[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mówi ona, że jeżeli obserwuje się podobieństwo kilku zna-
nych okoliczności, to podobne okażą się także okoliczności
nieznane. Kiedy widzimy na przykład członki ludzkiego
ciała, wnioskujemy, że dopełnia je ludzka głowa, chociaż
jej nie widać. Albo kiedy przez szparę w murze dostrze-
żemy mały skrawek słońca, wnioskujemy, że gdyby
ścianę usunąć, to zobaczylibyśmy je całe. Krótko mówiąc,
ta metoda rozumowania tak jest oczywista i tak po-
wszednia, że nie można powątpiewać o jej rzetelności.
Otóż jeżeli przyjrzeć się wszechświatu, to wedle tego,
co nam o nim wiadomo, jest on wielce podobny do zwierzę-
cia, czy uorganizowanego ciała i sprawia wrażenie, jak
gdyby poruszała nim podobna zasada życia i ruchu. Nie-
ustające krążenie materii nie powoduje w nim bezładu,
nieustające zużycie jest w każdej części bez zwłoki uzu-
pełniane, w całym systemie da się dostrzec najściślejszą
współczulność (closest sympathy), a każda część i każdy
człon, wykonując właściwe sobie funkcje, działa zarazem
na rzecz własnego zachowania i zachowania całości.
Wnoszę tedy, że świat jest zwierzęciem, a bóstwo duszą
świata, która świat porusza i sama jest przezeń poruszana.
Zbyt wiele umiesz, Kleantesie, ażeby w czymkolwiek
zdziwić cię miało to mniemanie, głoszone, jak wiesz,
przez wszystkich niemal teistów starożytności i dominu-
jące w ich rozprawach i rozważaniach. Chociaż bowiem
starożytni filozofowie za punkt wyjścia w rozumowaniu
biorą niekiedy przyczyny celowe, tak jak gdyby uważali
świat za twór Boga, jednakże wydaje się raczej, że ulu-
bioną ich koncepcją było rozpatrywać świat jako ciało
Boga, zorganizowane tak, że ściśle mu podporządkowane,
A ponieważ wszechświat bardziej jest podobny do ludz-
kiego ciała aniżeli do dzieł ludzkiej sztuki i pomysłowości,
przeto trzeba wyznać, że jeżeli ograniczona nasza ana-
logia daje się zasadnie rozciągnąć na całość przyrody,
wniosek, jaki stąd płynie, wydaje się przemawiać raczej
na rzecz starożytnej, a nie nowoczesnej teorii.
Teoria starożytna ma także wiele innych zalet, które
pociągały ku niej teologów starożytności. Nic sprzeczniej-
szego ze wszystkimi ich pojęciami, bo nic sprzeczniejszego
z potocznym doświadczeniem, niż umysł bez ciała, czysta
substancja duchowa, niedostępna ani ich zmysłom, ani
zrozumieniu, której ani jednego przykładu nie znajdo-
wali w całej przyrodzie. Znali umysł i ciało, bo doznawali
obu; w ten sam sposób znali również porządek, układ,
organizację czy wewnętrzny mechanizm umysłu i ciała;
i sam rozum zdawał się dyktować przeniesienie tego do-
świadczenia na wszechświat i uznanie, iż umysł i ciało
bóstwa współistnieją ze sobą i że obu im przysługuje
z natury właściwy im i nierozłącznie z nimi związany
porządek i układ.
Otóż więc, Kleantesie, nowy rodzaj antropomorfizmu,
który możesz sobie wziąć pod rozwagę, i oto teoria nie
nastręczająca, jak się zdaje, żadnych poważniejszych
trudności. Zbyt niedostępny jesteś przesądom systemu
ażebyś w przypuszczeniu, iż ciało zwierzęce od pierwszej
chwili, samo z siebie lub za sprawą nieznanych przyczyn
mieści w sobie porządek i organizację, znajdował większą
jaką trudność niż w przypuszczeniu, iż analogiczny
porządek należy do umysłu. Zdawałoby się natomiast,
że nie trzeba całkowicie lekceważyć pospolitego przesądu
wedle którego ciało i umysł winny sobie zawsze towa-
rzyszyć, opiera się on bowiem na pospolitym doświadczeniu,
o którym powiadasz, że jest jedynym przewodnikiem we
wszystkich tych teologicznych dociekaniach. A jeżeli
stwierdzisz, iż ograniczone nasze doświadczenie jest miarą
niestosowną, aby wedle niej sądzić o nieograniczonym
obszarze przyrody, odstąpisz tym samym całkowicie od
własnej swojej hipotezy i od tej chwili przyjąć będziesz
musiał nasz, jak to nazywasz, mistycyzm oraz uznać
absolutną niepojętość natury bóstwa.
Przyznam się, odparł Kleantes, że teoria ta nigdy
przedtem nie przyszła mi na myśl, choć dosyć jest natu-
ralna; nie potrafię też od razu, na podstawie tak krótkiego
rozbioru i namysłu, powiedzieć, co o niej mniemam.
Wielki z ciebie zaiste skrupulant, rzekł Filon; gdybym
to ja miał roztrząsnąć jaki twój system, nie zachowałbym
się ani w połowie tak ostrożnie i powściągliwie, kiedy
bym wysuwał zarzuty i trudności. Jeżeli wszelako przy-
chodzi ci coś na myśl, bylibyśmy ci zobowiązani, gdybyś
nam to wyłożył.
A więc, odparł Kleantes, wydaje mi się, że chociaż
świat istotnie pod wieloma względami podobny jest do
zwierzęcego ciała, to jednakże pod wieloma względami,
i to najbardziej istotnymi, analogia ta kuleje. Zwiatu
brak narządów zmysłowych; brak mu siedziby myśli
czy rozumu; brak jednego określonego zródła ruchu
i działania. Krótko mówiąc, wydaje się on bardziej po-
dobny do rośliny niż do zwierzęcia, i o tyle wniosek twój
na rzecz duszy świata byłby nieprzekonujący.
A następnie, Filonie, twoja teoria zdaje się impli-
kować odwieczność świata, a to jest zasada, którą moim
zdaniem zbić można przy pomocy najmocniejszych racji
i prawdopodobieństw. Przedstawię w związku z tym
pewien argument, którego, jak sądzę, nie wydobył żaden
jeszcze autor. Jeżeli chodzi o tych, co powołują się na
pózne powstanie nauk i sztuk, to rozumowanie ich,
choć nie pozbawione siły, dałoby się może zbić przy po-
mocy rozważań wyprowadzonych z natury ludzkiego spo-
łeczeństwa, które obraca się stale pomiędzy ignorancją
a wiedzą, wolnością i niewolą, bogactwem i nędzą,
tak że na podstawie ograniczonego naszego doświad-
czenia niepodobieństwem jest przepowiedzieć w sposób
stanowczy, jakich wydarzeń możemy, a jakich nie mo-
żemy się spodziewać. Po zalewie barbarzyńców zda-
wało się, że starożytnej nauce i historii grozi całkowita
zagłada, i gdyby zaburzenia owe trwały nieco dłużej
lub były nieco bardziej gwałtowne, nie wiedzielibyśmy
dziś prawdopodobnie, co działo się na świecie paręset
lat temu. Co więcej, gdyby nie zabobon papieży, którzy
gwoli podtrzymywania pozorów starożytności i uniwersal-
ności Kościoła zachowali trochę łacińskiego żargonu
język ten zginąłby niechybnie bez reszty, w tym zaś
wypadku świat zachodni popadłszy w kompletne barba-
rzyństwo nie byłby należycie przygotowany do przyjęcia
języka i nauki Greków, które dostały mu się po upadku
Konstantynopola. Gdyby zaś zniszczona została nauka
i książki, wtedy nawet i rzemiosła przeszłyby w znacznym
stopniu w upadek, i łatwo sobie wyobrazić, że legenda
i tradycja mogłyby przypisywać im znacznie pózniejszy
początek, niż było naprawdę. Ten pospolity argument
przeciw odwieczności świata wydaje się tedy nieco za-
wodny.
Oto jednak, jak się zdaje, podstawa lepszego argu-
mentu. Lukullus był pierwszym człowiekiem, który spro-
wadził czereśnie z Azji do Europy, chociaż drzewo to
w wielu klimatach europejskich udaje się tak dobrze, że
rośnie w lasach bez żadnej uprawy. Czyż jest możliwe,
ażeby przez całą wieczność nie dotarł nigdy do Azji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Mówi ona, że jeżeli obserwuje się podobieństwo kilku zna-
nych okoliczności, to podobne okażą się także okoliczności
nieznane. Kiedy widzimy na przykład członki ludzkiego
ciała, wnioskujemy, że dopełnia je ludzka głowa, chociaż
jej nie widać. Albo kiedy przez szparę w murze dostrze-
żemy mały skrawek słońca, wnioskujemy, że gdyby
ścianę usunąć, to zobaczylibyśmy je całe. Krótko mówiąc,
ta metoda rozumowania tak jest oczywista i tak po-
wszednia, że nie można powątpiewać o jej rzetelności.
Otóż jeżeli przyjrzeć się wszechświatu, to wedle tego,
co nam o nim wiadomo, jest on wielce podobny do zwierzę-
cia, czy uorganizowanego ciała i sprawia wrażenie, jak
gdyby poruszała nim podobna zasada życia i ruchu. Nie-
ustające krążenie materii nie powoduje w nim bezładu,
nieustające zużycie jest w każdej części bez zwłoki uzu-
pełniane, w całym systemie da się dostrzec najściślejszą
współczulność (closest sympathy), a każda część i każdy
człon, wykonując właściwe sobie funkcje, działa zarazem
na rzecz własnego zachowania i zachowania całości.
Wnoszę tedy, że świat jest zwierzęciem, a bóstwo duszą
świata, która świat porusza i sama jest przezeń poruszana.
Zbyt wiele umiesz, Kleantesie, ażeby w czymkolwiek
zdziwić cię miało to mniemanie, głoszone, jak wiesz,
przez wszystkich niemal teistów starożytności i dominu-
jące w ich rozprawach i rozważaniach. Chociaż bowiem
starożytni filozofowie za punkt wyjścia w rozumowaniu
biorą niekiedy przyczyny celowe, tak jak gdyby uważali
świat za twór Boga, jednakże wydaje się raczej, że ulu-
bioną ich koncepcją było rozpatrywać świat jako ciało
Boga, zorganizowane tak, że ściśle mu podporządkowane,
A ponieważ wszechświat bardziej jest podobny do ludz-
kiego ciała aniżeli do dzieł ludzkiej sztuki i pomysłowości,
przeto trzeba wyznać, że jeżeli ograniczona nasza ana-
logia daje się zasadnie rozciągnąć na całość przyrody,
wniosek, jaki stąd płynie, wydaje się przemawiać raczej
na rzecz starożytnej, a nie nowoczesnej teorii.
Teoria starożytna ma także wiele innych zalet, które
pociągały ku niej teologów starożytności. Nic sprzeczniej-
szego ze wszystkimi ich pojęciami, bo nic sprzeczniejszego
z potocznym doświadczeniem, niż umysł bez ciała, czysta
substancja duchowa, niedostępna ani ich zmysłom, ani
zrozumieniu, której ani jednego przykładu nie znajdo-
wali w całej przyrodzie. Znali umysł i ciało, bo doznawali
obu; w ten sam sposób znali również porządek, układ,
organizację czy wewnętrzny mechanizm umysłu i ciała;
i sam rozum zdawał się dyktować przeniesienie tego do-
świadczenia na wszechświat i uznanie, iż umysł i ciało
bóstwa współistnieją ze sobą i że obu im przysługuje
z natury właściwy im i nierozłącznie z nimi związany
porządek i układ.
Otóż więc, Kleantesie, nowy rodzaj antropomorfizmu,
który możesz sobie wziąć pod rozwagę, i oto teoria nie
nastręczająca, jak się zdaje, żadnych poważniejszych
trudności. Zbyt niedostępny jesteś przesądom systemu
ażebyś w przypuszczeniu, iż ciało zwierzęce od pierwszej
chwili, samo z siebie lub za sprawą nieznanych przyczyn
mieści w sobie porządek i organizację, znajdował większą
jaką trudność niż w przypuszczeniu, iż analogiczny
porządek należy do umysłu. Zdawałoby się natomiast,
że nie trzeba całkowicie lekceważyć pospolitego przesądu
wedle którego ciało i umysł winny sobie zawsze towa-
rzyszyć, opiera się on bowiem na pospolitym doświadczeniu,
o którym powiadasz, że jest jedynym przewodnikiem we
wszystkich tych teologicznych dociekaniach. A jeżeli
stwierdzisz, iż ograniczone nasze doświadczenie jest miarą
niestosowną, aby wedle niej sądzić o nieograniczonym
obszarze przyrody, odstąpisz tym samym całkowicie od
własnej swojej hipotezy i od tej chwili przyjąć będziesz
musiał nasz, jak to nazywasz, mistycyzm oraz uznać
absolutną niepojętość natury bóstwa.
Przyznam się, odparł Kleantes, że teoria ta nigdy
przedtem nie przyszła mi na myśl, choć dosyć jest natu-
ralna; nie potrafię też od razu, na podstawie tak krótkiego
rozbioru i namysłu, powiedzieć, co o niej mniemam.
Wielki z ciebie zaiste skrupulant, rzekł Filon; gdybym
to ja miał roztrząsnąć jaki twój system, nie zachowałbym
się ani w połowie tak ostrożnie i powściągliwie, kiedy
bym wysuwał zarzuty i trudności. Jeżeli wszelako przy-
chodzi ci coś na myśl, bylibyśmy ci zobowiązani, gdybyś
nam to wyłożył.
A więc, odparł Kleantes, wydaje mi się, że chociaż
świat istotnie pod wieloma względami podobny jest do
zwierzęcego ciała, to jednakże pod wieloma względami,
i to najbardziej istotnymi, analogia ta kuleje. Zwiatu
brak narządów zmysłowych; brak mu siedziby myśli
czy rozumu; brak jednego określonego zródła ruchu
i działania. Krótko mówiąc, wydaje się on bardziej po-
dobny do rośliny niż do zwierzęcia, i o tyle wniosek twój
na rzecz duszy świata byłby nieprzekonujący.
A następnie, Filonie, twoja teoria zdaje się impli-
kować odwieczność świata, a to jest zasada, którą moim
zdaniem zbić można przy pomocy najmocniejszych racji
i prawdopodobieństw. Przedstawię w związku z tym
pewien argument, którego, jak sądzę, nie wydobył żaden
jeszcze autor. Jeżeli chodzi o tych, co powołują się na
pózne powstanie nauk i sztuk, to rozumowanie ich,
choć nie pozbawione siły, dałoby się może zbić przy po-
mocy rozważań wyprowadzonych z natury ludzkiego spo-
łeczeństwa, które obraca się stale pomiędzy ignorancją
a wiedzą, wolnością i niewolą, bogactwem i nędzą,
tak że na podstawie ograniczonego naszego doświad-
czenia niepodobieństwem jest przepowiedzieć w sposób
stanowczy, jakich wydarzeń możemy, a jakich nie mo-
żemy się spodziewać. Po zalewie barbarzyńców zda-
wało się, że starożytnej nauce i historii grozi całkowita
zagłada, i gdyby zaburzenia owe trwały nieco dłużej
lub były nieco bardziej gwałtowne, nie wiedzielibyśmy
dziś prawdopodobnie, co działo się na świecie paręset
lat temu. Co więcej, gdyby nie zabobon papieży, którzy
gwoli podtrzymywania pozorów starożytności i uniwersal-
ności Kościoła zachowali trochę łacińskiego żargonu
język ten zginąłby niechybnie bez reszty, w tym zaś
wypadku świat zachodni popadłszy w kompletne barba-
rzyństwo nie byłby należycie przygotowany do przyjęcia
języka i nauki Greków, które dostały mu się po upadku
Konstantynopola. Gdyby zaś zniszczona została nauka
i książki, wtedy nawet i rzemiosła przeszłyby w znacznym
stopniu w upadek, i łatwo sobie wyobrazić, że legenda
i tradycja mogłyby przypisywać im znacznie pózniejszy
początek, niż było naprawdę. Ten pospolity argument
przeciw odwieczności świata wydaje się tedy nieco za-
wodny.
Oto jednak, jak się zdaje, podstawa lepszego argu-
mentu. Lukullus był pierwszym człowiekiem, który spro-
wadził czereśnie z Azji do Europy, chociaż drzewo to
w wielu klimatach europejskich udaje się tak dobrze, że
rośnie w lasach bez żadnej uprawy. Czyż jest możliwe,
ażeby przez całą wieczność nie dotarł nigdy do Azji [ Pobierz całość w formacie PDF ]