[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkimi pracami.
- Dzień dobry. - Zatrzymała się obok niego.
Pies obwąchał ją, a potem polizał jej dłoń.
Spontanicznie pochyliła się nad zwierzakiem i
podrapała go za uszami.
- Dzień dobry - odparł Teague. - Siad, Dixon.
Ruchem głowy wskazał mężczyznę, który stał
obok i trzymał rozłożony rysunek techniczny.
- Omówiliśmy z Griggsem kilka koniecznych
zmian w projekcie.
Irytacja Sammy wzrosła jeszcze bardziej.
- Zmian? Jakich zmian? Przecież nie mamy na
to czasu. Poza tym....
- yle zaplanowałaś konstrukcję nośną. - De-
monstracyjnym gestem popukał w rysunek.
- Masz ścianę tu i tu, ale przy takim kącie
nachylenia terenu i przy takich warunkach geolo-
gicznych potrzebujesz ścian tu, tu i jeszcze tu.
- Tam, gdzie wczoraj kopałeś? - Zerknęła na
projekt.
- Właśnie.
- Nie możemy mieć tu ściany nośnej, w tym
miejscu mają być pomieszczenia gospodarcze.
- Zciany, które proponuję, będą mniejsze niż te
w projekcie, ale znacznie bardziej wytrzymałe.
S
R
- Jeśli zastosujemy moje rozwiązanie konstruk-
cji nośnej, dwie ściany w zupełności wystarczą.
Spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi.
- Czy nie prosiłaś mnie przypadkiem, żebym
kierował budową?
- Owszem, masz kierować budową, nie zaś
tworzyć nowy projekt. Proszę ściśle trzymać się
moich wytycznych. Czy wyrażam się jasno?
- Jej słowa zabrzmiały ostrzej, niż zamierzała,
ale nie mogła sobie pozwolić na to, żeby Teague
kwestionował jej wiedzę i autorytet. Z pewnością
nie było mu to w smak, bo jego oczy aż pociem-
niały z gniewu. Griggs przestępował z nogi na
nogę jak ktoś, kto znalazł się w szczególnie krępu-
jącej sytuacji.
- Jaśniej już nie trzeba - odparł lodowatym to-
nem.
- Doskonale. To dobry moment, żebyśmy
omówili projekt w szczegółach. Kiedy wyjaśnię
założenia techniczne, z pewnością przyznasz mi
rację.
- Być może... - Zarówno ton jego głosu, jak i
cała postawa świadczyły dobitnie, że będzie miała
trudny orzech do zgryzienia.
- Panie Griggs, czy byłby pan łaskaw dopil-
nować, żeby ten rów, o którym mówiłam wczoraj,
został jak najszybciej zasypany?
- Hm... - Spojrzał niepewnie na Teague'a.
- Słyszałeś, co powiedziała kierowniczka.
Griggs skinął głową i odszedł, by wydać dys-
pozycje robotnikom.
S
R
- Nie jestem kierowniczką - rzekła z naciskiem.
- Jestem architektem.
- Co za różnica. -Teague wzruszył ramionami.
- Nie chcąc kontynuować bezsensownego spo-
ru, nabrała głęboko powietrza, by uspokoić się
przed dalszym ciągiem batalii.
- A jeśli chodzi o tę konstrukcję nośną... - za-
częła po chwili, ale przerwał jej ruchem ręki.
- Muszę pojechać do ratusza, żeby złożyć do-
kumentację budowy. Może pojedziesz ze mną i po
drodze opowiesz o tych swoich wyjątkowych
ścianach?- - Nie czekając na odpowiedz, zagwiz-
dał i ruszył w kierunku samochodu.
Chcąc nie chcąc, podążyła za nim, zastanawia-
jąc się, czy gwizdnięcie dotyczyło jej, czy może
jednak psa. Ponieważ stawiał wielkie kroki, led-
wie za nim nadążała, i to truchcikiem, co z pew-
nością nie dodawało jej autorytetu w oczach pra-
cowników. Gdy dotarła do drzwi auta, zawahała
się przed sięgnięciem do klamki, bo nie była
przygotowana na przebywanie z Teague'em w tak
ograniczonej przestrzeni. Skoro jednak jemu to
nie przeszkadzało, dlaczego ona miałaby się tym
przejmować?- Otworzyła drzwi i zajęła miejsce
obok kierowcy. Dixon natychmiast wskoczył mię-
dzy fotele, za nim zaś wszedł jego pan, odłożył
kask na tablicę rozdzielczą i przekręcił kluczyk w
stacyjce, nie zwracając uwagi na pasażerkę. W
milczeniu zapięła pas i zajęła się obserwacją twa-
rzy Teague'a, jak zwykła to robić w czasie lekcji
biologii.
S
R
Ciemne włosy były przystrzyżone nieco krócej
niż w tamtych czasach, pojawiły się srebrzyste
nitki. Twarz miała rysy jeszcze bardziej wyraziste,
kości policzkowe mocniej zaznaczone, zaś od
zewnętrznych kącików oczu odchodziło kilka
zmarszczek. Miała ogromną chęć zapytać, jakie to
wydarzenia spowodowały ich powstanie, na
szczęście zdołała oprzeć się pokusie.
- Ten Griggs, z którym cię widziałam wczoraj
w barze, a dziś na budowie - przerwała milczenie -
to twój przyjaciel?
- Tak.
- Nie chciałam cię zawstydzać w jego towa-
rzystwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl