[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zobaczymy.
Jak pan na to wpadł?
Planowali wspólne pływanie. Wprawdzie nie& urwał.
Właściwie wcale nie miał ochoty wtajemniczać Savoira, nawet w najmniejszym stopniu.
To nieistotne. Niech pan to po prostu sprawdzi.
Chciał się rozłączyć, zanim lekarz zdołał coś powiedzieć, ale się wstrzymał.
I jeszcze jedno.
Tak?
Owo tak było wiele mówiące.
Ja sam poinformuję madame Lefort. Właśnie ją poznałem. Powiem jej, jak jest. I to, że musi udać
siÄ™ do Quimper na identyfikacjÄ™.
Przyleci po nią helikopter. Nie powinniśmy tracić czasu.
Nie powinniśmy. Niech pan się od razu odezwie, nawet gdyby miał pan tylko przypuszczenia &
Tym razem to Savoir się rozłączył.
Komisarz wstał. To będzie szok, nawet jeśli Muriel Lefort nie była z bratem blisko. Identyfikacja
zawsze była czymś strasznym.
Minął molo. Po prawej stronie przy pierwszej boi cumowała motorówka. Jaskrawoczerwona, wąska,
podłużna. Nie zauważył jej rano, mimo że rzucała się w oczy. Należała do zmarłego.
Do szkoły żeglarstwa było tylko kilka metrów. Niezwykle szerokie drzwi stały otworem. W wejściu
po prawej stronie znajdowała się recepcja.
Nie przekroczył jeszcze progu, gdy zadzwoniła jego komórka. Savoir.
Zawrócił. Odebrał.
Miał pan rację, monsieur le commissaire! wykrzyknął patolog drżącym głosem, chociaż
najwyrazniej starał się sprawiać wrażenie opanowanego. To Yannig Konan. To on. W tym przypadku
nie ma wątpliwości. Zwłoki nie mają poważnych obrażeń na twarzy. Na podstawie zdjęć, które
znalezliśmy w internecie, można je zidentyfikować.
Dupin szedł w stronę baru z ostrygami.
%7ładnych wątpliwości?
Ja nie mam żadnych. Nie.
Komisarz kilka razy nerwowo przeczesał włosy rękami.
Co za gówno!
SÅ‚ucham?
Doskonale. To wywoła sensację. Dobry przyjaciel prefekta. A my błądzimy po omacku mruknął
bardziej do siebie niż do patologa.
Przyjaciel Guenneugues a?
Tak.
Ooo. W takim razie zrobi z tego wielką sprawę. Zakładam, że go pan natychmiast poinformuje,
panie komisarzu. Wracam do pracy. Przyspieszymy z obdukcjÄ…, jak tylko siÄ™ da.
Tyle miał ze swojego uporu, a właściwie z tego, że koniecznie chciał jeszcze zjeść homara. Na stałym
lądzie z pewnością nie zacząłby tak nieplanowo węszyć. To on wprawił wszystko w ruch. I to on będzie
musiał o s o b i ś c i e przekazać prefektowi wiadomość o śmierci przyjaciela, i to po tym, jak ten z ulgą
odwołał alarm . A wcześniej o s o b i ś c i e poinformuje Muriel Lefort o śmierci brata. Oczywiście
w pewnym momencie tak czy owak doszłoby do identyfikacji zwłok ale dla niego byłoby to
z pewnością o wiele mniej nieprzyjemne.
Ale mniejsza o prefekta: Co to wszystko znaczy? Kim jest trzeci denat? Konan i Lefort mieli pływać
we dwóch. Przynajmniej tak mu powiedziano. Najwyrazniej zawsze tak robili. Dlaczego łódz Konana
cumowaÅ‚a w Bénodet? Nie wziÄ™li też Å‚odzi Leforta, a wiÄ™c czyjÄ…? Tego trzeciego? I jeszcze: Co z tym
zaginionym wÄ™dkarzem z Île-Tudy, który nie byÅ‚ trzecim topielcem?
Zaklął przygnębiony.
Rozmowa z Muriel Lefort była, jak się spodziewał, bardzo trudna. Odbyła się w małym, skromnym
biurze szkoły żeglarstwa, tuż obok recepcji. Kobieta z początku wydawała się opanowana. W końcu się
rozpłakała, nie mogła wykrztusić słowa. A on poczuł się w bezsensowny sposób winny. Przez kilka minut
trwała w odrętwieniu, ze spuszczoną głową i wzrokiem skierowanym nie wiadomo dokąd. Trudno nawet
było powiedzieć, czy oddycha. Dupin też siedział w milczeniu. Wreszcie raptownie wstała i próbując
nadać głosowi mocne brzmienie, poprosiła, żeby zostawił ją samą. Oczywiście przystał na to.
Zgodziła się polecieć do Quimper, żeby zidentyfikować zwłoki, gdy tylko poczuje się na siłach.
Podała mu numer swojej asystentki, prosząc, by wszystko załatwiał właśnie z nią. Komisarz oczywiście
miał kilka pilnych pytań, ale to nie był dobry moment. Pózniej z nią porozmawia.
Jeszcze paskudniejsza, niż się spodziewał, była rozmowa z prefektem. Długa, bardzo uciążliwa
i wyczerpująca. W czasie jej trwania Dupin obszedł całą wyspę dookoła. Prefekt raz po raz z egzaltacją
wykrzykiwał, że to tragiczne i wstrząsające, wciąż pytał, dlaczego komisarz w ogóle drążył tę sprawę,
o co chodzi z tymi różnymi łodziami i dlaczego doszło do wypadku. Na wszystkie te pytania Dupin sam
jeszcze nie miał odpowiedzi. To była naprawdę niemożliwa rozmowa. Gdyby nie usłyszał, jak bardzo
śmierć Konana obeszła prefekta na dodatek teraz to on będzie musiał zadzwonić do żony przyjaciela,
którą wcześniej z pewnością wylewnie uspokajał i gdyby ze zdumieniem nie odczuł szczypty
współczucia, zakończyłaby się ostrą potyczką słowną. A to by mu nie pomogło, miał w tym względzie
rozliczne doświadczenia. Więc nadludzkim wysiłkiem wziął się w garść. Prefekt cały czas mówił
o sprawie , a Dupin za każdym razem podkreślał, że najprawdopodobniej to nie jest żadna sprawa,
tylko nieszczęśliwy wypadek. I że dotychczas nie ma przesłanek, które wskazywałyby na coś innego. Gdy
powtórzył to kolejny raz, podnosząc głos, prefekt w końcu zareagował. Wrzasnął, że właśnie ten
wypadek i jego absolutnie skrupulatne wyjaśnienie jest teraz s p r a w ą. I że komisarz, jak również
pozostali funkcjonariusze z komisariatu w Concarneau mają odłożyć wszystko inne. I że on, prefekt,
osobiście i stante pede zorganizuje wszelkie konieczne wsparcie. Po tym rozmowa została zakończona.
Dupin miał dosyć. Humor zjechał mu do zera. Tuż przed Quatre Vents skręcił na plażę, zszedł po
szerokich drewnianych schodach, a potem skręcił w lewo za skały. Słońce zaczynało się już obniżać, to
się czuło, nie miało jeszcze pełnej, letniej siły.
A więc to tak. To była jego s p r a w a.
Z miejsca ogłosił, że centralą będzie Quatre Vents, co odrobinę poprawiło mu nastrój (nawet jeśli
tylko na krótko). Wzięli z tarasu jeden stół i sześć krzeseł i ustawili je z boku przybudówki, od strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Zobaczymy.
Jak pan na to wpadł?
Planowali wspólne pływanie. Wprawdzie nie& urwał.
Właściwie wcale nie miał ochoty wtajemniczać Savoira, nawet w najmniejszym stopniu.
To nieistotne. Niech pan to po prostu sprawdzi.
Chciał się rozłączyć, zanim lekarz zdołał coś powiedzieć, ale się wstrzymał.
I jeszcze jedno.
Tak?
Owo tak było wiele mówiące.
Ja sam poinformuję madame Lefort. Właśnie ją poznałem. Powiem jej, jak jest. I to, że musi udać
siÄ™ do Quimper na identyfikacjÄ™.
Przyleci po nią helikopter. Nie powinniśmy tracić czasu.
Nie powinniśmy. Niech pan się od razu odezwie, nawet gdyby miał pan tylko przypuszczenia &
Tym razem to Savoir się rozłączył.
Komisarz wstał. To będzie szok, nawet jeśli Muriel Lefort nie była z bratem blisko. Identyfikacja
zawsze była czymś strasznym.
Minął molo. Po prawej stronie przy pierwszej boi cumowała motorówka. Jaskrawoczerwona, wąska,
podłużna. Nie zauważył jej rano, mimo że rzucała się w oczy. Należała do zmarłego.
Do szkoły żeglarstwa było tylko kilka metrów. Niezwykle szerokie drzwi stały otworem. W wejściu
po prawej stronie znajdowała się recepcja.
Nie przekroczył jeszcze progu, gdy zadzwoniła jego komórka. Savoir.
Zawrócił. Odebrał.
Miał pan rację, monsieur le commissaire! wykrzyknął patolog drżącym głosem, chociaż
najwyrazniej starał się sprawiać wrażenie opanowanego. To Yannig Konan. To on. W tym przypadku
nie ma wątpliwości. Zwłoki nie mają poważnych obrażeń na twarzy. Na podstawie zdjęć, które
znalezliśmy w internecie, można je zidentyfikować.
Dupin szedł w stronę baru z ostrygami.
%7ładnych wątpliwości?
Ja nie mam żadnych. Nie.
Komisarz kilka razy nerwowo przeczesał włosy rękami.
Co za gówno!
SÅ‚ucham?
Doskonale. To wywoła sensację. Dobry przyjaciel prefekta. A my błądzimy po omacku mruknął
bardziej do siebie niż do patologa.
Przyjaciel Guenneugues a?
Tak.
Ooo. W takim razie zrobi z tego wielką sprawę. Zakładam, że go pan natychmiast poinformuje,
panie komisarzu. Wracam do pracy. Przyspieszymy z obdukcjÄ…, jak tylko siÄ™ da.
Tyle miał ze swojego uporu, a właściwie z tego, że koniecznie chciał jeszcze zjeść homara. Na stałym
lądzie z pewnością nie zacząłby tak nieplanowo węszyć. To on wprawił wszystko w ruch. I to on będzie
musiał o s o b i ś c i e przekazać prefektowi wiadomość o śmierci przyjaciela, i to po tym, jak ten z ulgą
odwołał alarm . A wcześniej o s o b i ś c i e poinformuje Muriel Lefort o śmierci brata. Oczywiście
w pewnym momencie tak czy owak doszłoby do identyfikacji zwłok ale dla niego byłoby to
z pewnością o wiele mniej nieprzyjemne.
Ale mniejsza o prefekta: Co to wszystko znaczy? Kim jest trzeci denat? Konan i Lefort mieli pływać
we dwóch. Przynajmniej tak mu powiedziano. Najwyrazniej zawsze tak robili. Dlaczego łódz Konana
cumowaÅ‚a w Bénodet? Nie wziÄ™li też Å‚odzi Leforta, a wiÄ™c czyjÄ…? Tego trzeciego? I jeszcze: Co z tym
zaginionym wÄ™dkarzem z Île-Tudy, który nie byÅ‚ trzecim topielcem?
Zaklął przygnębiony.
Rozmowa z Muriel Lefort była, jak się spodziewał, bardzo trudna. Odbyła się w małym, skromnym
biurze szkoły żeglarstwa, tuż obok recepcji. Kobieta z początku wydawała się opanowana. W końcu się
rozpłakała, nie mogła wykrztusić słowa. A on poczuł się w bezsensowny sposób winny. Przez kilka minut
trwała w odrętwieniu, ze spuszczoną głową i wzrokiem skierowanym nie wiadomo dokąd. Trudno nawet
było powiedzieć, czy oddycha. Dupin też siedział w milczeniu. Wreszcie raptownie wstała i próbując
nadać głosowi mocne brzmienie, poprosiła, żeby zostawił ją samą. Oczywiście przystał na to.
Zgodziła się polecieć do Quimper, żeby zidentyfikować zwłoki, gdy tylko poczuje się na siłach.
Podała mu numer swojej asystentki, prosząc, by wszystko załatwiał właśnie z nią. Komisarz oczywiście
miał kilka pilnych pytań, ale to nie był dobry moment. Pózniej z nią porozmawia.
Jeszcze paskudniejsza, niż się spodziewał, była rozmowa z prefektem. Długa, bardzo uciążliwa
i wyczerpująca. W czasie jej trwania Dupin obszedł całą wyspę dookoła. Prefekt raz po raz z egzaltacją
wykrzykiwał, że to tragiczne i wstrząsające, wciąż pytał, dlaczego komisarz w ogóle drążył tę sprawę,
o co chodzi z tymi różnymi łodziami i dlaczego doszło do wypadku. Na wszystkie te pytania Dupin sam
jeszcze nie miał odpowiedzi. To była naprawdę niemożliwa rozmowa. Gdyby nie usłyszał, jak bardzo
śmierć Konana obeszła prefekta na dodatek teraz to on będzie musiał zadzwonić do żony przyjaciela,
którą wcześniej z pewnością wylewnie uspokajał i gdyby ze zdumieniem nie odczuł szczypty
współczucia, zakończyłaby się ostrą potyczką słowną. A to by mu nie pomogło, miał w tym względzie
rozliczne doświadczenia. Więc nadludzkim wysiłkiem wziął się w garść. Prefekt cały czas mówił
o sprawie , a Dupin za każdym razem podkreślał, że najprawdopodobniej to nie jest żadna sprawa,
tylko nieszczęśliwy wypadek. I że dotychczas nie ma przesłanek, które wskazywałyby na coś innego. Gdy
powtórzył to kolejny raz, podnosząc głos, prefekt w końcu zareagował. Wrzasnął, że właśnie ten
wypadek i jego absolutnie skrupulatne wyjaśnienie jest teraz s p r a w ą. I że komisarz, jak również
pozostali funkcjonariusze z komisariatu w Concarneau mają odłożyć wszystko inne. I że on, prefekt,
osobiście i stante pede zorganizuje wszelkie konieczne wsparcie. Po tym rozmowa została zakończona.
Dupin miał dosyć. Humor zjechał mu do zera. Tuż przed Quatre Vents skręcił na plażę, zszedł po
szerokich drewnianych schodach, a potem skręcił w lewo za skały. Słońce zaczynało się już obniżać, to
się czuło, nie miało jeszcze pełnej, letniej siły.
A więc to tak. To była jego s p r a w a.
Z miejsca ogłosił, że centralą będzie Quatre Vents, co odrobinę poprawiło mu nastrój (nawet jeśli
tylko na krótko). Wzięli z tarasu jeden stół i sześć krzeseł i ustawili je z boku przybudówki, od strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]