[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niewiarygodna. Korupcja, bestialstwo, ciągła przemoc są tak niesamowite, tak groteskowe, \e trudno je
czasami pojąć.
- Czy bardzo się zmienił? - spytała Eryka, wcią\ myśląc o Abdulu Hamdim.
- Mniej ni\ się niektórym wydaje. Korupcja to styl \ycia. Podobnie jak nędza.
- A przekupstwo?
- To nie zmieniło się wcale - powiedział Yvon, strząsając delikatnie popiół na popielniczkę.
- Przekonałeś mnie, by nie informować policji - stwierdziła Eryka, upijając łyk wina. Naprawdę nie mam
pojęcia, czy byłabym w stanie zidentyfikować zabójców Hamdiego, a ju\ z pewnością nie chcę wpaść w bagno
azjatyckich intryg.
- To najrozsądniejsza rzecz, jaką mo\esz zrobić. Uwierz mi.
- Ale to nie daje mi spokoju. Nie mogę pomóc, lecz jednocześnie mam uczucie, \e unikam odpowiedzialności.
To znaczy byłam świadkiem morderstwa, a teraz siedzę bezczynnie. A twoim zdaniem, jeśli nie pójdę na
policję, to przysłu\ę się twojej krucjacie przeciwko czarnemu rynkowi?
- Jak najbardziej. Jeśli władze dowiedzą się o posągu Setiego I, zanim go odnajdę, wszelkie szansę na
spenetrowanie czarnego rynku pozostaną w sferze marzeń. - Yvon uniósł się nieco i ścisnął jej dłoń.
- Czy próbując odnalezć posąg, postarasz się zdemaskować zabójcę Abdula Hamdiego? - spytała Eryka.
- Oczywiście - zapewnił ją. - Ale nie zrozum mnie zle. Moim celem jest statua i kontrola nad czarnym rynkiem.
Nie jestem a\ tak naiwny, by sądzić, \e zdołam zmienić mentalność Egipcjan. Gdy jednak odnajdę morderców,
z pewnością powiadomię stosowne władze. Czy to uspokoi twoje sumienie?
- Tak.
Nagle w dole rozbłysły światła, oświetlając cytadelę. Zamek zafascynował Erykę, przywołując obrazy z
czasów wypraw krzy\owych.
- Dziś po południu powiedziałeś coś, co wprawiło mnie w zdumienie - zaczęła Eryka, odwracając się do
Strona 24
4782
Yvona. - Wspomniałeś o klątwie faraonów. Oczywiście nie wierzysz w te bzdury.
Uśmiechnął się i pozwolił kelnerowi podać aromatyczną arabską kawę.
- Klątwa faraonów! Powiedzmy, \e nie odrzucam takich koncepcji całkowicie. Staro\ytni Egipcjanie wkładali
sporo wysiłku w konserwowanie ciał zmarłych. Znani byli ze swych fascynacji okultyzmem, uchodzili za
ekspertów w dziedzinie wszelkich trucizn. Alors... - Pociągnął łyk kawy. - Wiele osób, które miały dostęp do
grobowców faraonów, zmarło w tajemniczych okolicznościach. Co do tego nie ma wątpliwości.
- A jednak naukowcy mają wątpliwości - zaprotestowała Eryka.
- Z pewnością prasa przesadziła w niektórych opowieściach, ale z grobowcem Tutenchamona wią\e się kilka
nie wyjaśnionych zgonów, chocia\by samego lorda Carnarvona. Coś w tym jest, ale sam nie wiem co.
Wspomniałem o klątwie tylko dlatego, \e dwaj kupcy, którzy, jak sama zauwa\yłaś, byli dobrym "śladem",
stracili \ycie tu\ przed spotkaniem ze mną. Przypadek? Być mo\e.
Wypili kawę i wolno pomaszerowali zboczem góry w stronę zachwycającego, aczkolwiek zrujnowanego
meczetu. Przerwali rozmowę. Urok tego miejsca napawał ich zachwytem i niepokojem. Kiedy wspinali się po
skałach, by stanąć wśród wyniosłych ścian dumnej niegdyś budowli, Yvon podał Eryce dłoń. W górze, na tle
spowitego w nocny granat nieba majaczyła niewyraznie Droga Mleczna. Eryka zawsze uwa\ała, \e magiczne
piękno Egiptu ma swe zródło w jego przeszłości i właśnie tu, w mroku średniowiecznych ruin, odczuwała to
ze zdwojoną siłą.
Kiedy ruszyli w kierunku samochodu, de Margeau otoczył ją ramieniem, nie przerywając swej opowieści o
meczecie. Zgodnie z obietnicą odwiózł ją do hotelu tu\ przed godziną dziesiątą. Jeszcze w windzie Eryka
przyznała się sama przed sobą, \e jest zauroczona. Yvon był czarującym i niezwykle przystojnym mę\czyzną.
Stanęła przed drzwiami pokoju, wsunęła klucz, otworzyła drzwi i szybkim ruchem zapaliła światło, rzucając
torbę na stojak w przedpokoju. Zamknęła za sobą drzwi i przekręciła zamek. Klimatyzacja działała pełną parą.
Nie chciała spać w sztucznie chłodzonym pokoju, ruszyła więc w stronę wyłącznika umieszczonego przy
drzwiach prowadzących na balkon.
W połowie drogi stanęła nagle jak wryta i z trudem stłumiła krzyk. W rogu pokoju siedział jakiś mę\czyzna.
Nie wykonał \adnego ruchu, nie odezwał się ani słowem. Miał wyrazne rysy Beduina, choć był starannie
ubrany w szary, jedwabny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Jego nieruchoma postać i przeszywający
wzrok sparali\owały ją. Przypominał przera\ającą rzezbę odlaną w brązie. Eryka wielokrotnie wyobra\ała
sobie, jak broniłaby się, gdyby groził jej gwałt, lecz teraz stała bezradna. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu,
opuściła z rezygnacją ręce.
- Nazywam się Ahmed Khazzan - odezwała się postać niskim i melodyjnym głosem. - Jestem Dyrektorem
Generalnym Departamentu Zabytków Egipskiej Republiki Arabskiej. Przepraszam za to wtargnięcie, ale to
konieczne. - Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął czarny, skórzany portfel. Otworzył go i wyciągnął rękę. -
Oto oficjalny dokument, jeśli pani sobie \yczy.
Eryka zbladła. Ju\ wcześniej chciała iść na policję. Wiedziała, \e powinna była to zrobić. A teraz czekały ją
tylko kłopoty. Dlaczego posłuchała Yvona? Wzrok Khazzana zahipnotyzował ją, nie była w stanie wydusić z
siebie ani słowa.
- Obawiam się, \e musi pani pójść ze mną, Eryko Baron - oznajmił Ahmed, podnosząc się z miejsca.
Eryka nigdy przedtem nie widziała tak przenikliwych oczu. Twarz mę\czyzny, równie przystojna jak twarz
Omara Sharifa, przyciągała jej uwagę, budząc jednocześnie strach. Wyjąkała coś niewyraznie i w końcu
odwróciła wzrok. Czoło pokryły jej krople zimnego potu. Poczuła wilgoć pod pachami. Nigdy wcześniej nie
miała kłopotów z władzami, więc teraz była przera\ona. Mechanicznie nało\yła sweter i sięgnęła po torbę.
Otwierając drzwi na korytarz, Ahmed nie odezwał się ani słowem. Wyraz nadzwyczajnego skupienia nie
zniknął z jego twarzy. Eryka wyobraziła sobie wilgotne, przera\ające cele więzienia. Ruszyła za Khazzanem w
stronę recepcji. Boston wydał jej się nagle odległym miejscem.
Przed wejściem do Hiltona Ahmed machnął ręką. Po chwili ich oczom ukazał się czarny sedan. Mę\czyzna
otworzył tylne drzwi i poprosił dziewczynę, by wsiadła. Nie oponowała w nadziei, \e jej gotowość do [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
niewiarygodna. Korupcja, bestialstwo, ciągła przemoc są tak niesamowite, tak groteskowe, \e trudno je
czasami pojąć.
- Czy bardzo się zmienił? - spytała Eryka, wcią\ myśląc o Abdulu Hamdim.
- Mniej ni\ się niektórym wydaje. Korupcja to styl \ycia. Podobnie jak nędza.
- A przekupstwo?
- To nie zmieniło się wcale - powiedział Yvon, strząsając delikatnie popiół na popielniczkę.
- Przekonałeś mnie, by nie informować policji - stwierdziła Eryka, upijając łyk wina. Naprawdę nie mam
pojęcia, czy byłabym w stanie zidentyfikować zabójców Hamdiego, a ju\ z pewnością nie chcę wpaść w bagno
azjatyckich intryg.
- To najrozsądniejsza rzecz, jaką mo\esz zrobić. Uwierz mi.
- Ale to nie daje mi spokoju. Nie mogę pomóc, lecz jednocześnie mam uczucie, \e unikam odpowiedzialności.
To znaczy byłam świadkiem morderstwa, a teraz siedzę bezczynnie. A twoim zdaniem, jeśli nie pójdę na
policję, to przysłu\ę się twojej krucjacie przeciwko czarnemu rynkowi?
- Jak najbardziej. Jeśli władze dowiedzą się o posągu Setiego I, zanim go odnajdę, wszelkie szansę na
spenetrowanie czarnego rynku pozostaną w sferze marzeń. - Yvon uniósł się nieco i ścisnął jej dłoń.
- Czy próbując odnalezć posąg, postarasz się zdemaskować zabójcę Abdula Hamdiego? - spytała Eryka.
- Oczywiście - zapewnił ją. - Ale nie zrozum mnie zle. Moim celem jest statua i kontrola nad czarnym rynkiem.
Nie jestem a\ tak naiwny, by sądzić, \e zdołam zmienić mentalność Egipcjan. Gdy jednak odnajdę morderców,
z pewnością powiadomię stosowne władze. Czy to uspokoi twoje sumienie?
- Tak.
Nagle w dole rozbłysły światła, oświetlając cytadelę. Zamek zafascynował Erykę, przywołując obrazy z
czasów wypraw krzy\owych.
- Dziś po południu powiedziałeś coś, co wprawiło mnie w zdumienie - zaczęła Eryka, odwracając się do
Strona 24
4782
Yvona. - Wspomniałeś o klątwie faraonów. Oczywiście nie wierzysz w te bzdury.
Uśmiechnął się i pozwolił kelnerowi podać aromatyczną arabską kawę.
- Klątwa faraonów! Powiedzmy, \e nie odrzucam takich koncepcji całkowicie. Staro\ytni Egipcjanie wkładali
sporo wysiłku w konserwowanie ciał zmarłych. Znani byli ze swych fascynacji okultyzmem, uchodzili za
ekspertów w dziedzinie wszelkich trucizn. Alors... - Pociągnął łyk kawy. - Wiele osób, które miały dostęp do
grobowców faraonów, zmarło w tajemniczych okolicznościach. Co do tego nie ma wątpliwości.
- A jednak naukowcy mają wątpliwości - zaprotestowała Eryka.
- Z pewnością prasa przesadziła w niektórych opowieściach, ale z grobowcem Tutenchamona wią\e się kilka
nie wyjaśnionych zgonów, chocia\by samego lorda Carnarvona. Coś w tym jest, ale sam nie wiem co.
Wspomniałem o klątwie tylko dlatego, \e dwaj kupcy, którzy, jak sama zauwa\yłaś, byli dobrym "śladem",
stracili \ycie tu\ przed spotkaniem ze mną. Przypadek? Być mo\e.
Wypili kawę i wolno pomaszerowali zboczem góry w stronę zachwycającego, aczkolwiek zrujnowanego
meczetu. Przerwali rozmowę. Urok tego miejsca napawał ich zachwytem i niepokojem. Kiedy wspinali się po
skałach, by stanąć wśród wyniosłych ścian dumnej niegdyś budowli, Yvon podał Eryce dłoń. W górze, na tle
spowitego w nocny granat nieba majaczyła niewyraznie Droga Mleczna. Eryka zawsze uwa\ała, \e magiczne
piękno Egiptu ma swe zródło w jego przeszłości i właśnie tu, w mroku średniowiecznych ruin, odczuwała to
ze zdwojoną siłą.
Kiedy ruszyli w kierunku samochodu, de Margeau otoczył ją ramieniem, nie przerywając swej opowieści o
meczecie. Zgodnie z obietnicą odwiózł ją do hotelu tu\ przed godziną dziesiątą. Jeszcze w windzie Eryka
przyznała się sama przed sobą, \e jest zauroczona. Yvon był czarującym i niezwykle przystojnym mę\czyzną.
Stanęła przed drzwiami pokoju, wsunęła klucz, otworzyła drzwi i szybkim ruchem zapaliła światło, rzucając
torbę na stojak w przedpokoju. Zamknęła za sobą drzwi i przekręciła zamek. Klimatyzacja działała pełną parą.
Nie chciała spać w sztucznie chłodzonym pokoju, ruszyła więc w stronę wyłącznika umieszczonego przy
drzwiach prowadzących na balkon.
W połowie drogi stanęła nagle jak wryta i z trudem stłumiła krzyk. W rogu pokoju siedział jakiś mę\czyzna.
Nie wykonał \adnego ruchu, nie odezwał się ani słowem. Miał wyrazne rysy Beduina, choć był starannie
ubrany w szary, jedwabny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Jego nieruchoma postać i przeszywający
wzrok sparali\owały ją. Przypominał przera\ającą rzezbę odlaną w brązie. Eryka wielokrotnie wyobra\ała
sobie, jak broniłaby się, gdyby groził jej gwałt, lecz teraz stała bezradna. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu,
opuściła z rezygnacją ręce.
- Nazywam się Ahmed Khazzan - odezwała się postać niskim i melodyjnym głosem. - Jestem Dyrektorem
Generalnym Departamentu Zabytków Egipskiej Republiki Arabskiej. Przepraszam za to wtargnięcie, ale to
konieczne. - Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął czarny, skórzany portfel. Otworzył go i wyciągnął rękę. -
Oto oficjalny dokument, jeśli pani sobie \yczy.
Eryka zbladła. Ju\ wcześniej chciała iść na policję. Wiedziała, \e powinna była to zrobić. A teraz czekały ją
tylko kłopoty. Dlaczego posłuchała Yvona? Wzrok Khazzana zahipnotyzował ją, nie była w stanie wydusić z
siebie ani słowa.
- Obawiam się, \e musi pani pójść ze mną, Eryko Baron - oznajmił Ahmed, podnosząc się z miejsca.
Eryka nigdy przedtem nie widziała tak przenikliwych oczu. Twarz mę\czyzny, równie przystojna jak twarz
Omara Sharifa, przyciągała jej uwagę, budząc jednocześnie strach. Wyjąkała coś niewyraznie i w końcu
odwróciła wzrok. Czoło pokryły jej krople zimnego potu. Poczuła wilgoć pod pachami. Nigdy wcześniej nie
miała kłopotów z władzami, więc teraz była przera\ona. Mechanicznie nało\yła sweter i sięgnęła po torbę.
Otwierając drzwi na korytarz, Ahmed nie odezwał się ani słowem. Wyraz nadzwyczajnego skupienia nie
zniknął z jego twarzy. Eryka wyobraziła sobie wilgotne, przera\ające cele więzienia. Ruszyła za Khazzanem w
stronę recepcji. Boston wydał jej się nagle odległym miejscem.
Przed wejściem do Hiltona Ahmed machnął ręką. Po chwili ich oczom ukazał się czarny sedan. Mę\czyzna
otworzył tylne drzwi i poprosił dziewczynę, by wsiadła. Nie oponowała w nadziei, \e jej gotowość do [ Pobierz całość w formacie PDF ]