[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odczuć. Pozostawia ją samą w Krakowie wiedząc, że bez niego nic nie zdziała, na każdym kroku spotykając się
z niechęcią. Wskazując kanonikom miejsce obok siebie zapytała:
 Dawno wasze wielebności bawią w Krakowie?
 Przybyliśmy wraz z panem biskupem  odparł Gotard.  Jako i niemal cała kapituła, bo z dawnej
pozostał jeno dziekan Mikołaj. Ale stary już i choruje, rzadko nawet na zebrania przychodzi.
 To i lepiej  dodał Rambold  bo uparty staruch po dziś dzień uznać nie chce papieżem Ojca
Zwiętego Klemensa, pan biskup zasię nie usunął go, bo za nim stała księżna wdowa, z którą się liczył. Może się
to ninie odmieni, gdy zmarła.
 Może się nie jeno to odmieni  powiedziała księżna.  Jej to dziękować, że mój małżonek na powrót
onego młokosa przyzwolił, nie bacząc, że wilka wpuszcza do owczarni, hołdu nawet i przysięgi wierności od
niego nie żądając.
Rozmowa się urwała, gdy po skończonym nabożeństwie z kościoła wysypał się tłum wiernych, a po
dłuższej chwili wyszło kilku benedyktyńskich mnichów. Księżna powstała, mnisi na jej widok zatrzymali się, a
najstarszy, skłoniwszy się przed nią, rzekł:
 Witam was, miłościwa pani. Zapewne obejrzeć zechcecie zbożne dzieło naszego dobroczyńcy,
palatyna Sieciecha. Słać nawet miałem do waszej miłości, bo uwiadomić was niechał, że nie przybędzie i pilnie
czeka na was w swej Morawicy, by się naradzić nad wieściami, jakie otrzymał.
Judyta z lekka zmarszczyła brwi. Naradzić się mogli również w Krakowie. Morawica nie za morzem, nie o
czas przeto chodziło. Z roztargnieniem słuchała pochwał szczodrobliwości Sieciecha, których nie szczędził
benedyktyński proboszcz kościoła, oprowadzając ją po już wykończonym wnętrzu.
Księżna była jednak roztargniona. Myślała o otrzymanym wezwaniu i ogarniało ją gniewne
zniecierpliwienie. Nie po to, na stan swój nie bacząc, zimową porą podjęła daleką podróż, by wracać nie
rozejrzawszy się nawet w Krakowie. Pomyślała jednak, że Sieciech nie ważyłby się trudzić jej bez ważnej
przyczyny, a z Morawicy, odległej zaledwie o dwie mile, może wrócić nawet tego samego dnia. Postanowiła
jechać zaraz, łaskawie pożegnała mnichów, przyrzekając przyczynić się do uposażenia kościoła, i pogodne,
grudniowe słońce stało dopiero na południu, gdy w towarzystwie jednej tylko dworki i dwóch konnych
pachołków wyjeżdżała z Wawelu. Szczupły orszak skierował się na zachód, wąską groblą oddzielającą %7łabi
Kruk od rzeki. Z naprzeciwka nadjeżdżała gromadka konnych i w jednym z nich na czele księżna poznała
Mieszka. I on poznał ją widocznie, z grobli bowiem skręcił na zamarznięty staw, dalej niż trzeba było, by ustąpić
z drogi, i minął orszak Judyty nie rzuciwszy okiem. Szepnęła ze złością:
 Jeszcze mnie poznasz!
Gdy orszak księżny przebył mostek na Rudawie, konie pomknęły szparko drogą wiodącą u stóp lesistych
wzgórz, które już rzucały błękitnawy cień na białą płachtę zamarzniętych rozlewisk Rudawy. Znieżną ciszę
mącił tylko skrzyp płóz i głuchy tętent kopyt.
Pod zachód mróz przybierał i Judyta otuliwszy się niedzwiedzią skórą ułożyła się w saniach. Po nie
dospanej nocy brała ją senność i zadrzemywała chwilami. Orzezwiała jednak, gdy stok wzgórza pochylił się ku
zachodowi, a konie ruszyły ostrym kłusem drogą schodzącą na zamarznięte moczary Sanki, zaróżowione
odblaskami zorzy zachodzącego słońca. Gródek był już na oczach i tam widocznie dostrzeżono nadjeżdżających,
z bramy bowiem wypadło dwóch jezdnych i puściwszy konie w cwał za chwilę zdarli je przy saniach, a palatyn
Sieciech, powitawszy księżnę, ciągnął:
 Rad jeśm, że miłościwa pani nie dała czekać na siebie, bo pilnie naradzić się trzeba.
 Skoro tak pilno, raniej mogliście być w Krakowie, nizli ja w Morawicy  odparła sztywno, ale
Sieciech nie zmieszany rzekł:
 Iście tak. Sprawię się po wieczerzy, a ninie pospieszajmy, bo mróz.
Za chwilę wjeżdżali na dziedziniec gródka, a Sieciech powiódł księżnę do świetlicy, gdzie przed płonącym
na kominie ogniem zastali posłańców cesarskich, i wszyscy razem zasiedli do wieczerzy. Gdy skończyli się
pożywiać i wzięli do kubków, Sieciech kazał wyjść służbie i zaczął:
 Są wieści z Poznania: pogrzeb księżnej wdowy za pozór posłużył do zjazdu naszych wrogów, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl