[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczywiście nie wierzyć, że go pan zabije, ale na pewno wierzył, że będzie go
pan chciał uderzyć, bo wiedział, że pan kocha Ewę Faraday i że on sam w tej
sprawie zachowuje się dość nikczemnie od początku do końca. Powinien był więc
92
zerwać się na pana widok. A zresztą dlaczego miałby leżeć w garderobie trzy
minuty przed rozpoczęciem aktu na odległej bądz co bądz o kilkanaście jardów
i odgrodzonej drzwiami i korytarzami scenie? Gdyby nie zerwał się, to w każdym
razie usiadłby. Ale nie zginąłby na leżąco. Tak mi się przynajmniej wydawało.
3) Dowiedział się pan od Ruffina, że Vincy usunął go z garderoby. Ale usunął
go przecież dlatego, że w przerwie albo po spektaklu spodziewał się wizyty jakiejś
kobiety. Narażał się więc pan na to, że wchodząc albo spotkałby pan tę kobietę,
albo weszłaby ona w chwili, gdy pan popełniał zbrodnię. A przed popełnieniem
zbrodni nie mógł pan przecież zamknąć drzwi. Gdyby je pan zamknął wchodząc,
trudno uwierzyć, aby Vincy nie zerwał się. Ktoś, o kim wiemy, że zle nam życzy,
zamykający drzwi na klucz po wejściu do nas, musi w każdym z nas wywołać nie-
pokój, a więc zmianę pozycji z bezbronnej w stojącą albo co najmniej siedzącą.
Dlaczego więc, mając od miesięcy obliczony i opracowany w najdrobniejszych
szczegółach tak rewelacyjny, nieomal genialny plan zbrodni, nagle narażał pan
jego wykonanie na taki hazard? Rozsądek wskazywałby na to, żeby nie zabijać
Vincy ego w jego garderobie w dniu i w chwili, gdy spodziewał się on w tej gar-
derobie wizyty.
4) Poza tym, jak na tak genialnie planującego, przebiegłego i sprytnego mor-
dercę zachowywał się pan podczas przerwy nonsensownie. Stracił pan wiele mi-
nut pocieszając Ewę Faraday w jej garderobie. Potem stracił pan kilka minut na
scenie, potem idąc do garderoby Vincy ego dał się pan odprowadzić prawie aż
do samych drzwi elektrykowi Caruthers, zamiast odprawić go przed zejściem ze
sceny na korytarz prowadzący do garderoby. Dlaczego? Tracił pan tylko czas ko-
nieczny do manewru i skracał pan sobie możliwość wykonania planu. Bo w ciągu
trzech minut tylko Vincy, współpracujący z panem albo zupełnie nie reagujący na
pańskie wejście, mógłby pozwolić panu na wykonanie zadania. Co innego, gdyby
wszedł pan do garderoby o pięć minut wcześniej. Wówczas mógłby pan wyczekać
i zabić go w odpowiednim momencie, mając pewność, że pan zdąży. W każdym
razie tak by pan to chyba planował.
5) Sztylet! Przyszedł pan bez swojego narzędzia zbrodni, mając mniej niż
dwieście sekund do pojawienia się na planie! A gdyby Vincy zamknął na przy-
kład szufladę na klucz albo zaniósł sztylet do domu, albo zrobił z nim sto innych
rzeczy, które by spowodowały, że nie znalazłby się on natychmiast w miejscu,
w którym spodziewał się pan go znalezć w garderobie? Co wówczas? Czy miał
pan jakiekolwiek szansę poruszać się po garderobie żywego Vincy ego i poszuki-
wać sztyletu, podczas gdy Vincy, nie zwracając uwagi na pana ani zbliżającą się
chwilę uniesienia kurtyny, leżałby spokojnie za koszem pełnym róż i nie spojrzał
nawet na pana. Gdyby w końcu zobaczył pana ze sztyletem, czyż nie zacząłby
krzyczeć? Zciana garderoby jest gruba i nie przechodzi przez nią odgłos rozmów,
ale czy głos przestraszonego, dorosłego mężczyzny nie rozległby się echem w ca-
łym teatrze? Poza tym sztylet należący do Vincy ego, czy nie należący do niego,
93
wydawał mi się idiotyzmem w tak precyzyjnym planie. Mając tak genialny po-
mysł i stworzywszy sobie pełną możliwość jego realizacji, nie powierzyłby pan
przecież najważniejszej jego fazy stu przypadkom. Vincy został zabity jednym
ciosem i nie krzyknął. Ale Vincy mógł krzyczeć, Gdyby sztylet nie ugodził pre-
cyzyjnie prosto w serce, mógłby nawet zerwać się i krzyczeć z bólu. . .
6) Poza tym dlaczego Vincy leżał, jeszcze zamiast nakładać maskę przed lu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
oczywiście nie wierzyć, że go pan zabije, ale na pewno wierzył, że będzie go
pan chciał uderzyć, bo wiedział, że pan kocha Ewę Faraday i że on sam w tej
sprawie zachowuje się dość nikczemnie od początku do końca. Powinien był więc
92
zerwać się na pana widok. A zresztą dlaczego miałby leżeć w garderobie trzy
minuty przed rozpoczęciem aktu na odległej bądz co bądz o kilkanaście jardów
i odgrodzonej drzwiami i korytarzami scenie? Gdyby nie zerwał się, to w każdym
razie usiadłby. Ale nie zginąłby na leżąco. Tak mi się przynajmniej wydawało.
3) Dowiedział się pan od Ruffina, że Vincy usunął go z garderoby. Ale usunął
go przecież dlatego, że w przerwie albo po spektaklu spodziewał się wizyty jakiejś
kobiety. Narażał się więc pan na to, że wchodząc albo spotkałby pan tę kobietę,
albo weszłaby ona w chwili, gdy pan popełniał zbrodnię. A przed popełnieniem
zbrodni nie mógł pan przecież zamknąć drzwi. Gdyby je pan zamknął wchodząc,
trudno uwierzyć, aby Vincy nie zerwał się. Ktoś, o kim wiemy, że zle nam życzy,
zamykający drzwi na klucz po wejściu do nas, musi w każdym z nas wywołać nie-
pokój, a więc zmianę pozycji z bezbronnej w stojącą albo co najmniej siedzącą.
Dlaczego więc, mając od miesięcy obliczony i opracowany w najdrobniejszych
szczegółach tak rewelacyjny, nieomal genialny plan zbrodni, nagle narażał pan
jego wykonanie na taki hazard? Rozsądek wskazywałby na to, żeby nie zabijać
Vincy ego w jego garderobie w dniu i w chwili, gdy spodziewał się on w tej gar-
derobie wizyty.
4) Poza tym, jak na tak genialnie planującego, przebiegłego i sprytnego mor-
dercę zachowywał się pan podczas przerwy nonsensownie. Stracił pan wiele mi-
nut pocieszając Ewę Faraday w jej garderobie. Potem stracił pan kilka minut na
scenie, potem idąc do garderoby Vincy ego dał się pan odprowadzić prawie aż
do samych drzwi elektrykowi Caruthers, zamiast odprawić go przed zejściem ze
sceny na korytarz prowadzący do garderoby. Dlaczego? Tracił pan tylko czas ko-
nieczny do manewru i skracał pan sobie możliwość wykonania planu. Bo w ciągu
trzech minut tylko Vincy, współpracujący z panem albo zupełnie nie reagujący na
pańskie wejście, mógłby pozwolić panu na wykonanie zadania. Co innego, gdyby
wszedł pan do garderoby o pięć minut wcześniej. Wówczas mógłby pan wyczekać
i zabić go w odpowiednim momencie, mając pewność, że pan zdąży. W każdym
razie tak by pan to chyba planował.
5) Sztylet! Przyszedł pan bez swojego narzędzia zbrodni, mając mniej niż
dwieście sekund do pojawienia się na planie! A gdyby Vincy zamknął na przy-
kład szufladę na klucz albo zaniósł sztylet do domu, albo zrobił z nim sto innych
rzeczy, które by spowodowały, że nie znalazłby się on natychmiast w miejscu,
w którym spodziewał się pan go znalezć w garderobie? Co wówczas? Czy miał
pan jakiekolwiek szansę poruszać się po garderobie żywego Vincy ego i poszuki-
wać sztyletu, podczas gdy Vincy, nie zwracając uwagi na pana ani zbliżającą się
chwilę uniesienia kurtyny, leżałby spokojnie za koszem pełnym róż i nie spojrzał
nawet na pana. Gdyby w końcu zobaczył pana ze sztyletem, czyż nie zacząłby
krzyczeć? Zciana garderoby jest gruba i nie przechodzi przez nią odgłos rozmów,
ale czy głos przestraszonego, dorosłego mężczyzny nie rozległby się echem w ca-
łym teatrze? Poza tym sztylet należący do Vincy ego, czy nie należący do niego,
93
wydawał mi się idiotyzmem w tak precyzyjnym planie. Mając tak genialny po-
mysł i stworzywszy sobie pełną możliwość jego realizacji, nie powierzyłby pan
przecież najważniejszej jego fazy stu przypadkom. Vincy został zabity jednym
ciosem i nie krzyknął. Ale Vincy mógł krzyczeć, Gdyby sztylet nie ugodził pre-
cyzyjnie prosto w serce, mógłby nawet zerwać się i krzyczeć z bólu. . .
6) Poza tym dlaczego Vincy leżał, jeszcze zamiast nakładać maskę przed lu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]