[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie chcę z nią wędrować! zirytował się Mike. Sam widzisz, w jakie
kłopoty nas wpędziła.
Kłopoty? zdziwił się Verily. Głupiałem już z nudów w Nowej Anglii.
Wszystko tu jest takie spokojne. Wszystko toczy się gładko, większość sporów
rozstrzyga się pokojowo, sąsiedzi jakoś żyją obok siebie, ludzie są za bardzo
szczęśliwi. Wielkie nieba, przecież jestem prawnikiem! Niewiele brakowało, że-
bym tu zwariował.
* * *
Z początku wielebny Study próbował ją zlekceważyć.
Rozumiem, że jesteś zafascynowana ideą czarów, ale to rzecz z przeszłości,
droga Purity.
Przechwalali się tym oświadczyła Purity. Nie pytałam ich nawet.
O to właśnie chodzi, rozumiesz tłumaczył kapłan. Nie są z Nowej
Anglii, a przybysze lubią drwić z naszego ścisłego posłuszeństwa Pismu. %7łarto-
wali sobie z ciebie.
Wcale nie upierała się Purity. A jeśli mi pan nie pomoże, sama pójdę
prosto do strażników pokoju.
106
Nie, nie. Study wystraszył się. Nie wolno ci tego robić.
Dlaczego nie? Zeznanie kobiety liczy się przed sądem. Nawet zeznanie
sieroty, mam nadzieję.
Tu nie chodzi o. . . Purity, czy zdajesz sobie sprawę, w jakie kłopoty się
wpędzasz tymi szalonymi oskarżeniami?
Nie są szalone. I dobrze wiem to, czego tak bardzo stara się pan nie powie-
dzieć: że moi rodzice zostali powieszeni za czary.
Co?! oburzył się Study. Kto ci naopowiadał takich bzdur? Kto roz-
głasza takie plotki?
Chce pan powiedzieć, że tak nie było?
Nie mam pojęcia, ale nie wyobrażam sobie, żeby to była prawda. W tej
części Nowej Anglii nie było procesu o czary od. . . o wiele dłużej, niż żyjesz na
tym świecie.
Ale proces nie odbył się tutaj. Odbył się w Netticut.
To trochę daleko, nie wydaje ci się? Dlaczego akurat Netticut?
Wielebny Study, im dłużej rozmawiamy, tym dalej uciekają ci ludzie. A je-
den z nich jest papistą, Francuzem, sprowadzonym tutaj pod fałszywą tożsamo-
ścią. Udawał niemowę.
Wielebny Study westchnął.
Widzę, że wcale mnie pan nie szanuje, tak samo jak wszyscy inni
oświadczyła Purity.
Więc o to ci chodzi? Próbujesz zyskać sobie szacunek?
Nie, wcale nie!
Ponieważ w ten sposób nic nie osiągniesz. Pamiętam procesy w Salem. No,
nie pamiętam ich osobiście, nawet mnie tam nie było, ale hańba tego miasteczka
wciąż jest żywa. Tak wielu zabito, opierając się na zeznaniach grupki rozhistery-
zowanych dziewcząt. Dziewczęta pozostały bez kary, jak wiesz. Przeżyły swoje
żywoty tak, jak pozwoliło im sumienie, ponieważ żaden ziemski sędzia nie po-
trafiłby rozpoznać, które oskarżenia wniesiono złośliwie, a które były skutkiem
złudzenia i wpływu mentalności tłumu.
Nie jestem grupą i nie jestem rozhisteryzowana.
Jednak takie oskarżenia wzbudzają pewien sceptycyzm.
To bzdura. Ludzie wierzą w czary, wielebny Study. Wszyscy. Robią kontro-
le na granicach. Nawołują. . . Nie, pan na kazaniach nawołuje do walki z czarami.
To takie skomplikowane. Na kazaniach mówię o próbach korzystania
z ukrytych mocy. Nawet jeśli istnieją, nie wolno ich używać, by uzyskać przewa-
gę nad bliznimi, a nawet by zdobyć podziw przyjaciół. Ale formalne oskarżenie
o czary. . . To wymaga zarzutu kontaktów z szatanem, służenia złu. Zależnie od
tego, kto prowadzi przesłuchanie, mogą się pojawić pytania o sabaty czarownic,
trzeba wymieniać nazwiska. Te sprawy wymykają się spod kontroli.
107
Oczywiście, że skłamią o szatanie. Przy mnie nie wspomnieli o nim ani
słowem.
Właśnie. Czyli to nie czary, sama rozumiesz.
Ale czy nie tego się właśnie spodziewamy? spytała Purity. Czy nie
oczekujemy po czarowniku kłamstwa?
To właśnie zdarzyło się w Salem! zawołał Study. Zaprzeczenia inter-
pretowali jako kłamstwa, jako próby ukrycia wpływów szatana w społeczności.
Ale pózniej odkryto, uświadomiono sobie, że w ogóle nie było żadnych czarów,
że wyznania, jakie uzyskano, wszystkie motywowane były egoistycznym pragnie-
niem zachowania życia, podczas gdy na szubienicę trafili jedynie ci, którzy nie
chcieli kłamać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Nie chcę z nią wędrować! zirytował się Mike. Sam widzisz, w jakie
kłopoty nas wpędziła.
Kłopoty? zdziwił się Verily. Głupiałem już z nudów w Nowej Anglii.
Wszystko tu jest takie spokojne. Wszystko toczy się gładko, większość sporów
rozstrzyga się pokojowo, sąsiedzi jakoś żyją obok siebie, ludzie są za bardzo
szczęśliwi. Wielkie nieba, przecież jestem prawnikiem! Niewiele brakowało, że-
bym tu zwariował.
* * *
Z początku wielebny Study próbował ją zlekceważyć.
Rozumiem, że jesteś zafascynowana ideą czarów, ale to rzecz z przeszłości,
droga Purity.
Przechwalali się tym oświadczyła Purity. Nie pytałam ich nawet.
O to właśnie chodzi, rozumiesz tłumaczył kapłan. Nie są z Nowej
Anglii, a przybysze lubią drwić z naszego ścisłego posłuszeństwa Pismu. %7łarto-
wali sobie z ciebie.
Wcale nie upierała się Purity. A jeśli mi pan nie pomoże, sama pójdę
prosto do strażników pokoju.
106
Nie, nie. Study wystraszył się. Nie wolno ci tego robić.
Dlaczego nie? Zeznanie kobiety liczy się przed sądem. Nawet zeznanie
sieroty, mam nadzieję.
Tu nie chodzi o. . . Purity, czy zdajesz sobie sprawę, w jakie kłopoty się
wpędzasz tymi szalonymi oskarżeniami?
Nie są szalone. I dobrze wiem to, czego tak bardzo stara się pan nie powie-
dzieć: że moi rodzice zostali powieszeni za czary.
Co?! oburzył się Study. Kto ci naopowiadał takich bzdur? Kto roz-
głasza takie plotki?
Chce pan powiedzieć, że tak nie było?
Nie mam pojęcia, ale nie wyobrażam sobie, żeby to była prawda. W tej
części Nowej Anglii nie było procesu o czary od. . . o wiele dłużej, niż żyjesz na
tym świecie.
Ale proces nie odbył się tutaj. Odbył się w Netticut.
To trochę daleko, nie wydaje ci się? Dlaczego akurat Netticut?
Wielebny Study, im dłużej rozmawiamy, tym dalej uciekają ci ludzie. A je-
den z nich jest papistą, Francuzem, sprowadzonym tutaj pod fałszywą tożsamo-
ścią. Udawał niemowę.
Wielebny Study westchnął.
Widzę, że wcale mnie pan nie szanuje, tak samo jak wszyscy inni
oświadczyła Purity.
Więc o to ci chodzi? Próbujesz zyskać sobie szacunek?
Nie, wcale nie!
Ponieważ w ten sposób nic nie osiągniesz. Pamiętam procesy w Salem. No,
nie pamiętam ich osobiście, nawet mnie tam nie było, ale hańba tego miasteczka
wciąż jest żywa. Tak wielu zabito, opierając się na zeznaniach grupki rozhistery-
zowanych dziewcząt. Dziewczęta pozostały bez kary, jak wiesz. Przeżyły swoje
żywoty tak, jak pozwoliło im sumienie, ponieważ żaden ziemski sędzia nie po-
trafiłby rozpoznać, które oskarżenia wniesiono złośliwie, a które były skutkiem
złudzenia i wpływu mentalności tłumu.
Nie jestem grupą i nie jestem rozhisteryzowana.
Jednak takie oskarżenia wzbudzają pewien sceptycyzm.
To bzdura. Ludzie wierzą w czary, wielebny Study. Wszyscy. Robią kontro-
le na granicach. Nawołują. . . Nie, pan na kazaniach nawołuje do walki z czarami.
To takie skomplikowane. Na kazaniach mówię o próbach korzystania
z ukrytych mocy. Nawet jeśli istnieją, nie wolno ich używać, by uzyskać przewa-
gę nad bliznimi, a nawet by zdobyć podziw przyjaciół. Ale formalne oskarżenie
o czary. . . To wymaga zarzutu kontaktów z szatanem, służenia złu. Zależnie od
tego, kto prowadzi przesłuchanie, mogą się pojawić pytania o sabaty czarownic,
trzeba wymieniać nazwiska. Te sprawy wymykają się spod kontroli.
107
Oczywiście, że skłamią o szatanie. Przy mnie nie wspomnieli o nim ani
słowem.
Właśnie. Czyli to nie czary, sama rozumiesz.
Ale czy nie tego się właśnie spodziewamy? spytała Purity. Czy nie
oczekujemy po czarowniku kłamstwa?
To właśnie zdarzyło się w Salem! zawołał Study. Zaprzeczenia inter-
pretowali jako kłamstwa, jako próby ukrycia wpływów szatana w społeczności.
Ale pózniej odkryto, uświadomiono sobie, że w ogóle nie było żadnych czarów,
że wyznania, jakie uzyskano, wszystkie motywowane były egoistycznym pragnie-
niem zachowania życia, podczas gdy na szubienicę trafili jedynie ci, którzy nie
chcieli kłamać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]