[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na to nie licz.
- Dlaczego? - spytała, na próżno próbując się uwolnić. - Mimo tego, co się dziś
stało, nienawidzisz mnie. Lepiej, żebyś mi pomógł wyjechać.
Nie! To jedno słowo jak echo pobrzmiewało w jego głowie.
- Nie pozwolę ci wyjechać właśnie ze względu na to, co się dziś stało. Jeszcze nie
teraz.
- Co? - Wyrwała mu się ze złością.
- Słyszałaś - powiedział, wciąż czując na dłoni miękkość jej skóry. - Nie mamy
przyszłości, przeszłość jest stracona, mamy tylko to, co się dzieje teraz.
- A co się właściwie dzieje? - spytała, cofając się o krok. - To podobno tylko
seks. Czy to jest takie ważne?
Gabe przeszył ją wzrokiem.
- Nic nam więcej nie zostało.
- Masz rację - odparła cicho. - Zmieniłeś się nie do poznania.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
- Jak to Culp i Bergman zerwali kontrakt? - Debbie podskoczyła na krześle jak
rażona prądem.
Z niedowierzaniem słuchała głosu kierowniczki biura. Jeszcze wczoraj wszystko
było w porządku. Jeden dzień, a taka zmiana.
- Po prostu... - tłumaczyła Kara Stevens. - Dyrektor administracyjny zadzwonił
rano i powiedział, że zaczynają współpracę z innym biurem podróży.
Debbie poczuła ucisk w żołądku. Nie dość, że miała trudną noc i cierpiała z
miłości do mężczyzny, który ją wykorzystał, to teraz ma kłopoty w pracy. Z dnia na
dzień traci najważniejszego klienta.
- Nie rozumiem - wymamrotała, przechadzając się nerwowo po pokoju.
- Ja też. Zgodnie z twoim poleceniem wczoraj wysłałam im papiery do
podpisania w związku z rejsem integracyjnym. Wszystko było w porządku - mówiła
zdenerwowana Kara, połykając sylaby. - A dziś rano dzwonią i bez wyjaśnienia
zrywają umowę. Przysięgam, że nie zrobiłam nic złego! Wszystko wykonałam zgodnie
z twoim poleceniem.
- To niemożliwe. - Debbie wyszła na taras i stanęła w słońcu.
Zmrużyła oczy i patrzyła na pływające żaglówki. Widok był jak z pocztówki.
Jednak w świecie Debbie nie było tak różowo. Sparaliżował ją nagły strach. Z trudem
przełknęła ślinę.
- Powiedzieli, z kim zamierzają współpracować?
- Nie - odparła cicho Kara. - Oświadczyli tylko, że z nami koniec. Debbie, tak mi
przykro. Wierz mi, czujÄ™ siÄ™ okropnie. To takie nieprzyjemne.
Nieprzyjemne? To katastrofa. Kara nie zdawała sobie sprawy, że bez Culpa i
Bergmana biuro podróży może zbankrutować. Debbie powoli budowała swoją firmę, a
przez ostatnie dwa lata kontrakt z C&B był najważniejszym zródłem jej dochodów.
Okazało się, że ludzie coraz częściej rezerwowali wycieczki przez internet i biuro
podróży nie było im potrzebne. Oczywiście, Debbie była pewna, że nie mają racji.
Można było zarezerwować sobie wycieczkę, ale co robić, gdy linia lotnicza strajkuje,
kiedy akurat zwiedza się Irlandię, w Istambule ginie bagaż lub nagle trzeba wrócić do
domu? Takimi problemami zajmuje się dobre biuro podróży. Przez ostatnie lata Debbie
wiele razy wyciągała swoich klientów z tarapatów. Teraz jednak nikt tego nie pamiętał,
bo prościej było wejść do internetu i jednym kliknięciem załatwić sobie wycieczkę.
S
R
- Co mam robić? - spytała Kara.
- Nic - odparła Debbie, kładąc rękę na poręczy.
Nie mogły nic zrobić, tym bardziej że Debbie była więzniem na wyspie.
- Nic nie rób, dopóki nie wrócę - poleciła Debbie.
- Kiedy będziesz? - spytała Kara z pretensją w głosie. - Zgodziłam się na
zastępstwo, ale miałaś wrócić tydzień temu.
- Wiem - odparła, czując bezsilność i frustrację.
Gdyby nie ta historia, byłaby teraz na miejscu i umówiłaby się z C&B na
spotkanie. Może udałoby się wszystko naprawić.
- Mam tu sprawę do załatwienia i przełożyłam wyjazd.
- Na kiedy?
- Jeszcze nie wiem - plątała się Debbie, żałując, że nie może wyładować złości na
złodziejce biżuterii. - Mam nadzieję, że niebawem.
- Ja też, bo nie nadaję się na szefa. To dla mnie zbyt stresujące.
Debbie westchnęła i podniosła wzrok. Kara była miłą dziewczyną, miała dobry
kontakt z ludzmi, była bystra, ale nie umiała sobie radzić ze stresem. Najpierw wpadała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Na to nie licz.
- Dlaczego? - spytała, na próżno próbując się uwolnić. - Mimo tego, co się dziś
stało, nienawidzisz mnie. Lepiej, żebyś mi pomógł wyjechać.
Nie! To jedno słowo jak echo pobrzmiewało w jego głowie.
- Nie pozwolę ci wyjechać właśnie ze względu na to, co się dziś stało. Jeszcze nie
teraz.
- Co? - Wyrwała mu się ze złością.
- Słyszałaś - powiedział, wciąż czując na dłoni miękkość jej skóry. - Nie mamy
przyszłości, przeszłość jest stracona, mamy tylko to, co się dzieje teraz.
- A co się właściwie dzieje? - spytała, cofając się o krok. - To podobno tylko
seks. Czy to jest takie ważne?
Gabe przeszył ją wzrokiem.
- Nic nam więcej nie zostało.
- Masz rację - odparła cicho. - Zmieniłeś się nie do poznania.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
- Jak to Culp i Bergman zerwali kontrakt? - Debbie podskoczyła na krześle jak
rażona prądem.
Z niedowierzaniem słuchała głosu kierowniczki biura. Jeszcze wczoraj wszystko
było w porządku. Jeden dzień, a taka zmiana.
- Po prostu... - tłumaczyła Kara Stevens. - Dyrektor administracyjny zadzwonił
rano i powiedział, że zaczynają współpracę z innym biurem podróży.
Debbie poczuła ucisk w żołądku. Nie dość, że miała trudną noc i cierpiała z
miłości do mężczyzny, który ją wykorzystał, to teraz ma kłopoty w pracy. Z dnia na
dzień traci najważniejszego klienta.
- Nie rozumiem - wymamrotała, przechadzając się nerwowo po pokoju.
- Ja też. Zgodnie z twoim poleceniem wczoraj wysłałam im papiery do
podpisania w związku z rejsem integracyjnym. Wszystko było w porządku - mówiła
zdenerwowana Kara, połykając sylaby. - A dziś rano dzwonią i bez wyjaśnienia
zrywają umowę. Przysięgam, że nie zrobiłam nic złego! Wszystko wykonałam zgodnie
z twoim poleceniem.
- To niemożliwe. - Debbie wyszła na taras i stanęła w słońcu.
Zmrużyła oczy i patrzyła na pływające żaglówki. Widok był jak z pocztówki.
Jednak w świecie Debbie nie było tak różowo. Sparaliżował ją nagły strach. Z trudem
przełknęła ślinę.
- Powiedzieli, z kim zamierzają współpracować?
- Nie - odparła cicho Kara. - Oświadczyli tylko, że z nami koniec. Debbie, tak mi
przykro. Wierz mi, czujÄ™ siÄ™ okropnie. To takie nieprzyjemne.
Nieprzyjemne? To katastrofa. Kara nie zdawała sobie sprawy, że bez Culpa i
Bergmana biuro podróży może zbankrutować. Debbie powoli budowała swoją firmę, a
przez ostatnie dwa lata kontrakt z C&B był najważniejszym zródłem jej dochodów.
Okazało się, że ludzie coraz częściej rezerwowali wycieczki przez internet i biuro
podróży nie było im potrzebne. Oczywiście, Debbie była pewna, że nie mają racji.
Można było zarezerwować sobie wycieczkę, ale co robić, gdy linia lotnicza strajkuje,
kiedy akurat zwiedza się Irlandię, w Istambule ginie bagaż lub nagle trzeba wrócić do
domu? Takimi problemami zajmuje się dobre biuro podróży. Przez ostatnie lata Debbie
wiele razy wyciągała swoich klientów z tarapatów. Teraz jednak nikt tego nie pamiętał,
bo prościej było wejść do internetu i jednym kliknięciem załatwić sobie wycieczkę.
S
R
- Co mam robić? - spytała Kara.
- Nic - odparła Debbie, kładąc rękę na poręczy.
Nie mogły nic zrobić, tym bardziej że Debbie była więzniem na wyspie.
- Nic nie rób, dopóki nie wrócę - poleciła Debbie.
- Kiedy będziesz? - spytała Kara z pretensją w głosie. - Zgodziłam się na
zastępstwo, ale miałaś wrócić tydzień temu.
- Wiem - odparła, czując bezsilność i frustrację.
Gdyby nie ta historia, byłaby teraz na miejscu i umówiłaby się z C&B na
spotkanie. Może udałoby się wszystko naprawić.
- Mam tu sprawę do załatwienia i przełożyłam wyjazd.
- Na kiedy?
- Jeszcze nie wiem - plątała się Debbie, żałując, że nie może wyładować złości na
złodziejce biżuterii. - Mam nadzieję, że niebawem.
- Ja też, bo nie nadaję się na szefa. To dla mnie zbyt stresujące.
Debbie westchnęła i podniosła wzrok. Kara była miłą dziewczyną, miała dobry
kontakt z ludzmi, była bystra, ale nie umiała sobie radzić ze stresem. Najpierw wpadała [ Pobierz całość w formacie PDF ]