[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie - przyznał cicho. - Masz dwadzieścia cztery
lata i jesteś bogata. Nie ma żadnych przeszkód. Oczeku-
jesz, że tak właśnie powiem? - Uniosła wzrok.
- Nadal wierzÄ™ w dozgonny zwiÄ…zek, a ty nie chcesz
się żenić. - Wyglądał na zaskoczonego. Zaśmiała się zim-
no. - Nie wierzę w bajeczki. Sam mi powiedziałeś, że
prawdziwym problemem jest dla ciebie zaangażowanie
się, nie zaś moje pochodzenie. A raczej to, co uważałeś
za moje pochodzenie. - Uśmiechnęła się cynicznie.
- Wiesz, jestem po prostu rozchwytywana. Mężczyzni
uwielbiajÄ… pieniÄ…dze mojego ojca.
- To dlatego.
- Dlatego co?
- Dlatego wróciłaś na uczelnię, nie mówiąc nikomu,
kim naprawdÄ™ jesteÅ›.
- To przykre być na liście przystawek.
Wpatrywał się w jej zaczerwienioną twarz.
- Twój narzeczony tańczy z inną kobietę. O wiele za
blisko - dodał, spojrzawszy na Charlesa i Betsy. - Nie
przeszkadza ci to?
-Przeszkadzałoby, gdybym zamierzała za niego
Troskliwa mamusia 99
wyjść. On myśli, że zamierzam. Podobnie mój ojciec,
córy to wszystko zaaranżował. Ojciec chce, żebym
została panią Charlesową Barrington. Z całym szacun-
kiem- uśmiechnęła się kpiąco - wątpię, by bankier zdo
był wysoką pozycję na jego liście pożądanych zięciów.
Chyba że jesteś właścicielem wszystkich udziałów
swoim banku.
- Nic o mnie nie wiesz. - Spojrzał na nią z góry.
- Ani o moich finansach, ani o niczym. A gdybym
chciał się z tobą ożenić, jedyną opinią, na której by mi
zależało, byłaby twoja.
- Mój ojciec pokonał większych od ciebie. Walczy
łam z nim, żeby pozwolił mi iść do college'u. - Popa
trzyła na Charlesa ze smutną rezygnacją. - Nie mam
ochoty już więcej walczyć. Miałeś rację. Nie ma czegoś
takiego, jak miłość i wieczne szczęście. To były tylko
głupie marzenia.
Złapał ją za rękę. Było mu przykro, że jest taka cy
niczna, obolała i smutna. On też czuł się osamotniony,
ale wyglądało na to, że te tygodnie, podczas których się
się widzieli, ją kosztowały o wiele więcej.
- Shelly - szepnął miękko.
Odsunęła jego rękę i uśmiechnęła się grzecznościo-
wym uśmiechem wyższych sfer, którego nigdy przedtem
niej nie widział.
| - To miło, że mógł pan dzisiaj przyjść, panie Scott
- powiedziała. - Proszę mi wybaczyć, muszę podejść do
mnych gości.
Zabrała Charlesa od Betsy, mrucząc pod nosem jakieś
przeprosiny.
- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli jeszcze do końca
100 DLA CIEBIE, MAMO 1
wieczoru będziemy występowali jako narzeczeni? Wy-
nagrodzÄ™ to Betsy.
- Nie, oczywiście, że nie - odparł niepewnie.
Oparła policzek o jego ramię i zamknęła oczy.
- To tańczmy, Charles, po prostu tańczmy.
Następnego dnia pojechała do Nassau i wprowadziła
siÄ™ do hotelu z kasynem, wychodzÄ…cego na Cable Beach,
z jej błyszczącym białym piaskiem i niezwykle czystą
turkusową wodą. Przed wyjazdem wyjaśniła Betsy ma-
skaradę, jaką odegrała podczas przyjęcia i miała nadzieję,
że Charles będzie na tyle wrażliwy, by dostrzec, że ta
młoda dama ma bzika na jego punkcie. Shelly nie była
zainteresowana Charlesem ani małżeństwem. Ponowne
spotkanie ze Scottem zburzyło cały jej spokój. Teraz mu-
siała znowu odzyskać równowagę, choć nie bardzo wie-
działa, czy jej się to uda. To, co czuła do Faulknera, nie
znikło. Przybrało jeszcze na sile.
Jej żółte bikini było o wiele za skąpe, ale wszy-
scy nosili tu równie śmiałe przyodziewki. Zamknęła
oczy z westchnieniem i wystawiła plecy do ciepłego
słońca.
Nagły strumień lodowatej wody poderwał ją do góry.
- Hej! - krzyknęła ze złością.
Ujrzała roześmiane szare oczy.
- Cześć, mamusiu! - Ben dławił się ze śmiechu. Był
cały mokry. Miał na sobie kąpielówki, a w ręku ręcznik.
- Zmiesznie znów cię spotkać!
- O Boże - jęknęła, opierając głowę na rękach.
- Niezupełnie - usłyszała nad sobą głęboki, poważny
głos.
Troskliwa mamusia 101
Nie spojrzała w górę. Nie musiała. Wiedziała, kto to
był.
- Co ty tu robisz?
'" - Mam wakacje. Marie poleciała z ojcem w intere
sach do Anglii, a mnie zostało trochę zaległego urlopu.
Ben ma przerwÄ™ w szkole. Lubimy wyspy Bahama, pra
wda, synku?
- Na Bahamach jest siedemset wysp - zauważyła,
- Nie moglibyście polubić jakiejś innej?
- Ta jest wspaniała - odparł. - Jest nawet kasyno.
Grasz?
- Nie. Przegrywam. Tylko to potrafię. - Uniosła gło
wę i spojrzała na niego. - Ostatnio stało się to już nie
do zniesienia.
- To przykre - skarcił ją, przysuwając się bliżej. Wy
glądał na równie rozluznionego jak jego syn. Miał na
sobie jedynie czarne kąpielówki z białymi paskami na
bokach.
Patrzyła na jego wspaniałe umięśnione ciało. Zauwa
żył jej wzrok i roześmiał się.
- Rzuć mi ręcznik, Ben - powiedział i usiadł koło
niej. - Miły hotel. To dobrze, że wybrałaś taki, który jest
blisko wody.
- Wszystkie sÄ… blisko wody.
- Niezupełnie. Kiedyś mieszkaliśmy z Benem w ho-
telu na wzgórzu nad zatoką. Był luksusowy. Basen i pię
ciogwiazdkowe jedzenie. Ale bez oceanu,
- Racja. To miły hotel, mamusiu. Tata musiał ob
dzwonić połowę hoteli w Nassau, żeby cię znalezć.
- Nie poszedłbyś popływać, synku? - padło pytanie.
- Och, tak - zaśmiał się. - Do zobaczenia, mamusiu!
102 DLA CIEBIE, MAMO
Shelly jęknęła, nie mając siły protestować, że nie jest
jego mamą. Nikt jej zresztą nie słuchał.
Faulkner wyciągnął się na plecach, krzyżując silne no-
gi-
- Twoja matka prosiła, by ci powtórzyć, że Charles
zaprosił Betsy na randkę. Twój ojciec kipi.
- Biedny tatuś - stwierdziła.
- On tylko chce, żebyś była szczęśliwa.
- Gdyby tak było, pozwoliłby mi żyć po swojemu.
- Czasami trochę trwa, zanim rodzice uświadomią so-
bie, że ich dzieci mogą same podejmować decyzję. Ze
mną też tak było - przypomniał jej. - Będziesz pewnie
zadowolona, gdy ci powiem, że między mną a Benem
bardzo dobrze się ostatnio układa. Nie przypomina tego
chłopaka co kiedyś.
- Mam nadzieję, że tak już zostanie - powiedziała
sztywno. - Twoja Marie wygląda mi na kobietę, która
chce wszystkich dokoła zmienić na swój obraz i podo-
bieństwo.
- Kiedyś nie była aż taka zła - odparł. - Otrzezwiłaś
ją brutalnie i dobrze jej to zrobiło. Teraz trzy razy się
zastanowi, zanim znów obrazi kogoś nieznajomego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Nie - przyznał cicho. - Masz dwadzieścia cztery
lata i jesteś bogata. Nie ma żadnych przeszkód. Oczeku-
jesz, że tak właśnie powiem? - Uniosła wzrok.
- Nadal wierzÄ™ w dozgonny zwiÄ…zek, a ty nie chcesz
się żenić. - Wyglądał na zaskoczonego. Zaśmiała się zim-
no. - Nie wierzę w bajeczki. Sam mi powiedziałeś, że
prawdziwym problemem jest dla ciebie zaangażowanie
się, nie zaś moje pochodzenie. A raczej to, co uważałeś
za moje pochodzenie. - Uśmiechnęła się cynicznie.
- Wiesz, jestem po prostu rozchwytywana. Mężczyzni
uwielbiajÄ… pieniÄ…dze mojego ojca.
- To dlatego.
- Dlatego co?
- Dlatego wróciłaś na uczelnię, nie mówiąc nikomu,
kim naprawdÄ™ jesteÅ›.
- To przykre być na liście przystawek.
Wpatrywał się w jej zaczerwienioną twarz.
- Twój narzeczony tańczy z inną kobietę. O wiele za
blisko - dodał, spojrzawszy na Charlesa i Betsy. - Nie
przeszkadza ci to?
-Przeszkadzałoby, gdybym zamierzała za niego
Troskliwa mamusia 99
wyjść. On myśli, że zamierzam. Podobnie mój ojciec,
córy to wszystko zaaranżował. Ojciec chce, żebym
została panią Charlesową Barrington. Z całym szacun-
kiem- uśmiechnęła się kpiąco - wątpię, by bankier zdo
był wysoką pozycję na jego liście pożądanych zięciów.
Chyba że jesteś właścicielem wszystkich udziałów
swoim banku.
- Nic o mnie nie wiesz. - Spojrzał na nią z góry.
- Ani o moich finansach, ani o niczym. A gdybym
chciał się z tobą ożenić, jedyną opinią, na której by mi
zależało, byłaby twoja.
- Mój ojciec pokonał większych od ciebie. Walczy
łam z nim, żeby pozwolił mi iść do college'u. - Popa
trzyła na Charlesa ze smutną rezygnacją. - Nie mam
ochoty już więcej walczyć. Miałeś rację. Nie ma czegoś
takiego, jak miłość i wieczne szczęście. To były tylko
głupie marzenia.
Złapał ją za rękę. Było mu przykro, że jest taka cy
niczna, obolała i smutna. On też czuł się osamotniony,
ale wyglądało na to, że te tygodnie, podczas których się
się widzieli, ją kosztowały o wiele więcej.
- Shelly - szepnął miękko.
Odsunęła jego rękę i uśmiechnęła się grzecznościo-
wym uśmiechem wyższych sfer, którego nigdy przedtem
niej nie widział.
| - To miło, że mógł pan dzisiaj przyjść, panie Scott
- powiedziała. - Proszę mi wybaczyć, muszę podejść do
mnych gości.
Zabrała Charlesa od Betsy, mrucząc pod nosem jakieś
przeprosiny.
- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli jeszcze do końca
100 DLA CIEBIE, MAMO 1
wieczoru będziemy występowali jako narzeczeni? Wy-
nagrodzÄ™ to Betsy.
- Nie, oczywiście, że nie - odparł niepewnie.
Oparła policzek o jego ramię i zamknęła oczy.
- To tańczmy, Charles, po prostu tańczmy.
Następnego dnia pojechała do Nassau i wprowadziła
siÄ™ do hotelu z kasynem, wychodzÄ…cego na Cable Beach,
z jej błyszczącym białym piaskiem i niezwykle czystą
turkusową wodą. Przed wyjazdem wyjaśniła Betsy ma-
skaradę, jaką odegrała podczas przyjęcia i miała nadzieję,
że Charles będzie na tyle wrażliwy, by dostrzec, że ta
młoda dama ma bzika na jego punkcie. Shelly nie była
zainteresowana Charlesem ani małżeństwem. Ponowne
spotkanie ze Scottem zburzyło cały jej spokój. Teraz mu-
siała znowu odzyskać równowagę, choć nie bardzo wie-
działa, czy jej się to uda. To, co czuła do Faulknera, nie
znikło. Przybrało jeszcze na sile.
Jej żółte bikini było o wiele za skąpe, ale wszy-
scy nosili tu równie śmiałe przyodziewki. Zamknęła
oczy z westchnieniem i wystawiła plecy do ciepłego
słońca.
Nagły strumień lodowatej wody poderwał ją do góry.
- Hej! - krzyknęła ze złością.
Ujrzała roześmiane szare oczy.
- Cześć, mamusiu! - Ben dławił się ze śmiechu. Był
cały mokry. Miał na sobie kąpielówki, a w ręku ręcznik.
- Zmiesznie znów cię spotkać!
- O Boże - jęknęła, opierając głowę na rękach.
- Niezupełnie - usłyszała nad sobą głęboki, poważny
głos.
Troskliwa mamusia 101
Nie spojrzała w górę. Nie musiała. Wiedziała, kto to
był.
- Co ty tu robisz?
'" - Mam wakacje. Marie poleciała z ojcem w intere
sach do Anglii, a mnie zostało trochę zaległego urlopu.
Ben ma przerwÄ™ w szkole. Lubimy wyspy Bahama, pra
wda, synku?
- Na Bahamach jest siedemset wysp - zauważyła,
- Nie moglibyście polubić jakiejś innej?
- Ta jest wspaniała - odparł. - Jest nawet kasyno.
Grasz?
- Nie. Przegrywam. Tylko to potrafię. - Uniosła gło
wę i spojrzała na niego. - Ostatnio stało się to już nie
do zniesienia.
- To przykre - skarcił ją, przysuwając się bliżej. Wy
glądał na równie rozluznionego jak jego syn. Miał na
sobie jedynie czarne kąpielówki z białymi paskami na
bokach.
Patrzyła na jego wspaniałe umięśnione ciało. Zauwa
żył jej wzrok i roześmiał się.
- Rzuć mi ręcznik, Ben - powiedział i usiadł koło
niej. - Miły hotel. To dobrze, że wybrałaś taki, który jest
blisko wody.
- Wszystkie sÄ… blisko wody.
- Niezupełnie. Kiedyś mieszkaliśmy z Benem w ho-
telu na wzgórzu nad zatoką. Był luksusowy. Basen i pię
ciogwiazdkowe jedzenie. Ale bez oceanu,
- Racja. To miły hotel, mamusiu. Tata musiał ob
dzwonić połowę hoteli w Nassau, żeby cię znalezć.
- Nie poszedłbyś popływać, synku? - padło pytanie.
- Och, tak - zaśmiał się. - Do zobaczenia, mamusiu!
102 DLA CIEBIE, MAMO
Shelly jęknęła, nie mając siły protestować, że nie jest
jego mamą. Nikt jej zresztą nie słuchał.
Faulkner wyciągnął się na plecach, krzyżując silne no-
gi-
- Twoja matka prosiła, by ci powtórzyć, że Charles
zaprosił Betsy na randkę. Twój ojciec kipi.
- Biedny tatuś - stwierdziła.
- On tylko chce, żebyś była szczęśliwa.
- Gdyby tak było, pozwoliłby mi żyć po swojemu.
- Czasami trochę trwa, zanim rodzice uświadomią so-
bie, że ich dzieci mogą same podejmować decyzję. Ze
mną też tak było - przypomniał jej. - Będziesz pewnie
zadowolona, gdy ci powiem, że między mną a Benem
bardzo dobrze się ostatnio układa. Nie przypomina tego
chłopaka co kiedyś.
- Mam nadzieję, że tak już zostanie - powiedziała
sztywno. - Twoja Marie wygląda mi na kobietę, która
chce wszystkich dokoła zmienić na swój obraz i podo-
bieństwo.
- Kiedyś nie była aż taka zła - odparł. - Otrzezwiłaś
ją brutalnie i dobrze jej to zrobiło. Teraz trzy razy się
zastanowi, zanim znów obrazi kogoś nieznajomego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]