[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na południowy wschód od głównej kaplicy - powiedział
w końcu.
Zdała sobie sprawę, że rozmawia przez telefon komórkowy i
spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Telefon zamiast rewolweru? - spytała cicho.
Schował aparat i wyciągnął rewolwer, patrząc na nią
drwiąco.
- Ich jest sześciu, a ja jeden. Jestem dobry, Spencer, ale oni
mają przewagę liczebną, nie uważasz?
Otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, ale w tej chwili oboje
usłyszeli z bliska szelest drzew i odgłos kroków. Spadło na nich
kilka grudek ziemi. Spencer poczuła, że z jej twarzy odpływa
krew.
David polecił jej gestem, żeby się schowała. Przywarła do
ziemi, słysząc, że ktoś nadchodzi. Podszedł tak blisko, że mógł
zajrzeć do rozkopanego grobu.
David oderwał się nagle od przeciwległej ściany i chwycił
mężczyznę za nogę, tak samo jak poprzednio ją. Nieznajomy
stracił równowagę i wpadł do dołu. Wylądował z głośnym
48
łomotem, obsypując twarz Spencer grudkami ziemi. Gdy
podniósł głowę, jego oczy, ukryte pod maską, zalśniły w świetle
księżyca. Otworzył usta, ale zanim zdążył się odezwać, David
odbezpieczył rewolwer.
- Wstań powoli i spokojnie! - rozkazał.
Nieznajomy wykonał polecenie. W tym samym momencie
Spencer usłyszała wycie syren. Nadjeżdża policja, a ona nadal
stoi w wykopanym niedawno dole, w towarzystwie Davida i
człowieka zajmującego się rabowaniem grobów. Przestrzeń
wydawała się zbyt mała dla nich trojga.
Usłyszała czyjeś podniesione głosy; to rabusie nawoływali
się po angielsku i po hiszpańsku. Potem zapłonęły jakieś światła
i rozległy się inne okrzyki.
- Stać, policja! Stać, bo będziemy strzelać!
Cmentarz był teraz skąpany w blasku reflektorów.
- Czy możemy już stąd wyjść? - spytała Spencer. David
wzruszył ramionami i zerknął na dzielącego z nimi grób rabusia.
- Policjanci ostrzegli właśnie wszystkich, że będą strzelać -
odparł, szczerząc zęby w uśmiechu  więc może lepiej
poczekajmy tu jeszcze kilka minut. Potem poprosimy naszego
przyjaciela, żeby wyszedł pierwszy.
Sama nie wiedziała, czy oczekiwanie trwa sekundy, minuty,
czy lata świetlne. W końcu usłyszała czyjś okrzyk:
- Delgado, gdzie jesteś?
- Tutaj! - odpowiedział David.
Po chwili ujrzała nad sobą twarz jakiegoś umundurowanego
policjanta, który przyglądał się im z nie ukrywanym
zdumieniem. Zdała sobie sprawę, że go zna. Tańczyła z nim
kiedyś na balu policjantów. Nazywał się Tom Winfield.
- Pani Huntington? - spytał z niedowierzaniem.
- Podaj damie rękę, Winfield - zaproponował mu David.
- Och, tak, oczywiście.
Tom Winfield był młody, silnie zbudowany. Uchwycił dłoń
Spencer i bez trudu wyciągnął ją z grobu, a potem spojrzał na
nią ze zdumieniem.
49
- Teraz ty - powiedział David do swego więznia i zerknął
na młodego policjanta. - Jemu też możesz podać rękę, Winfield.
Ale nie spuszczaj go z oka.
Zanim Tom Winfield wyciągnął zamaskowanego przestępcę,
David o własnych siłach wyskoczył z dołu. Kiedy już wszyscy
stali na górze, podszedł do nich jakiś policjant w cywilnym
ubraniu. Spencer nie widziała go nigdy przedtem, ale David
najwyrazniej go znał.
- Dobry wieczór, poruczniku.
- Dobry wieczór, panie Delgado - odparł oficer, ściskając
jego dłoń i patrząc na Spencer. - Polowaliśmy na tych facetów
od dłuższego czasu. Dziękuję za telefon. - Znów spojrzał na
Spencer i uśmiechnął się, widząc jej czarny strój.
- Czyżbyś zatrudnił nowego detektywa, David? -spytał,
przyglądając się jej z rozbawieniem. Był wysoki i szczupły;
miał ciemne, rzednące włosy i dość ujmujący uśmiech.
Winfield parsknął śmiechem, a potem zaczął udawać, że
kaszle.
- Nie, poruczniku Anderson, to jest pani Huntington,
wdowa po Dannym.
- Och! - Porucznik spojrzał na Spencer takim wzrokiem,
jakby widział ją teraz w zupełnie innym świetle. Wiedziała, że
zastanawia się gorączkowo, co, do diabła, robiła na cmentarzu w
stroju przestępcy rozkopującego groby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl