[ Pobierz całość w formacie PDF ]

złote monety.
119
Synod jęknął, zrozumiawszy, dlaczego Hipokryt zgłaszał ostatnio tak niskie
zapotrzebowanie na wino mszalne. Po prostu nawiał!
Mamrocząc wiele słów nielicujących ze swoim dostojeństwem, generał Synod
zawrócił na pięcie, wyszedł ciężko, skręcił w prawo i ruszył razno innym niż po-
przednio korytarzem. Jego kroki zapowiadały, że pewien Wielce Wielebny będzie
miał problemy, gdy tylko generał go znajdzie.
* * *
Wielebny Hipokryt III (świętej pamięci) wyjrzał zza szerokiej zasłony w ma-
gazynie Flagita i z przerażeniem zauważył, że chyba coś jest nie w porządku.
Olbrzymi, pokryty czarnymi łuskami demon chodził nerwowo tam i z powrotem
po magazynie, przeklinając głośno, gdy lodowate powietrze wpadało do środka
przez skomplikowany układ rurek pośpiesznie zamontowany w rogu pomieszcze-
nia.
 Gdzieś ty się podziewał? U diabła?  krzyknął Nabab, kiedy otwarły się
drzwi.
 Byłem zajęty  odburknął Flagit, wciągając do środka coś dużego i cięż-
kiego. Razem z nim wleciała do magazynu chmura granitowego pyłu.
 Czekam od wielu godzin, a to nie jest to, czego mi teraz potrzeba. Nie,
kiedy ci cholerni przewoznicy co pół godziny zmieniają swoje żądania. Podtrzy-
mywanie strajku wśród tych idiotów i tak jest trudne, a ty jeszcze każesz mi cze-
kać. . .
 Tak, tak, wiem, o co ci chodzi  mruknął Flagit, mocując się z tym czymś
ciężkim.  Pomóż mi, dobra?
 Mogłeś zostawić wiadomość. Uprzedzić, że się spóznisz. Ale nie, skądże,
po prostu poszedłeś załatwiać własne sprawy. . .
 Musiałem działać szybko!
 Dość wymówek  warknął Nabab.  Mój dowód. Masz? Powiedział, jak
zaczęły się Owcze Wojny? W jakim stopniu służył? Majora? No, pokaż mi go! 
Potężny demon niemal podskakiwał z podniecenia.
 Cierpliwości, cierpliwości  mruknął Flagit.  Pomóż mi z tym.  Po-
nownie szarpnął wielkie coś i Nabab po raz pierwszy zauważył, że to coś wygląda
na spore ciało w czarnym jutowym worku. Tak było w istocie.
Zacierając ochoczo szpony, Nabab schylił się i we dwóch rzucili z głuchym
łomotem worek na stół. Nabab czym prędzej rozpiął wór. Wyjrzała z niego blada
twarz niemal w całości ukryta pod długim gęstym zarostem.
 Jaki on ma stopień?  wykrztusił zniesmaczony, kręcąc nosem.  Wyglą-
120
da na zwykłego robola.
 Jesteś blisko. To kowal  burknął Flagit, biorąc w szpony niewielką sia-
teczkę infernitową i do końca rozpinając worek.  Podaj mi tę piłę.
 Kowal! A co z moim dowodem!?
 Dostaniesz go. Tymczasem bądz tak miły i pomóż mi. . .
 Nie mam na to czasu!  ryknął zezłoszczony Nabab.  Czeka mnie na-
stępny mityng strajkowy z kapitanem Naglfarem i jego kumplami. Są przekonani,
że Seirizzim przystanie na ich warunki. Ciekawe, jak nakłonię ich do kontynu-
owania protestu.
 Potrzebny mi tutaj pomocny szpon. . .
 Nie mój! Mam ważniejsze sprawy na głowie! A ty musisz zdobyć dla mnie
dowód. Chcesz, żebym wygrał te wybory, prawda?  Wypowiedziawszy te sło-
wa, Nabab ruszył w stronę drzwi.
 Ale to jest przyszłość. . .  zaoponował Flagit.
 Jasne, jasne, na pewno  burknął Nabab lekceważąco.  Ty możesz zaj-
mować się głupotami, ale ja mam strajk do podtrzymania!  Drzwi zamknęły się
z hukiem i na schodach zadudniły kopyta.
Flagit warknął, wziął piłę, głośno strzelił stawami szponów i przystąpił do
pogłębiania jednej z wielu bruzd na czole kowala.
Gdy metal z chrzęstem dotknął kości, Hipokrytowi zrobiło się niedobrze.
* * *
Komandor Tojad zwany Mocnym zazgrzytał zębami troszkę głośniej, wy-
szczerzył się jeszcze grozniej i zbliżył świecę do oczu więznia. Warknął, strzelił
stawami palców i podwinął skórzane rękawy. Zazwyczaj Tojad czerpał z przesłu-
chań  a zwłaszcza z zastraszania  wiele radości, ale tym razem wszystko szło
fatalnie. Jak na razie wielki zabójca przywiązany do krzesła nawet nie drgnął.
 Nie wierzę ci!  wrzasnął Tojad, uderzając pięściami w poręcze krzesła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl