[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast wzrokiem w bok, gdy tylko spotykały się ich oczy. Czas mijał niepostrzeżenie, część gości opuściła restaurację, a oni trwali w
spokojnym nurcie ciepłej, przyjacielskiej rozmowy, dzięki której lepiej się poznawali.
W pewnej chwili przy stoliku pojawił się kelner z bukietem herbacianych róż. Wręczył go Kasi wraz z bilecikiem:  Jest Pani jak te róże,
piękna i szlachetna. Wybacz, dziecko, staremu człowiekowi, że pozwolił, by w jego obecności obrażano kobietę. Bardzo chciałbym z Tobą
porozmawiać. Mieszkam w tym hotelu. Proszę, nie chowaj urazy i zadzwoń do starego, samotnego człowieka. Z ogromnym szacunkiem,
Bernard de la Viterliers .
Kasia zamyśliła się i schowała bilecik do torebki. Wyjęła z bukietu jedną różę i spojrzała na nią z zachwytem.
  Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą&
 & pod inną nazwą równie by pachniało  dokończył Marek.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, ich dłonie bezwiednie podążyły ku sobie. Kiedy się zetknęły, poczuli magię tej chwili i nagle stali
się sobie bardzo bliscy.
Głośny okrzyk strażnika zagonił więzniów z  półotworka spacerujących po korytarzu i okupujących telefoniczny automat z powrotem
do celi. Szczęknął zamek i Grubocki usłyszał:  Spacer! . Wziął kurtkę z wieszaka i wyszedł na korytarz.
Powoli wyłaniali się z dwóch sąsiednich cel tymczasowo aresztowani. Dwie poprzednie godziny na spacerniaku pozwoliły Jerzemu
poznać ich historię. Emerytowany księgowy spółdzielni mieszkaniowej, wsadzony za przekręty kasjerki; wyniszczony narkoman,
absolwent resocjalizacji, wrzucony do celi na głodzie: dwóch Rumunów, nielegalnie przebywających w Polsce, potrafiących powiedzieć
tylko:  Papierosa, panie? , elegancki pan w średnim wieku, oskarżony przez sąsiadkę o próbę gwałtu; wdowiec, roniący bez przerwy łzy i
niepotrafiący pojąć, dlaczego właściwie znajduje się w tym straszliwym miejscu, wreszcie wytrwale milczący chłopina z celi Grubockiego.
Ruszyli gęsiego za strażnikiem, otwierającym kolejne drzwi, i wyszli na niewielki dziedziniec, otoczony kilku ogrodzonymi spacerniakami.
Ten dla tymczasowo aresztowanych znajdował się na samym końcu, przechodzili więc obok siatek, zza których pokrzykiwali do nich
więzniowie odsiadujący wyrok.
 Sznurowadło zawiąż  rzucił drugi ze strażników, idący na końcu tego złożonego z samych nieszczęść pochodu. Grubocki posłusznie
przykucnął, a strażnik gestem nakazał pozostałym, by ruszyli przed siebie. Stanął kilka kroków od prokuratora i powoli wyciągnął z
kieszeni papierosy.
 Wiąż długo i starannie& Szpeciel jestem.
Prokurator ostrożnie spojrzał w bok i zobaczył plecy mężczyzny siedzącego w kucki po drugiej stronie siatki. Gdy ten powoli obrócił
głowę, ujrzał grubo ciosaną twarz z pokaznym nosem, ozdobionym brzydkimi, kalafiorowatymi naroślami.
 Słuchaj, prokurator. Posiedzisz dłużej, niż myślisz, ale żadna krzywda ci się nie stanie, dopóki ja tu rządzę. Nawet jak cię przeniosą,
moja ochrona będzie działać. I nie obawiaj się tego wieśniaka z celi. Bezrobotny dzieciorób z dawnego pegeeru. Szóstkę zmajstrował,
przy siódmym podobno się załamał i pomógł mu zamienić się w aniołeczka. Wsadzili go do ciebie, boś kulturalny i nieskory do
rękoczynów. Chłopaki nie lubią dzieciobójców, gwałcicieli i pedofilów.
 Szpeciel, Szpeciel, czy ja się dzisiaj przyznaję, czy nie?  wychudzony człeczyna w cienkim dresie zmierzał w ich kierunku.
 Dzisiaj przyznajesz się i spadaj stąd, śmondaku! Nie widzisz, że rozmawiam z ważną osobą?
Mężczyzna szybko odwrócił się i pospiesznie dołączył do grupy więzniów po drugiej stronie spacerniaka.
 To Monte Christo, oszust i złodziej. Ma kilka procesów, wożą go po całej Polsce, zamiast mózgu zalewajka, nie wierzy papugom, to
mu doradzam. Nic, tylko namawia wszystkich, żeby zrobić podkop i dać nogę  wyjaśnił uprzejmie Szpeciel zdumionemu Grubockiemu.
Strażnik palił już drugiego papierosa i niecierpliwie spoglądał na zegarek.
 Dlaczego?  zapytał Grubocki.
Szpeciel spojrzał na niego przeciągle.
 Dlaczego chcę ci pomóc? Pamiętasz sprawę starszej kobiety oskarżonej o kradzież margaryny w markecie? Umorzyłeś ją i jeszcze
publicznie zjebałeś policjantów. Mówiłeś, że brakuje im&  szukał właściwego słowa.
 Empatii.
 No właśnie. To współczucie, nie? Sprawdziłem w słowniku.
 To też, ale przede wszystkim odczuwanie emocji innych ludzi, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia ich oczami na
rzeczywistość.
 Prokurator, nie mów za mądrze  przerwał mu Szpeciel  ja jestem prosty recydywista, który już chyba świata bez krat nie zobaczy.
Ta kobieta umarłaby ze wstydu, gdyby przyszło jej stanąć przed sądem.
 Skąd wiesz?
 Bo to była moja matka.  Szpeciel wstał i powędrował w głąb swojego spacerniaka.
Pan Karol z uwagą przeglądał cienką, pokrytą nalotem czasu tekturową teczkę. Kilkanaście pożółkłych kartek zawierało skondensowaną
historię upadku człowieka, który wkrótce miał odebrać w Pałacu Prezydenckim ministerialną nominację.
Jego poprzednik rozczarował Pana Karola. Sporo wysiłku kosztowało pozyskanie Ministra dla Hydry. Pokładali w nim wielkie nadzieje,
które w znikomym stopniu zostały spełnione. Maks musiał wkroczyć do akcji, choć Pan Karol nie lubił tych drastycznych rozwiązań
narzucanych przez Nowaka. Wolał snuć w zaciszu gabinetu misterną sieć, z której ofiara nie miała szans nigdy się wydostać. Przyznawał
jednak w duchu, że w tym wypadku nie było innego wyjścia.
Pomyślał, że obecny wybór będzie chyba lepszy.  Nie ma takiej słabości, której Irena nie odkryje  stwierdził z satysfakcją i przez
chwilę żałował, że nie poznał jej wcześniej. Organizacja dzięki niej mogła w przeszłości uniknąć paru kosztownych błędów. Nie dość, że
prześwietliła kandydata lepiej niż rentgen, to jeszcze podsunęła Panu Karolowi znakomity trop. Powiedziała mu:  Ten facet jest przeżarty
ambicją, a jednocześnie pełen kompleksów. Zdradza przyjaciół, gdy tylko poczuje, że zmienia się koniunktura. Dla stanowiska zrobi
wszystko. Na pana miejscu sprawdziłabym, w jaki sposób zrobił tak błyskotliwą karierę na uczelni. W tamtych czasach to nie było takie
proste. Teraz jest w politycznej odstawce, ale kto raz zasmakował narkotyku, jakim jest władza, już do końca życia będzie uzależniony.
Pisze wykłady, bryluje przed studentami, ale to żona robi karierę, a on sprząta, chodzi po zakupy, sam sobie prasuje koszule. I marzy
tylko o jednym  żeby znowu wrócić do gry, udzielać wywiadów i rzucać zachwyconym dziennikarzom zabawne cytaty świadczące o jego
erudycji i inteligencji .
Teczka, którą wydobył z archiwów Instytutu Pamięci Historycznej człowiek Karola, całkowicie potwierdziła ocenę Ireny. Służba
Bezpieczeństwa nawet nie musiała mocno przyciskać młodego asystenta. Wystarczyła grozba, że nie wyjedzie na stypendium, nie zostanie
na uczelni, nikt nie otworzy mu przewodu doktorskiego. Był nadgorliwy. Nie tylko odpowiadał na pytania stawiane przez prowadzącego
oficera, ale sam z przejęciem donosił na kolegów, którzy byli konkurencją w jego bezwzględnej wspinaczce po kolejnych szczeblach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl