[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Teresa za dużo rozpowiada - powiedziała Colette do Jo, kiedy chłopiec
opuścił kuchnię. - Całe życie mieszkam na wsi i plotki z zamku rozchodziły się
najszybciej.
Jo ostrożnie nałożyła łyżeczką ostatniego małża do eskalopki, dodała sos i
włożyła zakąski do jednej z dużych lodówek.
- Moja matka opowiadała mi, że kiedy Francine opuściła swego męża,
pana Claude'a de Beauclaire'a, plotkowano o nieustannych wizytach różnych
dziewczyn w zamku - ciągnęła Colette, najwidoczniej nie potępiając
plotkowania w swoim wykonaniu. - Pogłoski te ucichły, kiedy Filip i Henri
wrócili, aby zamieszkać z ojcem. Moja matka uważała, że to Teresa
rozpuszczała je z nudów. Potem była bardzo zajęta opieką nad chłopcami i nie
miała czasu na wymyślanie historyjek!
- Być może - obojętnie powiedziała Jo, właściwie jej nie słuchając.
Zaczynała właśnie planować następne posunięcie w swym planie poszukiwań
ojca. Zaniedbała to, a minęła połowa lata. Jeśli Richard pojedzie z nią do
Honfleur, wówczas będą mogli pójść do tej restauracji, gdzie jadła obiad z
Filipem. Przeczuwała, że restaurator i jego żona wiedzieli więcej, niż wtedy
przyznali. Wypyta ich dokładniej.
W restauracji tego wieczoru był duży ruch. Było gorąco i duszno, zanosiło
się na burzę. Wieczorna zmiana zaczęła pracę o szóstej i dwie kelnerki zdążyły
się już pokłócić. Uspokoiła je i postanowiła spędzić więcej czasu w sali jadalnej.
- 61 -
S
R
Francine i jej goście przyszli punktualnie o ósmej. Wysoki wąsaty
mężczyzna o gęstych, przetykanych siwizną kasztanowatych włosach był
czwartą osobą w towarzystwie.
- Jo, to jest Paul Chenot - przedstawiła gościa Francine - bliski przyjaciel
Claude'a, mojego męża.
- Mam nadzieję, że ciągle jestem przyjacielem całej rodziny, droga
Francine - odpowiedział Chenot , ściskając dłoń Jo. - Witam panią. Powiedziano
mi, że jest pani angielską kucharką. Czy dostaniemy rybę i frytki, albo...
kiełbaski i tłuczone ziemniaki? - dodał po angielsku.
Wiedziała, że stroi sobie z niej żarty i figlarnie odpowiedziała:
- Oczywiście, ale tylko w wydaniu Cordon Bleu!
Zwróciła się w stronę Johna Headleya i jego żony, Cecile, przywitawszy
się, nie kryjąc zadowolenia.
- Najwidoczniej Normandia pani służy - powiedział John, obserwując ją.
Jo zasłużyła na miły komplement, gdyż ubrała się w elegancki biało-
zielony kostium. Wyglądała ładnie.
- Jak udały się studia nad amerykańską wojną o niepodległość?
- Bardzo, bardzo dobrze - odpowiedział - Tak dobrze, że postanowiłem
tam nie wracać, przynajmniej przez parę miesięcy.
Jego żona była wyraznie zaskoczona.
- Kiedy podjąłeś tę decyzję, mój drogi? - spojrzała na Jo, lekko
potrząsając głową. - Myślałam, że w przyszłym tygodniu mieliśmy być w
Bostonie. Ten mój mąż jest zawsze pełen niespodzianek!
John Headley nie odpowiedział od razu na pytanie żony, tylko ostrożnie
odstawił kieliszek.
- Francine, czy Claude nie miał książki na temat historii amerykańskiej w
swej bibliotece? Powinienem ją przejrzeć.
- Czyżby miało to zastąpić zwiedzanie prawdziwych pól bitewnych? -
zdziwiła się Francine. - Jedno mnie cieszy: że nie wyjedziecie zbyt szybko.
- 62 -
S
R
- Przyznam, że powziąłem to postanowienie dzisiaj. Mam już mnóstwo
materiału do opracowania, a północna Francja jest o wiele bardziej przyjemna w
lipcu i sierpniu niż większość miejsc w Ameryce Północnej.
- Piję za to! - Cecile roześmiała się. - Dodam tylko, że nie byłam
zachwycona perspektywą ponownych podróży. Joanno, czy przyjmiesz nasze
zamówienie? Jeśli tak, to zaczniemy od małży.
Ponieważ nie było już małych przekąsek z małży, zdecydowano się na
avocado. Kiedy pod koniec wieczoru Jo dyskretnie wręczyła rachunek, John
odszedł od stołu z uczuciem satysfakcji.
- Zwietnie, Joanno, naprawdę świetnie. Musisz teraz nas odwiedzić i
wypróbować potrawy Cecile. Jeśli urządzicie zawody na najlepszego
gotowanego pstrąga, to nie wiem, kto wygra!
- Urządzmy trójstronne zawody - powiedział Paul Chenot. - Nasza
Francine jest również doskonała w potrawach rybnych!
- Pochlebstwami nic nie wskórasz! - roześmiała się zarumieniona
Francine, klepiąc go po ramieniu.
Jo popatrzyła na nią uważniej i zastanowiła się, czy w grę nie wchodzą tu
uczucia. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Francine de Beauclaire była nadal
atrakcyjną kobietą, a tego wieczoru, w różowej sukni i z włosami zaczesanymi
do tyłu, z pewnością nie wyglądała na matkę trzydziestotrzyletniego syna.
Pożegnalne uściski dłoni wywołały trochę zamieszania, po czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl