[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To prawda- przytaknęła Frida, otulając się marynarką i patrząc na Gabriela z gwiazdkami w
oczach. Dosłownie. Dopiero po sekundzie zorientowałam się, że to odbicia specjalnych
imprezowych halogenów, które kazała zainstalować Lulu. - Dostałam nauczkę.
Lulu dzgnęła mnie łokciem, chichocząc, ale nie widziałam w tym wszystkim nic zabawnego.
Moja młodsza siostra kochała się w Gabrielu Lunie od miesięcy. I to było mocno
niewłaściwe. Był dla niej za stary a tylko zachęcał ją swoim zachowaniem, bijąc takich
kretynów jak Justin Bay.
Owszem, zgoda, to było nawet niezłe. Ale nie oznaczało, że Gabriel Luna może sobie otulać
marynarką moją siostrę. Młodszą siostrę, która w ogóle nie powinna tu być, nie mówiąc już o
randkowaniu w tym wieku.
- To pewnie Felix - powiedział Christopher i sięgnął do kieszeni skórzanej kurtki po komórkę,
która właśnie wydała z siebie bitewny zew smoka. Kiedy spojrzał na wyświetlacz, kiwnął
głową i odebrał. - Co masz? - zapytał.
Kiwnął głową kilka razy. I w końcu popatrzył na mnie. Spojrzenie jego niebieskich oczu było
jak laser. Czułam, jak przewierciło mnie do samego kręgosłupa.
I to nie w pozytywnym sensie.
Nie mogłam odczytać, co mu chodzi po głowie. Ale wyczuwałam kłopoty.
Christopher się rozłączył i schował telefon. W końcu, nie spuszczając ze mnie tego swojego
nieprzeniknionego spojrzenia, spytał:
- Mogę zamienić z tobą słowo? Sam na sam. Steven stanowczo się sprzeciwił.
- Nie - powiedział. W jego głosie nie było gniewu. Powiedział to całkiem spokojnie.
Ale to  nie" było jak królewski rozkaz.
- Wszystko, co masz jej do powiedzenia, i co ma związek z tą sprawą, możesz powiedzieć i
mnie - dodał. - Jestem jej bratem, pamiętasz?
Christopher zamrugał. Nie wiem, co w tej chwili chodziło mu po głowie. Może  Wcale nie
jesteś jej bratem?", o czym wiedzieliśmy wszyscy (z wyjątkiem Gabriela). Wiedział to nawet
sam Steven.
102
A jednak jego słowa wydawały się bardziej prawdziwe, niż gdyby naprawdę był ze mną
spokrewniony. I Christopher nie miał zamiaru tego kwestionować.
- Dobrze. No więc, Felix namierzył miejsce, skąd wysłano tego e-maila. To komputer z
adresem IP w Westchester.
Wybałuszyłam na niego oczy.
- Westchester? To raptem ze trzydzieści kilometrów stąd.
- Owszem. Komputer należy do lekarza o nazwisku JonathanFong.
Lulu się skrzywiła.
- Dlaczego jakiś lekarz miałby wysyłać e-maile do Justina Baya, udając Nikki Howard? Co
to za zboczony kretyn?
- Nie to jest tutaj istotne - powiedział Christopher. - Najważniejsze jest to, dla kogo pracuje
doktor Jonathan Fong.
Gapiłam się na niego, osłupiała. Choć za naszymi plecami impreza szalała w najlepsze i na
poddaszu panował tropikalny upal, nagle poczułam lodowaty chłód.
- Nie. - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
21.
Najsmutniejsze było to, że ostatecznie wybraliśmy się do Westchester w piątkę - nie licząc
Cosabelli. A jedno z nas było nieprzytomne.
To nie było ani miłe, ani uczciwe, wykorzystać Brandona Starka w ten sposób. Ale
potrzebowaliśmy jego limuzyny. Bo jak inaczej mieliśmy się dostać do domu doktora Fonga?
%7ładna taksówka nie zawiozłaby nas tak daleko, a pociągi nie jezdziły aż do rana. Christopher
powiedział, że ciocia Jackie pewnie pożyczyłaby nam swojego minwana, ale musielibyśmy
się tłuc po niego aż na Brooklyn, nie mówiąc już o konieczności tłumaczenia się, po co nam
samochód.
A tym czasem na miejscu był Brandon, śpiący w najlepsze na mojej kanapie po zbyt wielu
drinkach.
Przynajmniej zabraliśmy go ze sobą. Nawet jeśli posłaliśmy ; Toma, kierowcę, do
delikatesów, żeby kupił mu mleczko na zgagę, i kiedy był w sklepie, porwaliśmy limuzynę.
Na szczęście Steven radził sobie z prowadzeniem.
Najtrudniej było wytłumaczyć Gabrielowi, dlaczego nie może z nami jechać. Nie miał
pojęcia, dokąd się wybieramy ani dlaczego. Ale chciał jechać z nami. Próbowałam go
spławić, dziękując, że zaopiekował się Fridą.
- Musimy skoczyć w jedno miejsce. Więc do zobaczenia pózniej.
Ale odrzekł na to:
- W porządku. Pomogę wam. - I trzymał drzwi, kiedy Steven i Christopher wlekli
półprzytomnego Brandona do auta.
A ponieważ nie miał zamiaru się odczepić, oczywiście Frida też chciała jechać. W końcu
wzięłam go pod łokieć i szepnęłam:
- Chcę cię prosić o wielką przysługę. Możesz ją odstawić do domu? Jest za młoda, żeby o tej
porze zostać na imprezie, a boję się, że coś jej się stanie, jeśli odeślę ją samą. Widziałeś, co
się działo na przyjęciu. Dopilnujesz, żeby bezpiecznie dotarła do rodziców? To tylko parę
kwartałów stąd.
Gabriel się zgodził - ale dopiero kiedy mu obiecałam, że na niego poczekamy. Frida,
oczywiście, kiedy się dowiedziała, że będzie jechać - sam na sam - taksówką z Gabrielem
Luną, natychmiast przestała stawiać opór. Kiedy ściskałyśmy się na pożegnanie, szepnęła mi
do ucha:
103
- Przepraszam, że mówiłam o tobie takie wredne rzeczy. Wcale tak nie myślę. Jesteś
fantastyczną starszą siostrą. I dzięki za prezent. - Wskazała swoje uszy, w których już
wcześniej dostrzegłam sztyfty z brylancikami, które jej kupiłam.
, - Miałaś otworzyć prezent dopiero w Boże Narodzenie -powiedziałam z irytacją. - Teraz nie
masz się na co cieszyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl