[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Vinny zaczyna ją rozwijać, trzymając przed sobą. Po chwili dociera do niego, jakie to jest
duże, i kładzie rolkę na podłodze, przygniatając końce moimi butami.
- Jezu! Jezu Chryste w pieprzonym niebie! To ten chłopak, ten dzieciak z parkingu. I
budynki, i ogień. Kurde! Sara, wiesz, co ty narysowałaś?!
Kręcę głową. Kiedy znowu na niego spoglądam, jest niezle wystraszony.
- Ta data tutaj, 1 stycznia 2027. To wtedy, tak?
- To jest data z moich snów.
- Ja pierdolę.
Pociera twarz dłońmi, a gdy ponownie na mnie patrzy, nadal ma przerażoną minę.
- Dziewczyno, nie możesz tego trzymać dla siebie. Nie, jeśli to prawda. To jest prawda?
- Z psychiatrą?
- Może.
- Opowiedzieć o swoim dzieciństwie, przeanalizować wszystko?
- Dlaczego nie? Może pomóc.
- W moich koszmarach to nie jest przeszłość. Widzę przyszłość.
- Co?!
- To jest to, co się stanie mnie i Mii. Nie tylko nam, to coś większego. Gigantycznego!
- Mogę zobaczyć rysunki? Narysowałaś to, nie?
Naszkicowałam je na tej tapecie, którą znalazłam, ale potem znowu ją zwinęłam - nie
mogłam znieść tych obrazów, patrzenia na nie.
- Tam - mówię, ruchem głowy wskazując rolkę tapety opartą w rogu pokoju.
Vinny zaczyna ją rozwijać, trzymając przed sobą. Po chwili dociera do niego, jakie to jest
duże, i kładzie rolkę na podłodze, przygniatając końce moimi butami.
- Jezu! Jezu Chryste w pieprzonym niebie! To ten chłopak, ten dzieciak z parkingu. I
budynki, i ogień. Kurde! Sara, wiesz, co ty narysowałaś?!
Kręcę głową. Kiedy znowu na niego spoglądam, jest niezle wystraszony.
- Ta data tutaj, 1 stycznia 2027. To wtedy, tak?
- To jest data z moich snów.
- Ja pierdolę.
Pociera twarz dłońmi, a gdy ponownie na mnie patrzy, nadal ma przerażoną minę.
- Dziewczyno, nie możesz tego trzymać dla siebie. Nie, jeśli to prawda. To jest prawda?
- Z psychiatrą?
- Może.
- Opowiedzieć o swoim dzieciństwie, przeanalizować wszystko?
- Dlaczego nie? Może pomóc.
- W moich koszmarach to nie jest przeszłość. Widzę przyszłość.
- Co?!
- To jest to, co się stanie mnie i Mii. Nie tylko nam, to coś większego. Gigantycznego!
- Mogę zobaczyć rysunki? Narysowałaś to, nie?
Naszkicowałam je na tej tapecie, którą znalazłam, ale potem znowu ją zwinęłam - nie
mogłam znieść tych obrazów, patrzenia na nie.
- Tam - mówię, ruchem głowy wskazując rolkę tapety opartą w rogu pokoju.
Vinny zaczyna ją rozwijać, trzymając przed sobą. Po chwili dociera do niego, jakie to jest
duże, i kładzie rolkę na podłodze, przygniatając końce moimi butami.
- Jezu! Jezu Chryste w pieprzonym niebie! To ten chłopak, ten dzieciak z parkingu. I
budynki, i ogień. Kurde! Sara, wiesz, co ty narysowałaś?!
Kręcę głową. Kiedy znowu na niego spoglądam, jest niezle wystraszony.
- Ta data tutaj, 1 stycznia 2027. To wtedy, tak?
- To jest data z moich snów.
- Ja pierdolę.
Pociera twarz dłońmi, a gdy ponownie na mnie patrzy, nadal ma przerażoną minę.
- Dziewczyno, nie możesz tego trzymać dla siebie. Nie, jeśli to prawda. To jest prawda?
B8
- Nie wiem, Vin. Dla mnie to jest prawdziwe. Ten chłopak, Adam, śnił mi się, zanim go
spotkałam. Wtedy jeszcze nie miał blizny, ale ja już ją widziałam we śnie, wiedziałam, że coś mu
się stanie.
- Kurwa, to jest naprawdę dziwne. I poważne. Musisz powiedzieć ludziom. Wiem, gdzie
możesz to zrobić. Chodz, pokażę ci.
- Vin, jest piąta rano. Karmię dziecko.
On nigdy nie funkcjonuje według tego samego zegara co wszyscy.
- Kiedy już się naje, wtedy pójdziemy. Pokażę ci. I załatwię ci spreje. Znam kogoś, kto na
pewno jakieś ma. Musisz to pokazać całemu światu.
- Vinny, mówisz, że mam to namalować na ścianie?
- No jasne.
- Nie. Mowy nie ma.
Wtedy on poważnieje.
- Musisz. Kurwa, nie masz wyboru! Musisz powiedzieć ludziom!
- Zamknij się! Niczego nie muszę...
- Owszem, musisz, bo wiesz, co to jest, nie?
Kręcę głową.
On znowu patrzy na rysunek.
- To dzień Sądu Ostatecznego, Sara. Narysowałaś pieprzony dzień Sądu.
Adam
Nie chcę wychodzić z domu. Nie chcę nikogo widzieć. Babcia złazi ze swojej grzędy
dziesięć razy dziennie, żeby na mnie rzucić okiem, ale ja chcę mieć tylko święty spokój.
Któregoś dnia przychodzi, chowając coś za plecami.
- Mam coś dla ciebie.
Pokazuje mi kwadratową paczuszkę, zawiniętą w papier w Mikołaje.
- Co to?
- Właściwie to nic wielkiego. Prezent świąteczny. Jest Boże Narodzenie.
Już? 25.12.2026? Został tydzień...
- Otworzysz? - pyta, zachęcająco kiwając głową. Szarpię się z taśmą klejącą, ale w końcu mi
się udaje.
To czekoladowa pomarańcza.
- Dzięki - udaje mi się wreszcie wykrztusić. - Ja nic dla ciebie nie mam...
- Nieważne. Pewnie nawet nie wiedziałeś, co to za dzień, co? Robię kolację, pieczeń i w
ogóle, masz ochotę?
- Nie, jest okay. Zostanę tutaj.
- No to ci przyniosę, co? Jest dobra, wszystkiego po trochu: indyka, mielonego i tak dalej,
pieczone kartofle, nadzienie... Nie miałam pojęcia, że to wszystko da się zrobić w mikrofali.
Niesamowite...
- Nie, jest okay. Nie jestem głodny.
- Adam, powinieneś coś zjeść. Spróbuj. Tylko dzisiaj.
- Mówiłem, że jest w porządku.
- Adam, jest Boże Narodzenie...
- Babciu, jeśli będę coś chciał, to sobie wezmę.
Jakbym dał jej w twarz.
- Ja tylko chcę, żeby ci było dobrze - mówi.
- Popatrz - odpowiadam. - Myślisz, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dobrze? Spójrz na
moją twarz!
Słyszę siebie, nienawidzę siebie za to, ale na kim innym mogę się wyładować?
- Widziałam twoją twarz - szepcze. - To się poprawi, w każdym razie będzie lepiej.
- Nie będzie lepiej, ty głupia krowo! Tak już zostanie! Zawsze będę tak wyglądał!
Ona sięga do kieszeni po papierosa. Koniec wsadza do ust, do drugiego przykłada
zapalniczkę. Wyskakuje płomień, czuję zapach zapalającej się bibułki, zajmuje się tytoń. To
wszystko wali we mnie z siłą pędzącego pociągu. Dym wpada mi w oczy, atakuje mózg, już jest
wszędzie dookoła, ja płonę, moje włosy skwierczą, skóra kurczy się w płomieniach.
- Przestań! Kurwa, spadaj stąd! Wypierdalaj! - Mój głos zamienia się we wrzask. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl