[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pościel i zejdziemy do piwnicy. Chata może się zawalić lada moment.
Piwnica nie przypomina może hotelu z trzema gwiazdkami, ale jest w niej
sucho i bezpiecznie. - Wyszli do kuchni. Leo trzymał w ręku swoją
najcenniejszą rzecz - futerał ze skrzypcami.
Klara odsunęła dywanik leżący na podłodze i oczom Leonarda ukazała
się prostokątna klapa. Wspólnymi siłami pociągnęli za uchwyt. Otworzyła
się przed nimi ponura, ciemna czeluść.
Klara zastanawiała się, co zabrać ze sobą do tego domowego schronu.
Przede wszystkim światło. Podała Leonardowi lampę i zapałki. - Znieś to i
wróć. Stań na schodach, będę ci podawała inne rzeczy.
Ze spiżarni zabrała bochenek chleba, metkę i resztę ciasta z poprzedniego
dnia. Zapakowała wszystko do kartonowego pudła, do którego włożyła
jeszcze nóż, łyżkę i wstawiła dzban z wodą. Pewnie będą tam siedzieć tak
długo, aż dzieci nie powrócą.
Podała Leonardowi pudło i wróciła po skrzynkę z winem. Leo zniósł
wszystko na dół. Rozejrzała się jeszcze raz i zeszła do piwnicy, zatrzaskując
za sobą klapę.
Do piwnicy docierały tylko słabe pomruki burzy. Lampa oświetlała
nagie, ale suche ściany.
Leo sporządził legowisko z koców, poduszek, prześcieradeł i kołder.
Klara miała wrażenie, że nerwy za chwilę odmówią jej posłuszeństwa. Leo
zrozumiał to, objął ją i przytulił mocno. Potem posadził delikatnie na
posłaniu. Zauważyła skrzypce Leonarda oparte ostrożnie o ścianę.
Rozbawiło ją to. Bezcenny stradivarius w piwnicy starej rozwalającej się
chałupy. Zmiała się i śmiała, aż w końcu ten śmiech przerodził się w szloch.
Leo milczał. Usiadł tylko przy niej i zaczął jej masować kark.
- Wszystko ulegnie zniszczeniu - mówiła szlochając. Przytuliła się do
Leonarda, trzęsąc się z zimna. Leo naciągnął na nich gruby koc. Siedzieli
tak przez chwilę wzajemnie się ogrzewając. - Ayk wina dobrze ci zrobi -
stwierdził nagle Leo. Wstał. Czy mamy korkociąg?
- Nie.
- Też dobrze. Zawsze chciałem to zrobić. - Leo odszedł na bok i utrącił
szyjkę butelki o występ muru. - No proszę, nie uroniłem ani kropli. - Nalał
wina do kubka i podał go Klarze.
RS
62
- Dziękuję. Nie wiem, co się ze mną dzieje. - Klara ciągle jeszcze drżała i
szczękała zębami.
- To szok. - Leo usiadł koło niej z butelką w jednej ręce i kubkiem w
drugiej.
Klara wypiła wino duszkiem. Leo nalał jej znowu. Kiedy i tę porcję
chciała wypić w takim tempie jak pierwszą, przytrzymał jej rękę.
- Poczekaj trochę, bo się upijesz.
- A może ja właśnie chcę się upić? - spojrzała z rozpaczą w górę. Wali
się w gruzy coś, co bardzo kochałam. - Dzięki dobroczynnemu działaniu
wina, Klara przestała już dygotać. Zrobiło się jej cieplej.
- Poproszę jeszcze.
Leo dolał wina i roześmiał się nagle.
- Co się stało? - Klara spojrzała pytająco.
- Piłem już wino w różnych okolicznościach, ale czegoś takiego jeszcze
nie przeżyłem.
- No to wypijmy! - Klara upiła potężny łyk.
- Pijesz to świetne wino jak wodę - Leo zganił Klarę.
Klara czuła się już znacznie lepiej. - To jest rzeczywiście bardzo dobry
gatunek. A wiesz co, jeśli już urządziliśmy sobie przyjęcie, to przydałoby
się jeszcze trochę muzyki. Zagrasz coś?
- Tu w piwnicy? - Leo zdziwił się najpierw, ale potem wzruszył
ramionami. - A właściwie - dlaczego by nie? Co byś chciała usłyszeć?
- Jakąś żywą melodię.
Po krótkim namyśle Leo zaczął grać urywek z Carmen". Klara słuchała
w skupieniu czując, jak się powoli odpręża. Burza na zewnątrz już jej tak
nie przerażała. Głośno krzyknęła brawo", klaszcząc w dłonie, gdy Leo
skończył grę. Potem znowu napiła się wina.
Leo skłonił się z uśmiechem. Ostrożnie schował swój cenny instrument
do futerału. Klara wyciągnęła w jego stronę pusty kubek, który napełnił
ponownie, kręcąc jednak z dezaprobatą głową.
- Zimno tu - stwierdził Leo rozcierając ręce.
Klara odsunęła koc zapraszającym gestem. - Chodz tu, zanim
zamarzniesz - zaproponowała i od razu ugryzła się w język. Wzajemna
bliskość mogła na nich zle podziałać. - Ile właściwie masz lat?. - spytała,
żeby przerwać ciszę.
- Czterdzieści pięć. Dlaczego pytasz?
- Ta brunetka, którą spotkałam u ciebie, jest twoją przyjaciółką?
- Ojej, za sprawą wina zrobiła się gadatliwa.
- Dżentelmen nie opowiada o swoich romansach.
RS
63
- Ale ty przecież nie jesteś dżentelmenem. - Klara obrzuciła go
szyderczym spojrzeniem.
- Jesteś niemożliwa! Chcesz jeszcze wina? - nalał jej i sobie. Butelka
była już pusta.
- Nie myślałeś chyba, że wylądujesz w piwnicy? - Klara roześmiała się
wesoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
pościel i zejdziemy do piwnicy. Chata może się zawalić lada moment.
Piwnica nie przypomina może hotelu z trzema gwiazdkami, ale jest w niej
sucho i bezpiecznie. - Wyszli do kuchni. Leo trzymał w ręku swoją
najcenniejszą rzecz - futerał ze skrzypcami.
Klara odsunęła dywanik leżący na podłodze i oczom Leonarda ukazała
się prostokątna klapa. Wspólnymi siłami pociągnęli za uchwyt. Otworzyła
się przed nimi ponura, ciemna czeluść.
Klara zastanawiała się, co zabrać ze sobą do tego domowego schronu.
Przede wszystkim światło. Podała Leonardowi lampę i zapałki. - Znieś to i
wróć. Stań na schodach, będę ci podawała inne rzeczy.
Ze spiżarni zabrała bochenek chleba, metkę i resztę ciasta z poprzedniego
dnia. Zapakowała wszystko do kartonowego pudła, do którego włożyła
jeszcze nóż, łyżkę i wstawiła dzban z wodą. Pewnie będą tam siedzieć tak
długo, aż dzieci nie powrócą.
Podała Leonardowi pudło i wróciła po skrzynkę z winem. Leo zniósł
wszystko na dół. Rozejrzała się jeszcze raz i zeszła do piwnicy, zatrzaskując
za sobą klapę.
Do piwnicy docierały tylko słabe pomruki burzy. Lampa oświetlała
nagie, ale suche ściany.
Leo sporządził legowisko z koców, poduszek, prześcieradeł i kołder.
Klara miała wrażenie, że nerwy za chwilę odmówią jej posłuszeństwa. Leo
zrozumiał to, objął ją i przytulił mocno. Potem posadził delikatnie na
posłaniu. Zauważyła skrzypce Leonarda oparte ostrożnie o ścianę.
Rozbawiło ją to. Bezcenny stradivarius w piwnicy starej rozwalającej się
chałupy. Zmiała się i śmiała, aż w końcu ten śmiech przerodził się w szloch.
Leo milczał. Usiadł tylko przy niej i zaczął jej masować kark.
- Wszystko ulegnie zniszczeniu - mówiła szlochając. Przytuliła się do
Leonarda, trzęsąc się z zimna. Leo naciągnął na nich gruby koc. Siedzieli
tak przez chwilę wzajemnie się ogrzewając. - Ayk wina dobrze ci zrobi -
stwierdził nagle Leo. Wstał. Czy mamy korkociąg?
- Nie.
- Też dobrze. Zawsze chciałem to zrobić. - Leo odszedł na bok i utrącił
szyjkę butelki o występ muru. - No proszę, nie uroniłem ani kropli. - Nalał
wina do kubka i podał go Klarze.
RS
62
- Dziękuję. Nie wiem, co się ze mną dzieje. - Klara ciągle jeszcze drżała i
szczękała zębami.
- To szok. - Leo usiadł koło niej z butelką w jednej ręce i kubkiem w
drugiej.
Klara wypiła wino duszkiem. Leo nalał jej znowu. Kiedy i tę porcję
chciała wypić w takim tempie jak pierwszą, przytrzymał jej rękę.
- Poczekaj trochę, bo się upijesz.
- A może ja właśnie chcę się upić? - spojrzała z rozpaczą w górę. Wali
się w gruzy coś, co bardzo kochałam. - Dzięki dobroczynnemu działaniu
wina, Klara przestała już dygotać. Zrobiło się jej cieplej.
- Poproszę jeszcze.
Leo dolał wina i roześmiał się nagle.
- Co się stało? - Klara spojrzała pytająco.
- Piłem już wino w różnych okolicznościach, ale czegoś takiego jeszcze
nie przeżyłem.
- No to wypijmy! - Klara upiła potężny łyk.
- Pijesz to świetne wino jak wodę - Leo zganił Klarę.
Klara czuła się już znacznie lepiej. - To jest rzeczywiście bardzo dobry
gatunek. A wiesz co, jeśli już urządziliśmy sobie przyjęcie, to przydałoby
się jeszcze trochę muzyki. Zagrasz coś?
- Tu w piwnicy? - Leo zdziwił się najpierw, ale potem wzruszył
ramionami. - A właściwie - dlaczego by nie? Co byś chciała usłyszeć?
- Jakąś żywą melodię.
Po krótkim namyśle Leo zaczął grać urywek z Carmen". Klara słuchała
w skupieniu czując, jak się powoli odpręża. Burza na zewnątrz już jej tak
nie przerażała. Głośno krzyknęła brawo", klaszcząc w dłonie, gdy Leo
skończył grę. Potem znowu napiła się wina.
Leo skłonił się z uśmiechem. Ostrożnie schował swój cenny instrument
do futerału. Klara wyciągnęła w jego stronę pusty kubek, który napełnił
ponownie, kręcąc jednak z dezaprobatą głową.
- Zimno tu - stwierdził Leo rozcierając ręce.
Klara odsunęła koc zapraszającym gestem. - Chodz tu, zanim
zamarzniesz - zaproponowała i od razu ugryzła się w język. Wzajemna
bliskość mogła na nich zle podziałać. - Ile właściwie masz lat?. - spytała,
żeby przerwać ciszę.
- Czterdzieści pięć. Dlaczego pytasz?
- Ta brunetka, którą spotkałam u ciebie, jest twoją przyjaciółką?
- Ojej, za sprawą wina zrobiła się gadatliwa.
- Dżentelmen nie opowiada o swoich romansach.
RS
63
- Ale ty przecież nie jesteś dżentelmenem. - Klara obrzuciła go
szyderczym spojrzeniem.
- Jesteś niemożliwa! Chcesz jeszcze wina? - nalał jej i sobie. Butelka
była już pusta.
- Nie myślałeś chyba, że wylądujesz w piwnicy? - Klara roześmiała się
wesoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]