[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oficerem na „Słodkiej Niespodziance”. - Zdjął dłoń z kolana Leii. - Przysiadłem się do ciebie,
bo rozglądam się za kimś, kto mógłby mi pomóc. Dobrze zapłacę.
Han chwilę się zastanawiał, ale kiedy zobaczył, że Leia lekko kręci głową, uniósł rękę,
jakby nie chciał jej pozwolić dojść do głosu.
- Ile? - zapytał.
- Panie kapitanie! - odezwała się z wyrzutem Leia. Może pomogła jej Moc, a może
przez tyle wspólnych lat nauczyła się czytać w jego myślach, w każdym razie niemal
natychmiast wczuła się w rolę, którą chciał, żeby odgrywała. - A co z tym towarem, na który
tyle czekamy?
Han nawet nie odwrócił głowy.
- Spóźniają się.
- Ale zapłacili z góry. - Leia starała się nie wypaść z roli, ale dawało się wyczuć, że
jest naprawdę zirytowana. - A wiesz, jak postępują z gośćmi, którzy nie dotrzymują
warunków umowy. Nie chciałabym, żeby zamrozili cię w bryle karbonitu albo zrobili ci coś
gorszego.
Han skrzywił się, jakby połknął coś kwaśnego, i pociągnął następny tęgi łyk
okoblastera.
- W tej umowie jest klauzula, że jeżeli dostawa towaru opóźni się o więcej niż dzień,
możemy zgłosić się po odbiór o wiele później - powiedział. - Wysłuchajmy do końca, co on
ma do powiedzenia.
- Niewiele więcej, dopóki nie powiesz, że się zgadzasz - oznajmił Weequay.
- Niewiele więcej mi potrzeba - zapewnił Solo. - Mam nadzieję, że nie chodzi o jakąś
sztuczkę z uchodźcami. Za nic w świecie nie chciałbym mieć na karku ścigaczy Nowej
Republiki.
Plaan pokręcił głową.
- Z tym już koniec - zapewnił. - Tym razem zamierzamy potraktować ich uczciwie.
Wysadzimy ich, gdzie chcą, i wszyscy będą zadowoleni. Nie masz pojęcia, jaka to okazja.
Leia rozparła się na krześle i splotła ręce na piersiach. Postarała się wyglądać jak
zlekceważona kochanka przemytnika. Udawanie zagniewanej nie przyszło jej zresztą z
wielkim trudem.
- Ile to potrwa? - zapytał Solo.
- Musimy tylko skoczyć w jedno miejsce, żeby przyjąć na pokład resztę towaru -
odparł Weeąuay. - Zajmie to nam najwyżej dwa dni.
Han odwrócił głowę i popatrzył na swoją „zastępczynię”.
- Co o tym sądzisz, Rudzielcu? - zapytał.
Leia wzruszyła ramionami. Wiedziała, że Han zadał to pytanie, aby wyciągnąć z
rozmówcy więcej informacji.
- A co z „Marną Szansą”, Miek? - zapytała. - Jak tu się dostaniemy, kiedy
skończymy? Autostopem?
- My was podrzucimy - zapewnił gorliwie Plaan. - Wracamy, kiedy wszystko
załatwimy.
- Ile? - powtórzył rzeczowo Solo.
- Pięć tysięcy - odparł bez wahania Weeąuay.
- Na głowę? - wtrąciła się Leia. Plaan zmarszczył brwi.
- Dla obojga - odrzekł po chwili namysłu. -I musicie z tego pokryć koszty postoju
„Marnej Szansy” na miejscowym lądowisku.
Han spojrzał na Leię.
-No to jak?
Przewróciła oczami i sięgnęła po swoją szklankę z okoblasterem.
- Pomyślimy o tym - odezwał się Han do Weequaya.
Plaan otworzył usta, jakby chciał coś dorzucić do poprzedniej sumy, ale kiedy
popatrzył na Leię, zmienił zdanie.
- Tylko niezbyt długo - ostrzegł. - Startujemy za godzinę.
Zabrał swój kufel i zaczął przeciskać się przez tłum gości w poszukiwaniu następnych
kandydatów. Leia widziała, jak siada przy sąsiednim stole i zaczyna rozmowę, ale kiedy
ponownie rozległ się gong, uniosła głowę, jak wszyscy inni, i spojrzała na ekran. Tym razem
nad głowami grających Bithów pojawił się napis „Gwiezdny Biegacz”.
- Jak myślisz, dokąd się wybiera? - zapytała męża. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl