[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Ale że sobie pozwoliłaś na coś takiego!
– W sumie to nikt nie pytał mnie o zdanie – zauważyłam przytomnie.
– Ale też nie protestowałaś. No nie spodziewałem się, że się zgodzisz. Trójkąt to
raz. A dwa, bądź co bądź, Marcela dopiero co poznałaś. On jest easy-going, ale ty…
– Co ja?! – obruszyłam się. – Skoro jestem kobietą, to mi nie wypada, nie
zasługuję na jednorazowe, spontaniczne przyjemności? A może liczysz na to, że będę
czekała grzecznie, aż ty się wyszalejesz i łaskawie może do mnie wrócisz, co?
– Nie, nie, wcale tak nie myślę. Już dobrze. Spokojnie. Po prostu nie znałem cię od
tej strony…
– Wydaje mi się, że w ogóle mało mnie znasz. Że masz w głowie jakiś mój
fałszywy obraz stworzony z twoich i Emiliana wyobrażeń! – odpowiedziałam
karcąco.
– Proszę cię, nie zaczynaj. Lepiej pomyśl, że teraz możesz opowiadać koleżankom,
że spełniłaś swoją fantazję.
– To nie była żadna moja fantazja – odparłam zgodnie z prawdą.
– No to jaka jest twoja fantazja? Zdradź mi!
– Seks w bibliotece. – Już ja wiedziałam, co mu powiedzieć. Żeby i on był
zadowolony, i żebym ja spokój sumienia miała.
– Jak w Pokucie? – Od razu wiedział, o co chodzi.
– Dokładnie tak, mój drogi.
– Podoba mi się.
– No, ale to już chyba nie z tobą będę realizowała.
– Dlaczego niby?
– Bo ty teraz sypiasz z chłopcami. – Wycelowałam w niego widelec.
– Te twoje żarty, Poleczko…
– Ech, Terpiłowski, ty nigdy nie dorośniesz. – Pokiwałam głową. – A ze Starym to
w karty gracie, gdy u niego pomieszkujesz, co?
– Raczej w scrabble. – Uśmiechnął się kokieteryjnie. – I nie mów o nim „Stary”,
prosiłem cię.
– Dziecinada. Bierzemy rachunek.
– Zaraz poproszę. A sceny jak z Mulholland Drive nie chciałabyś zrealizować?
– No chyba nie.
– Nie przepadasz za Lynchem?
– W tym przypadku wolę Aronofsky’ego. – Puszczam do niego oko.
Cekiny z sukienki spadają na chodnik. Sypią się pod buty. Złote. Opalizujące.
Schylam się po jeden, podnoszę, oglądam w świetle latarni. Wyrzucam. Sięgam do
torebki po telefon.
– Maks, och, Maaaks! – do słuchawki zawodzę. – Co ja bym zrobiła bez ciebie!
– Pola?
– Nooo, Pola, a kto?
– Też cię kocham, ale śpię już. I coś mi się zdaje, że jesteś pijana! I to tak
elegancko!
– Tylko trochę.
– A co tam u ciebie tak szumi, gdzie ty właściwie jesteś?
– Nie wiem.
– Słucham?!
– No, na ulicy jestem.
– Której?
– Gdzieś na ulicy Fabrycznej, spotkać nam się wypadnie, takie są widać wytyczne,
by kochać cię jak Irlandię – chrypię mu do słuchawki.
– No może nie jesteś taka pijana, skoro tak ładnie kojarzysz, ale wolałbym, żebyś
nie włóczyła się po pijaku po mieście.
– Od razu po pijaku! Parę drinków zaledwie.
– A z kim te drinki?
– Z Tomkiem.
– Słucham?!
– Hi, hi, żart, żart, Maksiu.
– Nie drażnij mnie! Mów, z kim!
– No z girls, z girls byłam. Z Mają, Sonią, Karoliną. Tańce. Drinki. Ale zimno
tuuu.
– A co masz na sobie?
– Sukienkę mam. Z cekinami! I futro mam z królika szare, niby srebrne, a może to
lisy, nie pamiętam, mama mi mówiła, co to…
– Weź jakąś taksę może, złap coś.
– To nie New York, New York. Nie ma taxi na każde skinienie.
– Matko! Idź szybko do domu, bo wilka złapiesz!
– Nie wywołuj wilka z lasu!
Pewnej deszczowej nocy przyszli we dwóch. Zupełnie pijani. Tomasz i jakiś
nieznany mi młody chłopak. Mógł być w naszym wieku lub nieco starszy. Miał
butelkowozieloną koszulę w paisley i ciemne dopasowane spodnie. Tyle pamiętam,
ale pamiętam doskonale tę koszulę, ona najbardziej zapadła mi w pamięć. Trochę
byłam zdziwiona tym widokiem. Nie spodziewałam się Tomasza tej nocy, zwłaszcza
w towarzystwie. Dotąd nikogo nie przyprowadzał. Poza tym był Emilian.
– Nie stój tak – wybełkotał Tomek. – Gościa ci przyprowadziłem. Wiesz, kto to
jest, Poleczko?
– Dobry wieczór – powiedziałam, wciąż lekko zaskoczona. – Zapraszam… –
Twarz jakby znajoma, jakbym gdzieś widziała… Próbowałam skojarzyć,
przypomnieć sobie cokolwiek.
– Chyba jesteś zaspana! To jeden z najlepszych makijażystów w kraju!
– Aha…
– Maksymilian, Maks – przedstawił się. – I nie taki znowu najlepszy – powiedział
z czarującym uśmiechem.
– Och, Maks Ossowski. – Nareszcie skojarzyłam i na dobre się rozbudziłam.
– Wiesz, kogo on malował?! ASP skończył! To nie taka zwykła makijażystka po
kursie! Gwiazdy maluje, gwiazdy! – Tomek reklamował swojego gościa, czy raczej
wybrańca na tamtą noc. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl