetem, który będzie prowadził salonowe
rozmowy, kiedy zupełnie nie ma na nie ochoty.
Wiedziała, że nie może tego tak zostawić. Nie mogła przecież stąd
wyjechać, nie próbując nawet powiedzieć mu, jak bardzo jest wdzięczna za
wszystko, co dla niej zrobił. Potem każde z nich wróci do swojego świata,
ale przedtem Zack musi się dowiedzieć, jak ważny był dla niej ten czas i
wszystko, czego dzięki niemu dowiedziała się o sobie.
Zatem do dzieła! Energicznie odrzuciła kołdrę i wyskoczyła z łóżka.
Wyjrzała przez okno, niebo błyszczało różową poświatą, zapowiadał się
ładny dzień. Włożyła dżinsy i krótką, błękitną koszulkę, która pasowała do [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Prawda - przytaknęła z rezygnacją. - Musimy opracować to
oświadczenie.
113
RS
- Już przygotowałem tekst. - Jerry wyprostował się i rzucił Zackowi
wyzywające spojrzenie. - Nasz przyjaciel musi tylko podpisać.
- Dzięki. - Zack skrzyżował ręce na piersi i patrzył na Jerry'ego kpiąco.
Był rozdrażniony jego pewnością siebie i protekcjonalnym zachowaniem. -
Muszę to uważnie przeczytać, nie chciałbym, żeby kiepsko zredagowany
tekst dał opinii publicznej nieprawdziwy obraz moich stosunków z córką
senatora.
- Kiepsko zredagowany! - wzburzył się Jerry - Otóż chciałbym ci
powiedzieć...
- Popracujemy nad tym dziś wieczorem - próbowała łagodzić Olivia. -
Musimy się upewnić, że wszystko jest w porządku. W końcu to ja
przysporzyłam tych kłopotów i chcę, żeby wszystkie sformułowania
odpowiadały Zackowi. Tylko tyle mogę zrobić.
- Ależ, skarbie, planowałem, że wyjedziemy dziś wieczorem!
Zack poczuł się, jakby ktoś kopnął go w brzuch. Skarbie!
- Panie Skelton - włączyła się Susan z miłym uśmiechem. -
Zdecydowanie nalegamy, żeby przedłużył pan swą wizytę. Rzadko mamy
tak dostojnych gości. Musi nam pan opowiedzieć o planach senatora wobec
kraju,zastanowimy się nad jakimś datkiem wspierającym kampanię.
To przesądziło sprawę. Zack ujrzał błysk w oczach Jerry'ego na słowo
datek.
- Proszę - nalegała Susan. - Bardzo by nas pan zmartwił, wyjeżdżając
dzisiaj, prawda, kochanie?
- Oczywiście - potwierdził Jake z podejrzanym drżeniem ust. - Proszę
zjeść z nami. Józefino - skinął na pokojówkę - przygotuj miejsce dla pana.
114
RS
Chwilę pózniej Jerry siedział już za stołem. Obiad stygł mu na talerzu,
ale on rozwodził się nad planami prezydenckimi senatora.
Zack słuchał tego rozdrażniony. Nadęty bufon, pomyślał. Co jakiś czas
rzucał krótkie spojrzenie w stronę Olivii. Siedziała, obserwując Skeltona,
wsłuchana w każde słowo. Jej twarz pokrywał silny rumieniec. Ciekawe, za-
stanawiał się Zack, co go spowodowało. Czyżby aż tak była przejęta wizytą
Skeltona? Pewnie tęskniła za nim i cieszyła się, że go widzi... Nie chciał
tego zgłębiać, ale jakoś nie był w stanie myśleć o niczym innym.
115
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Poranne słońce nieśmiało przeciskało się przez zasłony. Olivia jęknęła
cicho i przewróciła się na brzuch. To jej ostami poranek na wyspie. Nie
chciała oglądać wschodu słońca, nie chciała stąd wyjeżdżać, nie chciała
żegnać się z rodziną Meritów.
A zwłaszcza z Zacharym. Otuliła się ciaśniej kołdrą i rozmarzona
przywołała w pamięci jego twarz - ostre rysy, zielone oczy, seksowne dołki
w policzkach. Znała każdy szczegół, uwielbiała nawet tę małą bliznę na
podbródku.
Przez chwilę oddawała się rozkosznym wspomnieniom, ale wkrótce
przypomniała sobie, że pewnie dzisiaj zobaczą się po raz ostatni. Jęknęła
cicho. Nieważne, czy wyjedzie stąd dzisiaj, czy za tydzień, nigdy nie będzie
mogła wyrzucić Zacka ze swojej pamięci ani ze swojego serca. Nieważne,
jak będzie wyglądało jej życie, zawsze będzie kochała Zachary'ego Merita.
Zastanawiała się, co mogłaby zrobić, żeby ich ostatni wspólny wieczór
wyglądał inaczej. %7łałowała, że nie miała okazji pobyć z Zackiem chociaż
chwilę sama, ale po kolacji Jerry oświadczył, że muszą jak najszybciej zająć
się oświadczeniem dla prasy. Przeszli więc do biblioteki, żeby nad tym
popracować, tam okazało się, że Jerry istotnie ma już przygotowany tekst,
chce tylko, żeby go potwierdzili. Zack nawet nie usiadł. Ledwie rzucił
okiem na kartki i powiedział, że wszystko jest z pewnością świetnie
opracowane, akceptuje treść oświadczenia, nie ma żadnych zastrzeżeń.
Potem wyszedł.
Nie mogła mieć mu tego za złe. Podobnie jak oni, Zack był tu
gościem, nie musiał grać roli uprzejmego gospodarza. Wyraznie miał dość
116
RS
wszystkich kłopotów, które na niego sprowadziła, i jak najszybciej chciał się
uwolnić od jej towarzystwa. Konwenanse i uprzejme zabawianie gości
zostawił reszcie rodziny. Nie był facetem, który będzie prowadził salonowe
rozmowy, kiedy zupełnie nie ma na nie ochoty.
Wiedziała, że nie może tego tak zostawić. Nie mogła przecież stąd
wyjechać, nie próbując nawet powiedzieć mu, jak bardzo jest wdzięczna za
wszystko, co dla niej zrobił. Potem każde z nich wróci do swojego świata,
ale przedtem Zack musi się dowiedzieć, jak ważny był dla niej ten czas i
wszystko, czego dzięki niemu dowiedziała się o sobie.
Zatem do dzieła! Energicznie odrzuciła kołdrę i wyskoczyła z łóżka.
Wyjrzała przez okno, niebo błyszczało różową poświatą, zapowiadał się
ładny dzień. Włożyła dżinsy i krótką, błękitną koszulkę, która pasowała do [ Pobierz całość w formacie PDF ]