[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może z całej swojej kariery.
Kto wie, czy jej kwalifikacje przydadzą się we Włoszech?
S
R
Chyba zwariowała? Popatrzyła znów na ojca i córkę, którzy siedzieli mocno
do siebie przytuleni. I tu znalazła odpowiedz na swoje pytanie. Tak, zwariowała. To
było cudowne szaleństwo, które napełniało ją szczęściem. Jeśli nawet jej kwalifika-
cje okażą się tu bezużyteczne, to przecież może przyzwoicie nauczyć się włoskiego
i zacząć wszystko od początku.
Kiedy wjechali do centrum Florencji, Tina otworzyła oczy i zaczęła spoglądać
na barwne ulice.
- Nasz dom jest pięknie udekorowany na święta - zwróciła się do Alysy. -
Mamy nawet szopkę. Myślę, że będzie ci się podobała.
Znów zamknęła oczy, ale trzymała mocno rękę Alysy, tak jakby się bała, że ta
zniknie. Kiedy dotarli do domu, Drago i Alysa położyli ją spać. Usnęła natych-
miast.
- Co powie Brian, jeśli nie wrócisz? - spytał Drago.
- A czy miałabym nie wrócić?
- Nie powiedziałabyś tego wszystkiego Tinie, gdybyś nie zamierzała zostać.
- To prawda.
Drago zaprowadził ją do swojego pokoju i wziął w ramiona. Mimo tego, co
zdarzyło się wcześniej, wiedziała, że był to pierwszy pocałunek świadczący o ich
prawdziwej miłości. Pierwszy od chwili, kiedy wszystko między nimi stało się ja-
sne i szczere.
Z wyjątkiem jednej rzeczy, pomyślała. Nigdy nie powie mu o liście. Zachowa
tę sprawę w sekrecie do końca swoich dni, bo woli być tą drugą, niż zrobić Drago-
wi taką przykrość. A poza tym postanowiła uczynić go tak szczęśliwym, że prze-
stanie wspominać Carlottę.
- Dziękuję ci za to, że uspokoiłaś Tinę - powiedział miękko.
- Czy zrobiłam to, co trzeba?
- Zrobiłaś jedyną możliwą rzecz, aby uleczyć jej serce. Jeśli nawet kiedyś Ti-
na pozna prawdę, to będzie już dorosła i na tyle silna, żeby to znieść.
S
R
- Mam nadzieję - wyszeptała.
- Wiesz dlaczego pragnąłem tylko ciebie? Bo odkryłem, jak dobre masz serce.
Ochraniasz każdego przed prawdą, która mogłaby sprawić mu ból.
- Co masz na myśli?
- Czy sądzisz, że nie wiem, że zrobiłaś to samo dla mnie co dla Tiny?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Przypomnij sobie list. Ten list, w którym Carlotta przyznaje, że zdradzała
mnie już wcześniej, zanim poznała Jamesa. List, który zniknął.
- Ale skąd ty to wiesz?
- Zajrzałem do pokoju, kiedy go czytałaś, i widziałem, jak szybko go schowa-
łaś. Kiedy poszłaś spać, przeczytałem go. A rano listu już nie było. Domyśliłem się,
że zabrałaś go, żeby mnie chronić.
- Więc znasz treść tego listu już od lutego?
- Chyba zawsze domyślałem się, co robi Carlotta, ale nie przyjmowałem tego
do wiadomości. Zamykałem oczy na prawdę, a kiedy musiałem stawić jej czoła, to
jakby coś we mnie zamierało. Na szczęście teraz już mnie to nie boli. Osiągnąłem
wewnętrzny spokój.
- Myślałam, że ten list złamie ci serce, i dlatego go schowałam.
- I próbowałaś mnie chronić, robiąc dla mnie więcej, niż zasługiwałem. Czę-
sto się zastanawiałem, czy powiesz mi o tym liście, ale nigdy tego nie zrobiłaś.
Kiedy byłaś tu poprzednio, próbowałem cię sprowokować, ale bez skutku. Nie
wyobrażałem sobie, że można być tak szlachetnym. To dało mi nadzieję, że zdobę-
dę twoją miłość.
- Jakże mogłabym ci pokazać ten list po tym, co mówiłeś o swoich wspo-
mnieniach. To by cię zraniło.
- Ale chyba wcześniej nie zrozumiałaś, jak bardzo cię kocham, bo przecież
byś nie mówiła, że będziesz tylko tą drugą. Nigdy nie będziesz drugą, czy to rozu-
miesz?
S
R
- Być może dopiero teraz - wyszeptała.
Z jej serca spadł wielki ciężar. Teraz mogła pokochać go już całkowicie, bez
zastrzeżeń. Ogarnęła ją radość.
- Czy naprawdę potrafiłabyś przejść ze mną przez życie ze świadomością, że
jesteś tylko tą drugą?
- Gdybym musiała... - odparła z tajemniczym uśmiechem. - Ale znalazłabym
sposób, żeby tobą zawładnąć. Mam swoje plany i we właściwym czasie je poznasz.
- Nie czekajmy na lepszy czas niż ta chwila - odparł, kierując ją w stronę łóż-
ka.
Kochali się powoli, bez pośpiechu, z leniwą przyjemnością ludzi, którzy wie-
dzą, że mają życie przed sobą. Oboje byli zmęczeni po długim dramatycznym dniu,
ale to zbliżenie było im potrzebne dla potwierdzenia, że należą do siebie sercem,
ciałem i duszą.
Powoli świt zaczynał rozpraszać mrok nocy.
- Potrzebuję cię tak samo mocno, jak cię kocham - odezwał się Drago. - Bo
masz charakter silniejszy niż ja.
- Może jestem silniejsza pod pewnymi względami - wyszeptała. - A pod in-
nymi silniejszy jesteś ty, więc razem świetnie się uzupełniamy.
- Tak, ale tylko, jeśli ze mną zostaniesz.
- Na zawsze. Na zawsze.
- Kiedy zdecydowałaś się zostać? - zapytał.
- Kiedy zdałam sobie sprawę, że jeśli wyjadę, to zostawię cię swojemu losowi
i wszystkim zasadzkom, jakie życie może na ciebie zastawić. Nie mogłabym tego
zrobić. A czy pozwoliłbyś mi wyjechać?
- Nie na długo. Gdybyś nawet wyjechała, to miałem zamiar zadzwonić do
ciebie w sprawie Jamesa. Zrobiłem rozeznanie w twoim imieniu. W zasadzie mo-
glibyśmy wysłać go do Anglii, ale będzie o wiele prościej zrobić mu ładny nagro-
bek w lepszym miejscu. Właściwie...
S
R
Gdy zamilkł, Alysa spojrzała na niego podejrzliwie.
- Co ty zrobiłeś, Drago?
- No dobrze. Znasz mnie. Wiesz, że załatwiam najpierw sprawę, a potem o
niej informuję. Dokonałem wstępnych uzgodnień, żeby zacząć prace, które będą
kontynuowane, jeśli je zaaprobujesz.
- Co to za wstępne uzgodnienia?
- Znalazłem dla Jamesa dobre miejsce na cmentarzu. Na grobie będzie miał
ładny kamień z dużym napisem. Możesz też umieścić jego zdjęcie...
- Mów dalej - zachęciła go.
- Pomyślałem sobie, że jak on będzie tutaj, to będziesz odwiedzać jego grób i
co jakiś czas tu przyjedziesz. Miejsce jest niedaleko grobu Carlotty, więc nawet
gdybyś mi nie powiedziała, że przyjeżdżasz, to moglibyśmy się tam przypadkiem
spotkać. Musiałem znalezć jakiś sposób, żeby cię tu ściągnąć, gdybyś nie miała
chęci wrócić. Może by to trochę trwało, ale w końcu przekonałbym cię, żebyś ze
mną została.
- Dla ciebie nie ma przeszkód, prawda? Ale czy ja znajdę w tym kraju pracę?
Czy moje kwalifikacje na coś się tu przydadzą?
- Oczywiście. Zbadałem to także. To nie jest łatwe, ale możliwe i znam kogoś,
kto nam pomoże.
- Na wszystko masz sposób. - Roześmiała się i pocałowała go. Po chwili
odezwała się już poważnie: - Muszę jednak wrócić do Anglii i przepracować okres
wypowiedzenia. Nie mogę ich tak zostawić.
- Spodziewałem się tego. Wiedziałem, że nigdy byś tak nie zrobiła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl