[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strony ulicy.
75
Widok zwłok był równie ponury jak w poprzednich przypadkach. Przypomniał mi
się pesymistyczny cytat z dzieła pewnego filozofa. Ta sama myśl wpadła mi do głowy
w czasie nie mniej trudnego śledztwa w Karolinie Pomocnej.  Ludzki żywot musi być
wynikiem błędu. yle się zaczyna i z dnia na dzień pogarsza, aby na końcu dojść do
najgorszego". Moja prywatna filozofia być może była nieco weselsza niż Schopen-
hauera, lecz przychodziły takie chwile, że zupełnie się z nim zgadzałem.
 To co najgorsze" spotkało dwudziestodziewięcioletniego kierownika firmy
płytowej. Denat nazywał się Jonathan Mueller i zwisał z żyrandola. Na jego szyi
widniały ślady zębów. Nie zauważyłem ran od noża. Miał niemal przezroczystą i jakby
woskową skórę. Nie żył zapewne od niedawna.
Podeszliśmy bliżej do wiszącego ciała. Kołysało się lekko i wciąż ociekało krwią.
 Zlady ugryzień znajdują się głównie na karku i szyi  zauważyłem.-Znów
samozwańcze wampiry. Akt powieszenia zapewne jest częścią rytuału. Jakby
podpisem.
 Okropieństwo  szepnęła Jamilla.  Wyssali mu całą krew. Pod pewnym
względem przypomina to scenę gwałtu.
 Masz rację  mruknął Kyle.  Chyba go przedtem uwiedli.
W tej samej chwili zabrzęczał telefon w kieszeni mojej marynarki. Ktoś miał
wyczucie czasu& Zanim odebrałem, spojrzałem na Kyle'a.
 To chyba on  powiedziałem.  Supermózg. Przyłożyłem słuchawkę do ucha.
 Jak ci się wiedzie w Los Angeles, Alex?  mechanicznym głosem zapytał
Supermózg.  W gruncie rzeczy, wszędzie śmierć, prawda?
Skinąłem głową w stronę Kyle'a. Domyślił się, kto dzwoni. Supermózg.
Dał mi znak, żebym przekazał mu aparat. Marszcząc brwi, nasłuchiwał przez
dłuższą chwilę. Wreszcie oddał mi telefon.
 Rozłączył się  powiedział.  Tak jakby wiedział, że nie rozmawia z tobą. Skąd to
mógł wiedzieć? Jak nas wytropił? Alex, powiedz, czego on od ciebie chce?
Popatrzyłem na rozkołysane zwłoki. Nie potrafiłem odpowiedzieć na żadne z tych
pytań. Czułem wewnętrzną pustkę.
Rozdział 23
Nadszedł piątek, a końca tej paskudnej i niewdzięcznej sprawy nadal nie było
widać. Po południu zebrałem się na odwagę i zatelefonowałem do domu, do
Waszyngtonu. Nana odebrała po drugim sygnale. Od razu pożałowałem, że to nie
któreś z dzieci.
 Mówi Alex. Co słychać?
__Nie przyjedziesz jutro na koncert Damona, prawda? 
spytała bez ogródek.  A może całkiem o tym zapomniałeś? Oj, Alex, Alex.
Dlaczego o nas nie pamiętasz? To nie
fair.
Kochałem ją, lecz czasami miałem serdecznie dość jej utyskiwań.
 Daj mi Damona  poprosiłem.  Chcę z nim porozmawiać.
 Ani się obejrzysz, a już nie będzie dzieckiem. Na pewno upodobni się do ciebie i
przestanie kogokolwiek słuchać. Wtedy zobaczysz, co to znaczy. Na pewno
pożałujesz.
 Już żałuję i czuję się cholernie winny. Błagam cię, nie pogarszaj mojej sytuacji.
 Od tego jestem, żeby ją pogarszać. Przestanę, jak ty też przestaniesz  odparła.
 Nano, tutaj giną ludzie. Wezwano mnie, bo w Waszyng-
78
tonie też ktoś zginął straszliwą śmiercią. To wciąż trwa. Muszę znalezć jakiś
punkt zaczepienia. Muszę próbować.
 Tak, giną ludzie. Ja to rozumiem. Ale inni ludzie rosną bez ojca zwłaszcza wtedy,
gdy go bardzo potrzebują. Szczególnie że nie mają matki. Wiesz o tym? Nie dam rady
wciąż zastępować im rodziców.
Zamknąłem oczy.
 Wszystko słyszałem. Uwierz lub nie, ale nawet nie mam zamiaru się z tobą
kłócić. A teraz daj mi Damona-poprosiłem znowu.  Obiecuję ci, że zaraz po tym
telefonie rozejrzę się za jakąś matką. Nawet pracuję z dobrą kandydatką. Na pewno
ją polubisz.
 Damona nie ma. Powiedział tylko:  Podziękuj mu, jeśli nie przyjedzie".
Pokręciłem głową i wbrew sobie zdobyłem się na wątły uśmiech.
 Twoja złośliwość jest zarazliwa. Dokąd poszedł?
 Pograć w kosza z kolegami. W tym też jest niezły. Na pewno byłby dobrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl