[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciebie.
- Idz do diabła!
- Bardzo chętnie. Ciągniesz mnie do piekła, więc...
- Nie!
- Za pózno, żeby mówić: nie. Za pózno dla nas obojga. Trzeba
było się zastanowić, co robisz, zanim mnie zwiodłaś.
Nakrył jej usta szybkim, zachłannym pocałunkiem. Zacisnęła
pięści. O, jak trudno było trzymać opuszczone ramiona, które rwały się,
by dotykać i pieścić. Zwalczyła pokusę, ale domyślała się, że wyczuł
jej zmagania. Za wszelką cenę musiała udowodnić, że jest w tej chwili
silniejsza od niego.
- Dlaczego ze mną walczysz? - szepnął, jakby odgadywał jej
myśli.
- Bo ktoś musi - odparła, starając się opanować drżenie głosu.
Odsunął się zaskoczony i badawczo spojrzał jej w twarz.
- Masz więcej władzy, niż człowiek powinien mieć. Ale póki
żyję, nie dam ci się zdominować. Ani na sekundę! Wierz mi,
przejrzałam cię na wskroś.
- I co widzisz?
- %7łe to wszystko jest grą. W gruncie rzeczy wcale mnie nie
pragniesz. Nie potrafisz jedynie znieść świadomości, że nie każdy jest
na twoje kiwnięcie... Opuszczam ten dom.
- Nigdzie nie pojedziesz.
ous
l
a
d
an
sc
- Wydaje ci się, że wystarczy wydawać rozkazy? Nie próbuj mi
rozkazywać, Sebastianie. Wyjeżdżam z samego rana. Myślę, że
powinieneś być szczęśliwy, jeśli nie powiem Catalinie, za jakiego
mężczyznę wychodzi za mąż.
- Tak dobrze mnie znasz?
- Wiem jedno: możesz dać swojej żonie niemal wszystko, ale na
pewno nie będzie to wierność.
- Ciężko mi myśleć o wierności, gdy jesteś obok. Może jest w
tym i twoja wina. Dlaczego kusisz mnie, skoro nie masz mi nic do
zaofiarowania?
- Nie kuszę cię.
- Kusisz, choćby tym, że żyjesz i oddychasz. Kusisz, gdy
wchodzisz do pokoju, kiedy widzę, jak...
- A zatem im szybciej zejdę ci z oczu, tym lepiej. Ruszyła przed
siebie, nasłuchując, czy nie próbuje jej
dogonić, ale za nią szła tylko cisza. Maggie dygotała. Działo -
się z nią coś dziwnego. Obudziło się w niej pożądanie, niezaspokojenie,
rozpacz... Chciała jak najszybciej znalezć się w swoim pokoju, ale w
korytarzu natknęła się na Catalinę. Dobra okazja, pomyślała. To
małżeństwo nie ma sensu, więc gdyby tak powiedzieć małej prawdę o
jej przyszłym mężu... Problem rozwiązałby się sam. A może nie?
Catalina miała swój rozum i zapewne nie spodziewała się po
Sebastianie cudów. Niewczesne rewelacje mogłyby sprawić jej ból, nie
przynosząc żadnych korzyści.
- Myślałam, że już śpisz...
ous
l
a
d
an
sc
- Nie mogę zasnąć. Wciąż myślę o mojej wspaniałej sukni. Będę
najpiękniejszą panną młodą.
- A co potem? Czy on okaże się dobrym mężem dla ciebie?
- Będzie o mnie dbał, będę miała wspaniałe ciuchy...
Te słowa potwierdzały jedynie opinię Sebastiana i sprawiły, że
Maggie zrezygnowała z zamiaru otwierania oczu Catalinie. Nastolatka
objęła ją i pocałowała w policzek.
- Tak się cieszę, że tu jesteś. Nikt nigdy nie był dla mnie taki
dobry jak ty. - Zakręciła się, pobiegła korytarzem, posłała Maggie
całusa w powietrzu i zniknęła w swoim pokoju.
- O Boże! - westchnęła Maggie.
- Dziękuję.
Odwróciła się na dzwięk głosu Sebastiana. Stał u szczytu
schodów.
- Od dawna tu jesteś?
- Wystarczająco długo. Dziękuję, że mnie przed nią nie
zdradziłaś.
- Dla jej dobra - nie dla twojego.
- Wiem. - W przyćmionym świetle widziała jego twarz,
niezadowoloną, napiętą. - Zachowałem się dziś niewłaściwie.
Mieszkasz pod moim dachem, a ja zapomniałem o honorze mego
domu. Jeśli zgodzisz się zostać, przysięgam, że nic takiego się nie
powtórzy.
- Zgoda, zostanę. Ale posłuchaj, Sebastianie. Dziś nie mogłam
cię przed nią zdradzić, jednak skorzystam z każdej okazji, by
ous
l
a
d
an
sc
umniejszyć cię w jej oczach. Jeżeli zdołam wybić jej z głowy ten ślub,
będę szczęśliwa.
- Przynajmniej wiem, na czym stoję - powiedział z ironią.
- A jak cię pokonam?
- Nie wierzę. Masz zbyt silne poczucie honoru, by użyć swej
najgrozniejszej broni. Dziękuję ci. Dziękuję również za to, że otwarcie
wypowiedziałaś mi wojnę.
ROZDZIAA PITY
- Ależ tu pięknie! Och, Maggie, tak się cieszę, że tu
przyjechałyśmy.
Catalina z impetem opadła na fotel na tarasie kafejki. Po
wyczerpującej jezdzie na nartach miała zaróżowione policzki i
błyszczące oczy.
Od trzech dni przebywały w Sol y Nieve, słynnym ośrodku
narciarskim w górach. Tutaj, pośród ośnieżonych masywów Sierra
Nevada, były wolne od Sebastiana i związanych z nim problemów.
Jezdziły na nartach, buszowały po sklepikach, a wieczorem raczyły się
pysznym jedzeniem, winem i muzyką.
Kelner podał im kawę i ciastka z kremem.
- Jeśli nie będziesz się pilnować, nie wciśniesz się w swoją
suknię ślubną - zauważyła Maggie, obserwując opychającą się
ous
l
a
d
an
sc
słodyczami dziewczynę.
- Zawsze tyle jem i jakoś nie tyję - zachichotała Catalina. -
Wszystkie baby mi tego zazdroszczą. - Rozparła się w fotelu i
przymknęła oczy. Słońce igrało na jej twarzy. Wyglądała jeszcze
ładniej niż zwykle. - Jak ci się udało przekonać Sebastiana, żeby
wypuścił nas na chwilę z klatki? - spytała, nie otwierając oczu.
Maggie spojrzała na nią z irytacją. Gadanie Cataliny o złotej
klatce nie robiło już na niej wrażenia. Wiedziała, że to tylko poza, którą
dziewczyna odrzuci natychmiast, gdy tylko pojawią się nowe atrakcje.
- Nie miałam z tym problemów - odparła. - Zgodził się od razu.
Była to prawda, choć w całej sprawie krył się cichy podtekst.
Poszła do Sebastiana następnego dnia rano, po zajściu w ogrodzie, i
powiedziała wprost, że chciałaby wyjechać z Cataliną na parę dni.
- Czy to rzeczywiście konieczne? - spytał łagodnie. -Jest tyle do
zrobienia... i dałem ci słowo, że...
- Muszę się stąd wynieść przynajmniej na tydzień. To sprawa
honoru.
Miała świadomość, że odsłoniła coś, co należałoby raczej
skrywać. Z całą pewnością Sebastian domyślił się, że nie był jej aż taki
obojętny, jak twierdziła. Jednakże kiedy padło słowo honor, skinął
głową i zgodził się bez dyskusji.
Tuż przed wyjazdem zadzwonił Jose. Dziękował za protekcję i
zapraszał na kawę.
- Będzie mi bardzo miło, ale musimy z tym poczekać do mojego
powrotu.
ous
l
a
d
an
sc
- Wyjeżdżasz?
- Wybieramy się z Cataliną na narty do Sol y Nieve. Zadzwonię
do ciebie po powrocie.
Jazda na nartach w towarzystwie mało wysportowanej nastolatki
nie była szczególną frajdą. Dziewczyna radziła sobie jedynie na
zielonych i niebieskich trasach - tych o najmniejszym stopniu
trudności. Maggie natomiast kochała brawurę. Swoje umiejętności
narciarskie wyszlifowała w czasach, gdy jej małżeństwo rozpadało się i
gdy zupełnie jej nie obchodziło, co się może stać. Zjeżdżała wtedy
trudnymi, czerwonymi trasami, a nawet karkołomnymi, czarnymi. W
Sierra Nevada było pięć takich nartostrad - dwie z nich biegły
stromiznami, które miejscami opadały niemal pionowo. Maggie
marzyła, żeby znów się tam znalezć, ale z Cataliną to nie wchodziło w
rachubę.
Po krótkim odpoczynku ruszyły ponownie pod wyciąg. Nagle
ktoś je zawołał. Maggie zobaczyła dwóch młodych mężczyzn w
narciarskich kombinezonach, ale w blasku bijącym od śniegu nie
rozpoznała żadnego z nich. Catalina natomiast pisnęła radośnie.
- Jose!
- A niech to! Faktycznie, to on. A ten drugi?
Towarzysz Josego był wysokim niezgrabiaszem, z lekko
obwisłym podbródkiem i wyłupiastymi oczami.
- Horacio, mój przyjaciel - przedstawił go Jose. - Zrobiliśmy
sobie króciutki wypad na narty.
Maggie popatrzyła mu w oczy. Niewiniątko! Nagle przyszła jej
ous
l
a
d
an
sc
do głowy niewiarygodna myśl. Kiedyś Jose podkochiwał się w niej.
Czyżby więc...
- Zapraszam na kawę - zaproponował gładko.
- Dopiero piłyśmy - podziękowała. - Wracamy na stok.
- My również. Co za zbieg okoliczności.
- Faktycznie. - Uśmiechnęła się lekko.
Jezdzili we czworo aż do zmroku, więc wspólna kolacja była [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
ciebie.
- Idz do diabła!
- Bardzo chętnie. Ciągniesz mnie do piekła, więc...
- Nie!
- Za pózno, żeby mówić: nie. Za pózno dla nas obojga. Trzeba
było się zastanowić, co robisz, zanim mnie zwiodłaś.
Nakrył jej usta szybkim, zachłannym pocałunkiem. Zacisnęła
pięści. O, jak trudno było trzymać opuszczone ramiona, które rwały się,
by dotykać i pieścić. Zwalczyła pokusę, ale domyślała się, że wyczuł
jej zmagania. Za wszelką cenę musiała udowodnić, że jest w tej chwili
silniejsza od niego.
- Dlaczego ze mną walczysz? - szepnął, jakby odgadywał jej
myśli.
- Bo ktoś musi - odparła, starając się opanować drżenie głosu.
Odsunął się zaskoczony i badawczo spojrzał jej w twarz.
- Masz więcej władzy, niż człowiek powinien mieć. Ale póki
żyję, nie dam ci się zdominować. Ani na sekundę! Wierz mi,
przejrzałam cię na wskroś.
- I co widzisz?
- %7łe to wszystko jest grą. W gruncie rzeczy wcale mnie nie
pragniesz. Nie potrafisz jedynie znieść świadomości, że nie każdy jest
na twoje kiwnięcie... Opuszczam ten dom.
- Nigdzie nie pojedziesz.
ous
l
a
d
an
sc
- Wydaje ci się, że wystarczy wydawać rozkazy? Nie próbuj mi
rozkazywać, Sebastianie. Wyjeżdżam z samego rana. Myślę, że
powinieneś być szczęśliwy, jeśli nie powiem Catalinie, za jakiego
mężczyznę wychodzi za mąż.
- Tak dobrze mnie znasz?
- Wiem jedno: możesz dać swojej żonie niemal wszystko, ale na
pewno nie będzie to wierność.
- Ciężko mi myśleć o wierności, gdy jesteś obok. Może jest w
tym i twoja wina. Dlaczego kusisz mnie, skoro nie masz mi nic do
zaofiarowania?
- Nie kuszę cię.
- Kusisz, choćby tym, że żyjesz i oddychasz. Kusisz, gdy
wchodzisz do pokoju, kiedy widzę, jak...
- A zatem im szybciej zejdę ci z oczu, tym lepiej. Ruszyła przed
siebie, nasłuchując, czy nie próbuje jej
dogonić, ale za nią szła tylko cisza. Maggie dygotała. Działo -
się z nią coś dziwnego. Obudziło się w niej pożądanie, niezaspokojenie,
rozpacz... Chciała jak najszybciej znalezć się w swoim pokoju, ale w
korytarzu natknęła się na Catalinę. Dobra okazja, pomyślała. To
małżeństwo nie ma sensu, więc gdyby tak powiedzieć małej prawdę o
jej przyszłym mężu... Problem rozwiązałby się sam. A może nie?
Catalina miała swój rozum i zapewne nie spodziewała się po
Sebastianie cudów. Niewczesne rewelacje mogłyby sprawić jej ból, nie
przynosząc żadnych korzyści.
- Myślałam, że już śpisz...
ous
l
a
d
an
sc
- Nie mogę zasnąć. Wciąż myślę o mojej wspaniałej sukni. Będę
najpiękniejszą panną młodą.
- A co potem? Czy on okaże się dobrym mężem dla ciebie?
- Będzie o mnie dbał, będę miała wspaniałe ciuchy...
Te słowa potwierdzały jedynie opinię Sebastiana i sprawiły, że
Maggie zrezygnowała z zamiaru otwierania oczu Catalinie. Nastolatka
objęła ją i pocałowała w policzek.
- Tak się cieszę, że tu jesteś. Nikt nigdy nie był dla mnie taki
dobry jak ty. - Zakręciła się, pobiegła korytarzem, posłała Maggie
całusa w powietrzu i zniknęła w swoim pokoju.
- O Boże! - westchnęła Maggie.
- Dziękuję.
Odwróciła się na dzwięk głosu Sebastiana. Stał u szczytu
schodów.
- Od dawna tu jesteś?
- Wystarczająco długo. Dziękuję, że mnie przed nią nie
zdradziłaś.
- Dla jej dobra - nie dla twojego.
- Wiem. - W przyćmionym świetle widziała jego twarz,
niezadowoloną, napiętą. - Zachowałem się dziś niewłaściwie.
Mieszkasz pod moim dachem, a ja zapomniałem o honorze mego
domu. Jeśli zgodzisz się zostać, przysięgam, że nic takiego się nie
powtórzy.
- Zgoda, zostanę. Ale posłuchaj, Sebastianie. Dziś nie mogłam
cię przed nią zdradzić, jednak skorzystam z każdej okazji, by
ous
l
a
d
an
sc
umniejszyć cię w jej oczach. Jeżeli zdołam wybić jej z głowy ten ślub,
będę szczęśliwa.
- Przynajmniej wiem, na czym stoję - powiedział z ironią.
- A jak cię pokonam?
- Nie wierzę. Masz zbyt silne poczucie honoru, by użyć swej
najgrozniejszej broni. Dziękuję ci. Dziękuję również za to, że otwarcie
wypowiedziałaś mi wojnę.
ROZDZIAA PITY
- Ależ tu pięknie! Och, Maggie, tak się cieszę, że tu
przyjechałyśmy.
Catalina z impetem opadła na fotel na tarasie kafejki. Po
wyczerpującej jezdzie na nartach miała zaróżowione policzki i
błyszczące oczy.
Od trzech dni przebywały w Sol y Nieve, słynnym ośrodku
narciarskim w górach. Tutaj, pośród ośnieżonych masywów Sierra
Nevada, były wolne od Sebastiana i związanych z nim problemów.
Jezdziły na nartach, buszowały po sklepikach, a wieczorem raczyły się
pysznym jedzeniem, winem i muzyką.
Kelner podał im kawę i ciastka z kremem.
- Jeśli nie będziesz się pilnować, nie wciśniesz się w swoją
suknię ślubną - zauważyła Maggie, obserwując opychającą się
ous
l
a
d
an
sc
słodyczami dziewczynę.
- Zawsze tyle jem i jakoś nie tyję - zachichotała Catalina. -
Wszystkie baby mi tego zazdroszczą. - Rozparła się w fotelu i
przymknęła oczy. Słońce igrało na jej twarzy. Wyglądała jeszcze
ładniej niż zwykle. - Jak ci się udało przekonać Sebastiana, żeby
wypuścił nas na chwilę z klatki? - spytała, nie otwierając oczu.
Maggie spojrzała na nią z irytacją. Gadanie Cataliny o złotej
klatce nie robiło już na niej wrażenia. Wiedziała, że to tylko poza, którą
dziewczyna odrzuci natychmiast, gdy tylko pojawią się nowe atrakcje.
- Nie miałam z tym problemów - odparła. - Zgodził się od razu.
Była to prawda, choć w całej sprawie krył się cichy podtekst.
Poszła do Sebastiana następnego dnia rano, po zajściu w ogrodzie, i
powiedziała wprost, że chciałaby wyjechać z Cataliną na parę dni.
- Czy to rzeczywiście konieczne? - spytał łagodnie. -Jest tyle do
zrobienia... i dałem ci słowo, że...
- Muszę się stąd wynieść przynajmniej na tydzień. To sprawa
honoru.
Miała świadomość, że odsłoniła coś, co należałoby raczej
skrywać. Z całą pewnością Sebastian domyślił się, że nie był jej aż taki
obojętny, jak twierdziła. Jednakże kiedy padło słowo honor, skinął
głową i zgodził się bez dyskusji.
Tuż przed wyjazdem zadzwonił Jose. Dziękował za protekcję i
zapraszał na kawę.
- Będzie mi bardzo miło, ale musimy z tym poczekać do mojego
powrotu.
ous
l
a
d
an
sc
- Wyjeżdżasz?
- Wybieramy się z Cataliną na narty do Sol y Nieve. Zadzwonię
do ciebie po powrocie.
Jazda na nartach w towarzystwie mało wysportowanej nastolatki
nie była szczególną frajdą. Dziewczyna radziła sobie jedynie na
zielonych i niebieskich trasach - tych o najmniejszym stopniu
trudności. Maggie natomiast kochała brawurę. Swoje umiejętności
narciarskie wyszlifowała w czasach, gdy jej małżeństwo rozpadało się i
gdy zupełnie jej nie obchodziło, co się może stać. Zjeżdżała wtedy
trudnymi, czerwonymi trasami, a nawet karkołomnymi, czarnymi. W
Sierra Nevada było pięć takich nartostrad - dwie z nich biegły
stromiznami, które miejscami opadały niemal pionowo. Maggie
marzyła, żeby znów się tam znalezć, ale z Cataliną to nie wchodziło w
rachubę.
Po krótkim odpoczynku ruszyły ponownie pod wyciąg. Nagle
ktoś je zawołał. Maggie zobaczyła dwóch młodych mężczyzn w
narciarskich kombinezonach, ale w blasku bijącym od śniegu nie
rozpoznała żadnego z nich. Catalina natomiast pisnęła radośnie.
- Jose!
- A niech to! Faktycznie, to on. A ten drugi?
Towarzysz Josego był wysokim niezgrabiaszem, z lekko
obwisłym podbródkiem i wyłupiastymi oczami.
- Horacio, mój przyjaciel - przedstawił go Jose. - Zrobiliśmy
sobie króciutki wypad na narty.
Maggie popatrzyła mu w oczy. Niewiniątko! Nagle przyszła jej
ous
l
a
d
an
sc
do głowy niewiarygodna myśl. Kiedyś Jose podkochiwał się w niej.
Czyżby więc...
- Zapraszam na kawę - zaproponował gładko.
- Dopiero piłyśmy - podziękowała. - Wracamy na stok.
- My również. Co za zbieg okoliczności.
- Faktycznie. - Uśmiechnęła się lekko.
Jezdzili we czworo aż do zmroku, więc wspólna kolacja była [ Pobierz całość w formacie PDF ]