[ Pobierz całość w formacie PDF ]

buchnęło wielkim płomie-'" usiadła przy kominie, żeby się dobrze rozgrzać i
rzekła:
- Dopiero teraz jest naprawdę jasno!
43. Baba Jaga
B
yła sobie raz dziewczynka bardzo samowolna i wścibska, a K' rodzice kazali jej
coś zrobić, nigdy ich nie słuchała. JakżL N mogło jej się życie dobrze ułożyć?
Pewnego dnia powiedz^'1 swoich rodziców:
- Tyle słyszałam o Babie Jadze, bardzo bym chciała J4 odwiedzić. Ludzie
opowiadają, że jej dom jest taki
44. Kuma Zmierć
fy n ubogi człeczyna miał dwanaścioro dzieci, musiał więc >,, l npc pracować,
aby je wyżywić. A kiedy trzynaste dziecię a ś^iat, biedak nie widział już
ratunku. Wyszedł z chaty
Pi
Prosić pierwszego spotkanego przechodnia w kumy. ^m jednak, kogo spotkał, był
Pan Bóg, który wiedział PO co biedak wyszedł z domu, i rzekł:
210 - Ubogi człowiecze, chętnie potrzymam dziecię *
chrztu, będę o nie dbał i uczynię je szczęśliwym. lyvk
- Kim jesteś? - zapytał ojciec.
- Jestem Panem Bogiem.
- W takim razie nie chcę cię w kumy - odparł czł bogatym dajesz wszystko, a
ubogiemu pozwalasz zdychać z "
Tak mówił ubogi, gdyż nie wiedział, jak rozumnie rozdz i* Bóg bogactwo i
ubóstwo. Odwrócił się więc od Pana i poszedł d^
Po chwili zbliżył się do niego Szatan i rzekł: 6.
- Jeśli chcesz mnie za kuma, to dam twemu dziecięciu w
kie bogactwa tego świata i wszystkie rozkosze! *
- Kim jesteś? - zapytał ubogi.
- Jestem Szatanem.
- W takim razie nie chcę cię w kumy - odparł ojciec - zwodzi i łudzisz
człowieka! I ruszył dalej. Po pewnym czasie zbliżyła się doń koścista Zmierć i
rzekła:
- Wez mnie za kumę.
- Kim jesteś? - zapytał ubogi.
- Jestem Zmierć. A ojciec na to:
- Ty jesteś dla mnie dobrą kumą. Zabierasz bogatego i ubogi; go bez różnicy, ty
będziesz moją kumą! Zmierć zaś odparła:
- Uczynię dziecię twe sławnym i bogatym, gdyż kto ma mnie?-przyjaciela, niczego
mu nie zabraknie. Ojciec rzekł uradowany:
- W przyszłą niedzielę jest chrzest. Staw się o czasie.
Zmierć przybyła, jak obiecała, i została matką chrzestną
nastego dziecka. ^
Kiedy chłopiec podrósł, zjawiła się przed nim pewneg jako chrzestna matka i
zaprowadziła go do wielkiego ukazała mu ziele rosnące pod drzewem i rzekła:
- Teraz otrzymasz ode mnie podarunek chrzestny sławnym lekarzem. Kiedy zawezwą
cię do chorego, zawsze: jeśli będę stała u wezgłowia chorego, możesz g
2 zapewnić, że przywrócisz mu zdrowie, daj mu tylko tego ziela, a v,
wyzdrowieje; jeżeli jednak zobaczysz mnie w nogach chcr !l
powiedz rodzinie, że nie ma już dla niego ratunku, a wiedz, że za J*"'
lekarz na świecie nie zdoła go wówczas uleczyć. Strzeż się jednei1
abyś cudownego ziela nie użył wbrew mojej woli, bo mogłoby s;
zle skończyć dla ciebie. (
Wkrótce młodzieniec został najsławniejszym lekarzem na łym świecie.
"Wystarczy mu tylko spojrzeć na chorego, a już wie, jaki je jego stan i czy
wyzdrowieje, czy też musi umrzeć", mówiono o nin, a ludzie zjeżdżali się ze
wszech stron i zwozili do niego chorych pła^ mu tak hojnie, że wkrótce stał się
bogatym człowiekiem.
Pewnego razu zdarzyło się, że sam król zaniemógł ciężko wezwano więc doń
słynnego lekarza, aby orzekł, czy król może wyzdrowieć. Ale gdy młodzieniec
zbliżył się do jego łoża, ujrzał śmierć stojącą u nóg chorego, pojął więc, że
wybiła już jego ostatnia godzina.
- A gdybym tak raz oszukał Zmierć - pomyślał lekarz - jestem przecież jej
chrześniakiem, więc nie będzie się na mnie gniewać!
I szybko chwycił chorego w pół i przekręcił go na łożu, także Zmierć znalazła
się u jego wezgłowia. Potem dał mu swego ziela, a król wyzdrowiał natychmiast.
Nazajutrz Zmierć przyszła do lekarza, zła i zagniewana, pogroziła mu palcem i
rzekła:
- Wywiodłeś mnie w pole; tym razem wybaczę ci to, gdyż jesteś mym chrześniakiem,
ale jeśli jeszcze raz to uczynisz, zabiorę ciebie samego!
Wkrótce potem królewna zachorowała ciężko. Była ona }t(r)l' nym dzieckiem króla,
toteż nieszczęsny ojciec płakał dzień i noc i kazał oznajmić, że kto uratuje
królewnę, otrzyma ją za %7łON i zostanie dziedzicem tronu? Kiedy lekarz zjawił się
w jej komflaC1 ujrzał Zmierć stojącą w nogach chorej. Oszołomiony urodą króle^ i
myślą o tym, iż mógłby zostać jej mężem, zapomniał młodzi^ o grozbie Zmierci i
nie bacząc na grozne spojrzenia, jakie mu rzuc chwycił chorą w pół i przekręcił
na łożu, tak że głowa znalazła stó .Lj gdzie były nogi, a nogi tam, gdzie była
głowa. Potem &
-ziela, a policzki królewny zarumieniły się natychmiast 213
" ^" 'e wstąpiło w nią znowu. }
i^1 Rozgniewała się Zmierć, podeszła groznie do lekarza i zawołała:
Oszukałeś mnie znowu, teraz kolej na ciebie! po czym chwyciła go lodowatą dłonią
i zaprowadziła do po-" mnej pieczary. Ujrzał tam lekarz tysiące, tysiące świec w
nie-^ irzanych szeregach, niektóre z nich były wielkie, inne mniejsze, Pr
zupełnie małe. Co chwila gasły niektóre, a inne zapalały się, tak 111 p}omyki
drgały ciągle w wiecznej odmianie.
- Oto - rzekła Zmierć - świece życia ludzi. Gdy się świeca apala, rodzi się
człowiek, gdy gaśnie - umiera. Te oto wielkie świece ależą do dzieci, średnie do
ludzi w sile wieku, maleńkie do starców. \lezdarza się, że i dzieci albo młodzi
ludzie mają maleńkie świeczki.
_ Ukaż mi mój ą świecę - rzekł lekarz sądząc, że j est ona pewnie dość wielka.
Ale Zmierć ukazała mu maleńki ogarek, który lada chwila miał zgasnąć, i rzekła:
- Oto twoja świeca!
- Ach, matko chrzestna! - zawołał lekarz przerażony - zapal mi nową świecę, zrób
to dla mnie, abym mógł jeszcze użyć życia, zostać królem i małżonkiem pięknej
królewny.
- Tego nie mogę uczynić - odparła Zmierć. - Jedna świeca musi si$ wpierw
wypalić, zanim druga zapłonie.
- Więc wstaw nową świecę, która będzie się zaraz dalej palić,
zgaśnie! - prosił lekarz.
Zmierć udała, że chce spełnić jego pragnienie, i wyjęła wielką, "ową świecę: ale
chcąc się zemścić rozmyślnie zgasiła nią starą ^ieczkę. W tejże chwili lekarz
padł na ziemię i dostał się w ręce Wierci.
45. Przygody Paluszka
J
e\vien krawiec miał synka, tak małego jak palec, toteż zwano go jjc aluszkiem.
Malec miał jednak odwagę w sercu, więc rzekł do
214
~ Drogi ojczulku, muszę ruszyć w świat!
- Słusznie, synu - odparł krawiec, wziął długą igłę i doroK
niej nad świecą rączkę z laku, mówiąc: *
- Oto masz także miecz na drogę. Niechaj cię Bóg pro\vari
Paluszek uradowany skoczył do kuchni, aby zobaczyć, ^
tam pani matka dobrego gotuje na pożegnanie. Jedzenie by}0 f
gotowe, a garnek stał jeszcze na kuchni. ^
- Mamusiu, co dziś dobrego ugotowałaś? - zapytał Paliki
- Zobacz sam! - odparła matka.
Paluszek wdrapał się na kuchnię i nachylił się nad garnkiem 7, jednak zanadto
wyciągnął szyję, porwała go para, bijąca z i uniosła przez komin. Przez pewien
czas unosił go dym, aż spadł znowu na ziemię.
I oto znalazł się Paluszek w dalekim, obcym świecie. Po długie] wędrówce dostał
wreszcie pracę u pewnego majstra, ale nie smako wało mu tam jedzenie.
- Pani majstrowe - rzekł Paluszek - jeżeli nie da mi pani lepiej jeść, jutro
pójdę sobie i napiszę kredą na drzwiach:
Kartofle zamiast mięsa daje Nasza gosposia ukochana, Więc lepiej w obce pójdę
kraje... %7łegnaj, królowo kartoflana!
- A ty nicponiu! - zawołała majstrowa i w gniewie chwyci'2 ścierkę, aby go zbić:
ale mały krawczyk schował się szybko p0" naparstek, wychylił główkę i pokazał
majstrowej język.
Rozgniewana majstrowa podniosła naparstek, aby hultaj3
schwytać, ale Paluszek skoczył między ścierki, a gdy majstr* [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl