[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przede wszystkim o seks.
 Czy to ma jakieś znaczenie?!  krzyczał.  Czy to jest takie
ważne?
Wstałam, zabrałam torbę i włożyłam buty.
 Nie. Myślę, że nie. Wychodzę. Ty też to zrób. Wynoś się z
mojego mieszkania i życia.
Chwycił swoją torbę i buty.
 To będzie łatwe. Tak naprawdę nigdy nie byłem jego
częścią.
Usiadł, włożył skarpety i buty. Wiążąc sznurowadła, mówił
dalej.
 Powiedzieć ci coś? Traktujesz mnie jak największe zło, bo
zdradzałem cię i kłamałem. Możliwe, że na to zasłużyłem. Jasne,
przyznaję się do winy. Ale zapytaj samą siebie, dlaczego byłaś ze
mną tyle czasu. Nigdy nie chciałaś mnie do siebie dopuścić, nic z
siebie nie dawałaś, a i tak nie próbowałaś ze mną zerwać. Mogłaś
skończyć to w każdym momencie. Nigdy jednak tego nie zrobiłaś.
Czy twoje powody tak bardzo różniły się od moich? Może nie
spędzałaś czasu z tym facetem od listów i obrazów, ale dzieliłaś się
z nim wszystkimi emocjami, które ukrywałaś przede mną. To
właśnie moim zdaniem jest prawdziwa zdrada.
Po tych słowach odszedł. Byłam sama, a jego słowa
dzwoniły mi w głowie.
Jego zdrady i kłamstwa nie doprowadziły mnie do łez.
Sprawiły to dopiero te słowa i zawarta w nich prawda.
Kiedy wsiadłam do samochodu, podłączyłam iPhone a do
gniazdka USB i włączyłam radio. Jaka była pierwsza piosenka na
liście? Dalicate Damiena Rice a. Zwietnie.
spróbujmy jeszcze raz
CADEN
Trzymałem jointa, którego podał mi Alex. Skręciliśmy w
ulicę Beaubien. Przez jakiś czas krążyliśmy między pustymi
budynkami, spalonymi magazynami i witrynami sklepów
zamazanymi graffiti. Mijaliśmy grupki ludzi stojących na
skrzyżowaniach. Czekałem, aż Alex zacznie mówić. Ostatnio robił
się humorzasty. Raz był nadpobudliwy, potem zaraz przygnębiony;
rozgorączkowany i nagle ponury i przygnębiony.
Przez cały pierwszy rok studiów Alex było moim jedynym
kolegą. Na roku miałem wielu znajomych i nauczycieli. Partnerów
na ćwiczeniach, osoby, z którymi wykonywałem zadania grupowe,
ale wśród tych wszystkich osób nie miałem kolegów. Alex nie
zadawał pytań, akceptował mnie. Pokazał mi swoje ulubione budki
z jedzeniem i restauracje. Miał dwadzieścia dwa lata, więc
kupował mi piwo. Pozwalał mi palić swoją trawkę i nie namawiał,
kiedy nie chciałem. Paliłem, bo on palił. Lubiłem być na haju, ale
tylko kiedy doskwierała mi samotność. Alex grał w moim życiu
tylko takie role. Był dobrym kumplem, z którym lubiłem spędzać
czas. Często szkicowaliśmy w ciszy: ja na kuchennej ladzie, on na
kanapie. W tle leciał zawsze punk. Nie byłem fanem tej muzyki,
ale Alex tak, więc w końcu i ja się do niej przyzwyczaiłem. Tak
jakby.
Właśnie dlatego martwiłem się o niego. Jego stany
depresyjne trwały już ponad tydzień. Nie wiedziałem, jak mu
pomóc, więc czekałem, aż sam będzie chciał o tym porozmawiać.
Skręcił w boczną uliczkę, żeby przygotować kolejnego
jointa. Dopiero po tym mógł zacząć mówić. Nie podzielił się ze
mną. Ten skręt był tylko jego. Trzymał go w ustach, krążąc po
Detroit. Była północ, a my przejeżdżaliśmy kolejne ulice,
bezcelowo włócząc się po mieście. W końcu Alex znalazł
wyjątkowo ciemną uliczkę, przy której większość domów zabita
była deskami. Jechał nią niecałe trzydzieści kilometrów na godzinę
z wyłączonymi światłami. Wystawił głowę za okno i liczył domy.
Znalazł ten, którego szukał, i zatrzymał się przed nim.
 Zaczekaj tu.
Wysiadł z samochodu i zamknął za sobą drzwi.
Byłem przerażony. To zdecydowanie nie było miejsce dla
białego dzieciaka z Wyoming.
 Nie, Alex. Ja nie& Nie zostanę tutaj. To& To jest
niebezpieczne.
 Nie bądz mięczakiem. Jeżeli ktoś cię zaczepi, powiedz, że
czekasz na mnie. Znają mnie tutaj. Nie wychodz, po prostu czekaj.
Zaraz wrócę.
 Co będziesz robił?
Przez okno dostrzegłem jego zniesmaczoną minę.
 A co, do cholery, myślisz? %7łe idę na herbatkę z królową?
Idę kupić dragi, debilu.  Uderzył dłonią w drzwi.  Wyluzuj,
stary. Nic mi się nie stanie.
Tak więc siedziałem w zdezelowanym monte carlo na jednej
z bocznych ulic Detroit. Była środek nocy, godzina pierwsza
trzydzieści. Dym unoszący się z leżącego w popielniczce skręta
wypełnił całe auto. Większość latarni nie działała albo migotała
upiornie. Obok mnie przejechał czerwony dwudrzwiowy buick.
Był niesamowicie długi i wydobywały się z niego głośne basy.
Szyby tego auta były opuszczone. Dwie zakapturzone głowy
przyglądały mi się wścibsko. Kiedy znalezli się na wysokości
mojego samochodu, zwolnili. Nasze samochody dzieliło zaledwie
pół metra. Serce biło mi jak szalone, miałem ściśnięty żołądek.
Kierowca spojrzał mi prosto w oczy. Nie odwróciłem wzroku ani
nie poruszyłem głową. Starałem się to wytrzymać. Minęła
wieczność i w końcu kierowca skinął głową w moją stronę,
nacisną pedał gazu i zniknął za rogiem.
Z oddali dobiegły mnie odgłosy strzelaniny i syreny. W
domu, w którym Alex kupował narkotyki, ktoś śmiał się głośno.
Dotarło do mnie, że musiały to być ciężkie dragi. Do takiego domu
nie chodziło się po zioło.
Minął mnie kolejny samochód, tym razem nie zwalniając.
Minęło piętnaście minut, a ja czułem, jakbym spędził tam godzinę.
W końcu pojawił się Alex. Szedł powoli z wielkim uśmiechem na
twarzy. Wślizgnął się na siedzenie kierowcy, pogrzebał przy
kluczykach i oparł głowę o zagłówek.
 Prowadz  powiedział.  Ja jestem naćpany.
 Dobra. Nie wiem tylko, gdzie mam jechać.
Wysiadłem z samochodu, a Alex przesiadł się na siedzenie
pasażera.
 %7ładen problem. Wiem, gdzie jesteśmy. Mam tylko za duży
zjazd, żeby prowadzić.
 Co brałeś?  Pytanie to wymsknęło mi się niechcący. Nie
byłem w stanie nic na to poradzić i cieszyłem się, że to
powiedziałem.
 Czy to ważne? Nie poczęstuję cię, możesz być spokojny.
Jesteś zbyt porządny na to gówno.
 To jest ważne. Co to było?
Prychnął.
 Stary, skąd ty się urwałeś? Jak myślisz, jakie dragi kupuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl