[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uśmiechając się potrząsnęła głową.
- To nie był sen, ukochany! Pogładził jej włosy.
- Wiele przeszłaś w ostatnich dniach, straciłaś brata.
Cień przemknął po jej twarzy. Popatrzyła na niego poważnie.
- Tak, straciłam brata i bardzo cierpię, chociaż nigdy nie był mi bliski. Ale
cierpię jeszcze bardziej widząc rozpacz mojej mamy. Ją ugodziło to
najboleśniej. Georg był jej ulubieńcem, istotą najbliższą jej sercu. Straciła go i
musiała zrozumieć, że nie był tym pozbawionym wad człowiekiem, za jakiego
go uważała. To dla niej bardzo przygnębiające. Zniknął zupełnie jej wyniosły
spokój i nawet jeśli stała się dzięki temu bardziej przystępna i serdeczna, to
martwi nas bardzo, że tak cierpi. Ale nie mówmy już, Heinz, o tych smutkach!
I mnie dotknęło to mocno, dopiero teraz naprawdę poznałam mojego brata. Ale
myśl o tobie była dla mnie w tym nieszczęściu pociechą. Bardzo za tobą
tęskniłam. Chciałabym dzielić się z tobą wszystkimi moimi troskami i
radościami.
Pocałował ją delikatnie.
- Jaki jestem szczęśliwy, Rose! Czułaś też chyba, że i ja za tobą tęskniłem.
Kiwnęła głową i przytuliła się do niego. Na chwilę zapadło milczenie. Potem
Rose zapytała:
- Jak daleko jesteÅ› ze swoim wynalazkiem? WestchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Jest gotowy. Dzisiejszej nocy skończyłem pracę nad nim. Najchętniej
poszedłbym zaraz do twojego ojca, ale z pewnością nie jest w tej chwili w
nastroju, aby ze mną o tym rozmawiać.
Rose zastanawiała się przez chwilę i w końcu powiedziała powoli:
- Może to odwróciłoby jego myśli od tej dotkliwej straty. Zaczekaj jeszcze
kilka dni, aż się uspokoi, wtedy też wykaże więcej zainteresowania twoją
pracÄ….
- Oczywiście! Ale o mojej miłości do ciebie nie mogę z nim jeszcze
rozmawiać, nawet wtedy, gdy mój wynalazek znajdzie uznanie w jego oczach.
Nie możemy egoistycznie myśleć o naszym szczęściu, gdy twoi rodzice są w
głębokiej żałobie.
Przytuliła jego dłoń do policzka.
- Musimy mieć jeszcze trochę cierpliwości. Ale może ułoży się wszystko
lepiej, niż sądzimy.
- Wystarczy mi, że wiem, iż mnie kochasz. Jestem tak szczęśliwy, Rose, że
wolno mi cię kochać, że ty odwzajemniasz moją miłość.
Jej oczy błyszczały.
- Mój Heinz... mój kochany Heinz!
- Czy będę cię mógł widywać, Rose, dopóki nie rozstrzygnie się nasz los?
- Każdej niedzieli o tej porze, tu, przy zródełku. Może uda się jeszcze inaczej
zorganizować nasze spotkanie. Chcę zaprosić twoją siostrę... a ty
towarzyszyłbyś jej.
- Ach, gdyby to byÅ‚o możliwe! MyÅ›lÄ™, że Käthe domyÅ›la siÄ™ moich uczuć do
ciebie.
- Tak, tak, kobiety mają w tych sprawach wyostrzony wzrok. Ale mój brat
Gert także będzie się cieszył widząc was znowu.
- Tak sÄ…dzisz?
- O, z pewnością. Co myślisz o Gercie?
- Jest wspaniałomyślnym, wartościowym człowiekiem.
- Podobałby ci się zatem jako szwagier?
- Jak możesz pytać, Rose? Chciałbym, aby choć w połowie cenił mnie, tak
jak ja go ceniÄ™.
- Potrząsnęła głową i popatrzyła na niego osobliwie.
- Nie, on się tym nie zadowoli. Ty podobasz mu się bardzo... również jako
szwagier.
Zadrżał.
- Rose!
- Cóż takiego, Heinz? Chwycił mocno jej rękę.
- Twój brat wie o naszej miłości?
- Tak.
- I pochwala jÄ…?
- Całkowicie.
- Mój Boże, Rose. jestem przerażony. Gdyby nie pochwalał, jak by
zareagował na twoje wyznanie?
- Nie obawiaj się, rozumiemy się z Gertem bardzo dobrze. Jest całkowicie po
mojej stronie. A poza tym tak jak on strzeże mojej tajemnicy, tak i ja strzegę
starannie jego i nie zdradzę ci jej. On także kocha, i wiem kogo. Tak jak on
akceptuje cię jako swego szwagra, tak i ja zadowolona jestem z mojej przyszłej
szwagierki, chociaż i Gert nie wie, co powiedzą na jego wybór rodzice. A więc
nie martw się, że on zna naszą tajemnicę!
- I on rzeczywiście pochwala naszą miłość, Rose? Jeszcze nie mogę tego
pojąć.
- Dlaczego? Mój brat bardzo cię ceni. A czy zapomniałeś, że zawdzięcza ci
życie? Och, nie unoś się! To bardzo ważne. Wiele sobie po tym obiecuję; mój
ojciec jest ci bardzo wdzięczny i z pewnością wezmie to pod uwagę, gdy
będziesz prosił o moją rękę. Gdybyś nie uratował wówczas Gertowi życia,
ojciec nie miałby teraz męskiego potomka i zakłady Carola musiałyby po jego
śmierci przejść w inne ręce.
Heinz zmarszczył czoło.
- Nie chcę, żeby to było decydujące, gdy będę prosił o twoją rękę.
Pogłaskała delikatnie zmarszczki na jego czole.
- To nie może być decydujące. Ale nie możemy odsuwać od siebie
wszystkiego, co może przybliżyć spełnienie naszego najgorętszego życzenia.
Nie rób takiej miny, kochany!
Mocno przytulił ją do siebie.
- Rose, moja słodka, kochana Rose, masz rację... nie ma nic ważniejszego od
naszej miłości.
Rose uwolniła się z jego objęć.
- Muszę już wracać do domu, Heinz. Nie mogę zostawiać mamy samej.
Ruszyli w drogÄ™ powrotnÄ….
Rose opowiadała o przedszkolu. Była ogromnie zadowolona z tych
dobrowolnie narzuconych sobie obowiązków. Ileż drobnych, wzruszających
przeżyć z małymi podopiecznymi było teraz jej udziałem.
Pożegnali się czule przy bramie parkowej.
Rozdział dwudziesty trzeci
Upłynęło kilka tygodni. W Villi Ruhland powoli ustawało wzburzenie.
Radca odzyskał powoli równowagę, jego żona przycichła i uspokoiła się.
Silniejszy niż dotychczas był jej związek z dziećmi, a zwłaszcza Rose musiała
poświęcać jej każdą wolną chwilę.
Bardzo cieszyło to radcę. Harmonia zapanowała wreszcie w rodzinie
Ruhlandów. Mogłoby się wydawać, że wraz ze śmiercią Georga skończyły się
wszelkie kłopoty. Cała rodzina odczuwała, że on był przyczyną
nieporozumień.
Poprawiły się zdecydowanie stosunki między radcą i jego żoną, byli dla
siebie bardziej serdeczni, z radością przyjmował radca tę zmianę w
usposobieniu żony.
Jeszcze bardziej zażyłe były też związki ojca z synem. Gert został przecież
jedynym spadkobiercą zakładów Carola.
Pewnego przedpoÅ‚udnia, gdy Käthe pracowaÅ‚a w gabinecie radcy, wszedÅ‚
Gert. Powitał ją uprzejmym ukłonem; zapytał ojca, czy nie będzie miał dla
niego trochÄ™ czasu.
- Jeśli możesz zaczekać jeszcze pięć minut, mam jeszcze kilka poleceń dla
panny Käthe. A potem jestem do twojej dyspozycji.
- Dobrze, ojcze, zaczekam.
Gert usiadÅ‚ w fotelu i z przyjemnoÅ›ciÄ… przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ Käthe. CzuÅ‚a
instynktownie, że ją obserwuje, i na przemian bladła i czerwieniła się. Ale
tylko raz spojrzała na niego. Kiedy ich oczy się spotkały, na moment
zapomniała o pracy. Zadrżała pod pełnym miłości spojrzeniem Gerta i
wszystko radowało się w niej; wiedziała, że ją kocha.
Nie odważyła się jednak ponownie na niego spojrzeć.
Z biciem serca opuściła gabinet radcy. Gdy zamknęły się za nią drzwi, radca
zwrócił się do syna:
- No i cóż chciałeś ode mnie? Gert podniósł się.
- Najpierw chciałem ci powiedzieć, że załatwiłem sprawę żony Steffena.
Jutro opuszcza zakłady i wyjeżdża do swojej zamężnej siostry do Essen.
Powiedziałem, że rentę, którą jej wyznaczyłeś, otrzymywać będzie każdego
miesiąca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl