[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozwolę ci ożenić się ze mną, żebyś miał satysfakcję, że zachowałeś się
przyzwoicie i dałeś dziecku nazwisko. Nie jestem krową, którą możesz
sobie oznakować, bo weszła do twojej zagrody. Dziecko też nie jest takim
przedmiotem. Nie chcę wymuszonego przez los małżeństwa, chcę
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
takiego, które los mi przeznaczył.
Znowu wychodzi z niej bibliotekarka, myślał Matt rozdrażniony.
Nie był w nastroju na gry słowne, a Rose nieustannie bawiła się słowami.
- Jaka to różnica? O co w tym chodzi?
- O szczęście.
Owijając się kołdrą, podniosła się na kolana. Matt, odwrócony do
niej tyłem, pochylił się, by zgarnąć z podłogi spodenki. Wciągnął je na
stojąco. Przyłożyła rękę do jego pleców, żeby się do niej odwrócił.
- Jesteś zły - zauważyła.
Zapiął spodenki i rzucił jej zagniewane spojrzenie przez ramię.
- Masz, cholera, rację. Jestem zły.
Teraz ona poczuła się zmieszana. Wyjawiła mu w końcu prawdę,
rozwiała jego, obawy, że była mu niewierna. Czego on jeszcze chce?
- Z jakiego powodu?
- Bo mnie okłamałaś.
- Nie okłamałam cię. - Bardzo się przykładała do tego, by nie
kłamać. - Po prostu nie powiedziałam ci dotąd, że to twoje dziecko.
Chyba widzisz różnicę.
Westchnął, głęboko sfrustrowany.
- Grasz w jakieś gierki.
Rose nie wierzyła w żadne gierki, bo gra oznacza, że jedna osoba
wygrywa, a ktoś inny przegrywa. A ona nie chciała, by którekolwiek z
nich przegrało.
- Nieprawda. Starałam się postąpić tak, żeby nikomu nie stała się
krzywda. - I tym właśnie sposobem unieszczęśliwiła siebie. - Jakie
małżeństwo moglibyśmy stworzyć, gdybyś uważał, że zostałeś do niego
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zmuszony?
Matt porwał ją za ramiona. Była taka drobna, tak krucha, że mógłby
ją zgnieść w rękach, gdyby mocniej ścisnął.- Teraz ty mnie posłuchaj.
Nikt nigdy nie zmusił mnie do niczego, nie ma takiej siły. Tylko ty
zmusiłaś mnie do zerwania. Jesteś też chyba jedyną osobą, która może
mnie zmusić do pokonywania przeszkód.
Smutek z jego oczu przeniósł się natychmiast do jej serca,
przekręcając się tam jak ostrze.
- Nie miałam takiego zamiaru.
Wzruszył ramionami, uwalniając ją z uścisku. Jego złość zelżała,
usiadł przy niej na łóżku.
- Ale tak wyszło. Więcej na to nie pozwolę. Sam jestem dla siebie
panem, zawsze tak było i tak pozostanie. - Spojrzał znów na nią, jego głos
nabrał siły i pewności. - I zrobię, co zechcę.
Rose skinęła głową, nie spuszczając z niego wzroku.
- W porządku.
Uśmiechnął się, był pewien, że ona wie, co teraz nastąpi równie
dobrze jak on.
- Chcę się z tobą ożenić.
Jej serce podskoczyło, uradowane, że Matt tak przy tym obstaje.
Tym razem nie protestowała już tak gwałtownie.
- Ale...
- %7ładnych ale. - Spuścił wzrok na okrycie, które przylegało do jej
ciała.
Do diabła z tym ciągłym zamartwianiem się o wszystko i o
wszystkich. Może już pora wyrwać życiu kęs szczęścia dla siebie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Szczęścia z Mattem.
- Jesteś pewny, że tego chcesz?
Wziął jej dłoń, uniósł i pocałował. Patrzył na nią pełnym pożądania
wzrokiem.
- Nigdy nie byłem niczego taki pewny.
Rose przeszły ciarki, od stóp aż do czubka głowy.
- To nie będzie łatwe. Przesunął się, by ją przytulić.
- Fakt. Wiedziałem to już w chwili, kiedy cię po raz pierwszy
zobaczyłem. Kiedy cię trzymałem w ramionach, ziemia się zatrzymała i
wszystko jakoś zbladło. Nawet mi się to spodobało. - Udał, że
poważnieje, choć daleko mu było do poważnego nastroju. - No więc
powiesz mi wreszcie tak, czy mam cię związać i porwać gdzieś, gdzie i
tak nie będziesz miała innego wyjścia?
- Zrobiłbyś to?
Zawsze będzie miało dla niego znaczenie, co powie Rose, ale teraz
nie podzielił się z nią tą informacją.
- Zrobię wszystko, żebyś ze mną została. Uśmiechnęła się lekko.
- Za takie rzeczy wsadzają ludzi do więzienia.
Mówiła o porywaczach. Zamiary Matta nie zasługiwały na taką
etykietkę. Jej szczęście zawsze będzie dla niego ważniejsze niż jego
własne dobro. I gdyby rzeczywiście była bez niego szczęśliwsza niż z
nim, odszedłby i zostawił ją, chociażby bolało. W każdym razie, na
wszelki wypadek, tego też jej nie powiedział.
- Byłoby warto. Wiedz jednak, że nic mnie nie po- wstrzyma. Nie
ma takiego miejsca, gdzie mogliby mnie zamknąć i utrzymać z dala od
ciebie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Tym razem Rose uśmiechnęła się szeroko.
- To chyba faktycznie nie mam wyboru. Stanowczo pokręcił głową.
- Nie, nie masz. - Jego wzrok spokorniał. - Chociaż byłoby miło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl