[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liśmy porozmawiać też w środku. Tutaj jest ciemno
i chłodno.
136 CATHY WILLIAMS
Proszę, włóż to. Szybko ściągnął swoją ma-
rynarkę i zarzucił jej na ramiona.
Ruszyli dalej; Amy nieznacznie przybliżyła nos
do klapy smokingu i przez chwilę wdychała znajo-
my aromat.
Znalezli ławkę i usiedli na niej. Rocco założył
nogę na nogę.
Ostatnio reagowałaś panicznie, ile razy zbliża-
łem się do ciebie. Dlaczego?
Naprawdę? Nie zdawałam sobie z tego spra-
wy.
Nie kłam skrzywił się. Ułożył ramię za jej
plecami, wzdłuż oparcia ławki.
Wiesz, twoi podwładni czasem nerwowo re-
agują na ciebie...
Podwładni? zdziwił się Rocco.
A nie jestem twoją podwładną?
Wzruszył ramionami.
Skoro tak chcesz to widzieć...
Poza tym w ostatnich tygodniach byłeś spięty.
I to się udzielało.
Musiał jej przyznać rację. Lecz ona sama była
temu w znacznej mierze winna, że czuł się spięty.
Nie całkiem rozumiał dlaczego, ale wciąż zaprząta-
ła jego myśli.
Tak się składa... zaczął. Tak się składa, że
mam teraz masę rzeczy na głowie. Wciąż latam
między Londynem i Nowym Jorkiem, załatwiam
różne sprawy...
WAOSKI BIZNESMEN 137
No i żyjesz w napięciu. A to się ludziom
udziela.
Ale jakoś nikt się nie skarżył, poza tobą.
To dlatego, że ludzie się ciebie boją.
Boją się? I ty się boisz...? Spojrzał na nią,
taką małą u jego boku, pomniejszoną jeszcze przez
tę za wielką marynarkę, która wyglądała na niej jak
płaszczyk. Poczuł nagły przypływ uczuć opiekuń-
czych. Hej, Amy, uśmiechnij się...
Podniosła głowę.
Nie jest mi do śmiechu... Najchętniej skoń-
czyłabym już tę rozmowę.
O, nie przygarnął ją do siebie. Mamy
jeszcze sporo do pogadania.
O czym?
Na przykład o tym... czy tęskniłaś za mną.
Przebiegł ją dreszcz. Jej ciało dobrze pamiętało
jego ciało.
A powinnam?
A więc tęskniłaś.
Zdziwiła ją stanowczość, z jaką to powiedział.
Oczywiście zgadł. Skąd jednak owa stanowczość?
Czyżby jej uzależnienie od niego było mu do czegoś
potrzebne?
Ja... ja... zaczęła się jąkać.
Też mi było ciebie brak wyznał nieoczeki-
wanie.
Powoli pokręciła głową.
Ale do czego brak? %7łebyś mi mógł dalej
138 CATHY WILLIAMS
udowadniać, że nie wiem, co dla mnie najlepsze
wżyciu?
Przestań się spierać. Rocco poczuł nagle, że
zbyt długo zwleka z czymś bardzo ważnym. Obrócił
ku sobie Amy i opadł ustami na jej usta. Bardzo
chciał coś takiego zrobić.
Nie próbowała się wyrywać, nie starczyłoby
jej na to sił. Zmiękła w jego objęciu i zamknęła
oczy.
Po chwili, jakby wynurzona z topieli, zachłys-
nęła się.
Ale... jeśli nie wrócimy na salę... to co oni
sobie pomyślą?
Możemy wrócić wzruszył ramionami jed-
nak tylko po to, żeby im powiedzieć ,,do widzenia .
Nie! Otuliła się szczelniej marynarką.
No to wymknijmy się po cichu. Chodz, urzą-
dzimy sobie małe wagary.
Nim zdążyła zaprotestować, już chwycił ją za
rękę i pociągnął za sobą w stronę parkingu. Z daleka
otworzył pilotem samochód i zaprosił Amy do
środka.
Poczekaj tu. Usadowił ją. Ja szybko skoczę
po twoje rzeczy.
Ale Rocco... oponowała co będzie jeśli...
%7łycie jest za krótkie na różne ,,jeśli .
Po dziesięciu minutach zjawił się z kolażem
w ramie i bukietem Amy trzymanym pod pachą.
Otworzył bagażnik i powkładał wszystko do środka.
WAOSKI BIZNESMEN 139
Usiadł obok Amy, lecz nie włączał jeszcze sil-
nika.
Jednak wolałbym wiedzieć... zawiesił głos
czy ty rzeczywiście chcesz ze mną pojechać.
Nie przyznała szczerze. Nie jestem pewna.
Zesztywniał i odsunął się. Lecz ona zaraz położy-
ła małą dłoń na jego przegubie.
Nie jestem pewna, bo wolałabym nie być
zraniona, a czuję, że może do tego dojść. Mimo
wszystko masz rację... %7łycie jest za krótkie, żeby się
wszystkim martwić na zapas.
Spojrzał na nią.
Dlaczego myślisz, że zostaniesz zraniona?
Bo ty jesteś takim mężczyzną, Rocco. Ranisz
kobiety.
Wypowiedziane półgłosem twierdzenie ubodło
go, lecz nie miał zamiaru zaprzeczać prawdzie tych
słów.
To co, mam włączać silnik czy...?
Włącz.
Nie wiedziała, dokąd pojadą, ale nie była za-
skoczona, gdy po dwudziestu minutach spędzonych
w milczeniu znalezli się pod domem, w którym
nieraz gościła, gdy mieszkał tu Antonio.
Wysiadła z samochodu i czekała, aż Rocco ot-
worzy drzwi frontowe, po czym weszła za nim do
obszernego westybulu.
Może zrobię kawy. Patrzył na nią i czuł, że
najchętniej porwałby ją teraz na ręce i zaniósł prosto
140 CATHY WILLIAMS
do sypialni. Jednak taki pośpiech nie był wskazany.
Amy spłoszyłaby się i przyjemność mogłaby się
okazać jednostronna, bez jej udziału.
Skinęła głową. Po czym, aby podtrzymać kon-
wersację, zapytała o Antonia.
Owszem, rozmawiałem z nim odrzekł Roc-
co. Pierwszy raz od bardzo dawna mówiliśmy
o czymś więcej niż tylko o interesach... Ale chodz-
my już do kuchni. I czuj się jak u siebie, Amy.
Przecież znasz ten dom, prawda?
W istocie znała go, choć nie w całości. Znała
parter, ale na piętrze nigdy dotąd nie była.
Telefonowałem do niego dwa dni temu pod-
jął Rocco. Ustalaliśmy pewne szczegóły dotyczą-
ce firmy, ale zapytałem go też o ten album z wycin-
kami.
Naprawdę? Amy rozjaśniła się, zasiadając
przy stole pod oknem.
Owszem. Rocco włączył ekspres. I myślę,
że udało nam się przełamać lody.
Naprawdę? powtórzyła i jeszcze bardziej się
rozjaśniła.
Dobry z ciebie materiał na nauczycielkę, Amy.
Umiałaś mi dobrze doradzić.
Nauczycielka? Aha, to w związku z jej planowa-
nymi studiami. Rocco próbuje zmienić temat.
Na razie nie radzę sobie z prostymi rzeczami...
Wciąż nie wiem, z czego opłacę studia.
Postawił przed nią kawę.
WAOSKI BIZNESMEN 141
O to się nie martw, Amy, firma nie zostawi cię
na lodzie...
Czy ktokolwiek widział cię, jak wychodziłeś?
Postarała się szybko zmienić temat.
On może zmieniać tematy, kiedy zechce, to i ona
może. Nie miała w tej chwili ochoty na poruszanie
jakichkolwiek spraw finansowych.
Mnóstwo ludzi. Postarał się o poważny wy-
raz twarzy. Usiadł przy stole, umieszczając długie
nogi na drugim krześle. I wszystkim mówiłem, że
porywam cię z balu, bo mamy zamiar zaraz pójść do
łóżka.
Nie zrobiłeś tego!
Jasne, że nie... Natknąłem się w holu tylko na
jakąś młodzież, która w ogóle nie zwróciła na mnie
uwagi. Zabrałem twój kolaż i kwiaty i wymknąłem
się cichaczem.
Wymknął się. Oboje wymknęli się z balu... Cóż
za romantyczna historia, pomyślała. Piękny książę
porywa Kopciuszka i jadą pod księżycem do jego
pałacu. Spojrzała w okno: księżyc wychynął właś-
nie zza obłoku.
Napiła się trochę kawy, po czym odsunęła ją.
A więc, Rocco... Chyba pora na finał.
RODZIAA DZIESITY
Coś tu nie tak, pomyślał z nagłą rezerwą. Jako
pełnokrwisty mężczyzna miał niby ochotę skorzy-
stać z jej wezwania i zaraz ponieść ją na górę.
Ale z drugiej strony... Może nie lubił działać na
komendę?
Słuchaj, Amy, po co ten pośpiech... Wcale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
liśmy porozmawiać też w środku. Tutaj jest ciemno
i chłodno.
136 CATHY WILLIAMS
Proszę, włóż to. Szybko ściągnął swoją ma-
rynarkę i zarzucił jej na ramiona.
Ruszyli dalej; Amy nieznacznie przybliżyła nos
do klapy smokingu i przez chwilę wdychała znajo-
my aromat.
Znalezli ławkę i usiedli na niej. Rocco założył
nogę na nogę.
Ostatnio reagowałaś panicznie, ile razy zbliża-
łem się do ciebie. Dlaczego?
Naprawdę? Nie zdawałam sobie z tego spra-
wy.
Nie kłam skrzywił się. Ułożył ramię za jej
plecami, wzdłuż oparcia ławki.
Wiesz, twoi podwładni czasem nerwowo re-
agują na ciebie...
Podwładni? zdziwił się Rocco.
A nie jestem twoją podwładną?
Wzruszył ramionami.
Skoro tak chcesz to widzieć...
Poza tym w ostatnich tygodniach byłeś spięty.
I to się udzielało.
Musiał jej przyznać rację. Lecz ona sama była
temu w znacznej mierze winna, że czuł się spięty.
Nie całkiem rozumiał dlaczego, ale wciąż zaprząta-
ła jego myśli.
Tak się składa... zaczął. Tak się składa, że
mam teraz masę rzeczy na głowie. Wciąż latam
między Londynem i Nowym Jorkiem, załatwiam
różne sprawy...
WAOSKI BIZNESMEN 137
No i żyjesz w napięciu. A to się ludziom
udziela.
Ale jakoś nikt się nie skarżył, poza tobą.
To dlatego, że ludzie się ciebie boją.
Boją się? I ty się boisz...? Spojrzał na nią,
taką małą u jego boku, pomniejszoną jeszcze przez
tę za wielką marynarkę, która wyglądała na niej jak
płaszczyk. Poczuł nagły przypływ uczuć opiekuń-
czych. Hej, Amy, uśmiechnij się...
Podniosła głowę.
Nie jest mi do śmiechu... Najchętniej skoń-
czyłabym już tę rozmowę.
O, nie przygarnął ją do siebie. Mamy
jeszcze sporo do pogadania.
O czym?
Na przykład o tym... czy tęskniłaś za mną.
Przebiegł ją dreszcz. Jej ciało dobrze pamiętało
jego ciało.
A powinnam?
A więc tęskniłaś.
Zdziwiła ją stanowczość, z jaką to powiedział.
Oczywiście zgadł. Skąd jednak owa stanowczość?
Czyżby jej uzależnienie od niego było mu do czegoś
potrzebne?
Ja... ja... zaczęła się jąkać.
Też mi było ciebie brak wyznał nieoczeki-
wanie.
Powoli pokręciła głową.
Ale do czego brak? %7łebyś mi mógł dalej
138 CATHY WILLIAMS
udowadniać, że nie wiem, co dla mnie najlepsze
wżyciu?
Przestań się spierać. Rocco poczuł nagle, że
zbyt długo zwleka z czymś bardzo ważnym. Obrócił
ku sobie Amy i opadł ustami na jej usta. Bardzo
chciał coś takiego zrobić.
Nie próbowała się wyrywać, nie starczyłoby
jej na to sił. Zmiękła w jego objęciu i zamknęła
oczy.
Po chwili, jakby wynurzona z topieli, zachłys-
nęła się.
Ale... jeśli nie wrócimy na salę... to co oni
sobie pomyślą?
Możemy wrócić wzruszył ramionami jed-
nak tylko po to, żeby im powiedzieć ,,do widzenia .
Nie! Otuliła się szczelniej marynarką.
No to wymknijmy się po cichu. Chodz, urzą-
dzimy sobie małe wagary.
Nim zdążyła zaprotestować, już chwycił ją za
rękę i pociągnął za sobą w stronę parkingu. Z daleka
otworzył pilotem samochód i zaprosił Amy do
środka.
Poczekaj tu. Usadowił ją. Ja szybko skoczę
po twoje rzeczy.
Ale Rocco... oponowała co będzie jeśli...
%7łycie jest za krótkie na różne ,,jeśli .
Po dziesięciu minutach zjawił się z kolażem
w ramie i bukietem Amy trzymanym pod pachą.
Otworzył bagażnik i powkładał wszystko do środka.
WAOSKI BIZNESMEN 139
Usiadł obok Amy, lecz nie włączał jeszcze sil-
nika.
Jednak wolałbym wiedzieć... zawiesił głos
czy ty rzeczywiście chcesz ze mną pojechać.
Nie przyznała szczerze. Nie jestem pewna.
Zesztywniał i odsunął się. Lecz ona zaraz położy-
ła małą dłoń na jego przegubie.
Nie jestem pewna, bo wolałabym nie być
zraniona, a czuję, że może do tego dojść. Mimo
wszystko masz rację... %7łycie jest za krótkie, żeby się
wszystkim martwić na zapas.
Spojrzał na nią.
Dlaczego myślisz, że zostaniesz zraniona?
Bo ty jesteś takim mężczyzną, Rocco. Ranisz
kobiety.
Wypowiedziane półgłosem twierdzenie ubodło
go, lecz nie miał zamiaru zaprzeczać prawdzie tych
słów.
To co, mam włączać silnik czy...?
Włącz.
Nie wiedziała, dokąd pojadą, ale nie była za-
skoczona, gdy po dwudziestu minutach spędzonych
w milczeniu znalezli się pod domem, w którym
nieraz gościła, gdy mieszkał tu Antonio.
Wysiadła z samochodu i czekała, aż Rocco ot-
worzy drzwi frontowe, po czym weszła za nim do
obszernego westybulu.
Może zrobię kawy. Patrzył na nią i czuł, że
najchętniej porwałby ją teraz na ręce i zaniósł prosto
140 CATHY WILLIAMS
do sypialni. Jednak taki pośpiech nie był wskazany.
Amy spłoszyłaby się i przyjemność mogłaby się
okazać jednostronna, bez jej udziału.
Skinęła głową. Po czym, aby podtrzymać kon-
wersację, zapytała o Antonia.
Owszem, rozmawiałem z nim odrzekł Roc-
co. Pierwszy raz od bardzo dawna mówiliśmy
o czymś więcej niż tylko o interesach... Ale chodz-
my już do kuchni. I czuj się jak u siebie, Amy.
Przecież znasz ten dom, prawda?
W istocie znała go, choć nie w całości. Znała
parter, ale na piętrze nigdy dotąd nie była.
Telefonowałem do niego dwa dni temu pod-
jął Rocco. Ustalaliśmy pewne szczegóły dotyczą-
ce firmy, ale zapytałem go też o ten album z wycin-
kami.
Naprawdę? Amy rozjaśniła się, zasiadając
przy stole pod oknem.
Owszem. Rocco włączył ekspres. I myślę,
że udało nam się przełamać lody.
Naprawdę? powtórzyła i jeszcze bardziej się
rozjaśniła.
Dobry z ciebie materiał na nauczycielkę, Amy.
Umiałaś mi dobrze doradzić.
Nauczycielka? Aha, to w związku z jej planowa-
nymi studiami. Rocco próbuje zmienić temat.
Na razie nie radzę sobie z prostymi rzeczami...
Wciąż nie wiem, z czego opłacę studia.
Postawił przed nią kawę.
WAOSKI BIZNESMEN 141
O to się nie martw, Amy, firma nie zostawi cię
na lodzie...
Czy ktokolwiek widział cię, jak wychodziłeś?
Postarała się szybko zmienić temat.
On może zmieniać tematy, kiedy zechce, to i ona
może. Nie miała w tej chwili ochoty na poruszanie
jakichkolwiek spraw finansowych.
Mnóstwo ludzi. Postarał się o poważny wy-
raz twarzy. Usiadł przy stole, umieszczając długie
nogi na drugim krześle. I wszystkim mówiłem, że
porywam cię z balu, bo mamy zamiar zaraz pójść do
łóżka.
Nie zrobiłeś tego!
Jasne, że nie... Natknąłem się w holu tylko na
jakąś młodzież, która w ogóle nie zwróciła na mnie
uwagi. Zabrałem twój kolaż i kwiaty i wymknąłem
się cichaczem.
Wymknął się. Oboje wymknęli się z balu... Cóż
za romantyczna historia, pomyślała. Piękny książę
porywa Kopciuszka i jadą pod księżycem do jego
pałacu. Spojrzała w okno: księżyc wychynął właś-
nie zza obłoku.
Napiła się trochę kawy, po czym odsunęła ją.
A więc, Rocco... Chyba pora na finał.
RODZIAA DZIESITY
Coś tu nie tak, pomyślał z nagłą rezerwą. Jako
pełnokrwisty mężczyzna miał niby ochotę skorzy-
stać z jej wezwania i zaraz ponieść ją na górę.
Ale z drugiej strony... Może nie lubił działać na
komendę?
Słuchaj, Amy, po co ten pośpiech... Wcale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]