[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedzibę państwa. Jedziemy ze Sławohory, gdzie już jesteśmy od tygodnia!
...Ale to szalony kawał drogi.
 Mamuś, z Krążą jeszcze dalej  odezwała się Joasia, błyskając
Wesoło oczami ku bratu.  Bo ja się z Cisiem założyłam, że od nas dalej
do Zagórzan i chcę wygrać.
 Już wygrałaś  odrzekł Roman Pobóg  do Krążą dużo dalej.
 Aha! A co! widzisz Ciś!
 Ale z Uchani dużo bliżej niż ze Sławohory  bronił się uczeń  a ja
mówiłem, że od nas tylko, nie z Krążą.
 Kręcisz Ciś. Tatuśku, on kręci...
Wtem Tomek zerwał się z krzesła cały w ogniu rumieńca. Posłuchał
sekundę i krzyknął podnieconym aż dygoczącym głosem.
 Pani dziedziczka jedzie!
Wypadł ze świetlicy. W mgnieniu oka Andrzej także runął w drzwi bez
słowa wyjaśnienia. Jednocześnie wbiegła do świetlicy gruba Franka i
wrzasnęła, po swojemu:
 Znowu jauto wali! La Boga!
RS
135
Przy stole zaległa chwilowa cisza. Trąbka samochodu warczała już przy
podjazdowej bramce.
 Czy to Zebrzydowska?  spytała cicho Dada.
 Naturalnie  odrzekł Strzełecki.
 Pewnikiem, że to pani z Kromiłowa, bo pisała, że przyjedzie po
Tomka.
Dęboszowa kręciła się jakoś niepewnie, więc Terenia jej dopomogła.
 Niech pani idzie przywitać gościa, proszę, my tu sobie damy radę.
Gdy gospodyni wyszła, panie zamieniły z sobą szeptem parę uwag, ale
mężczyzni dosłyszeli.
 Czy ci nie mówiłem?  uśmiechnął się do żony Strzełecki.
 A Pobóg rzekł, pochylając się do kobiet z żartobliwym błyskiem w
oczach.
 Szczególnie spotkanie się trzech flam Wara i bez niego.
Ale on już znowu buja w świecie. No, Teres, my wszakże znamy panią
Kasię.
Pobożyna powstała.
 I bardzo lubimy, więc chodzmy.
 No, jeszcze chwilę  wstrzymał ich Strzełecki.
Tomek dopadł pierwszy do auta i wskoczył na stopień zanim stanęło. Ale
już i Andrzej był. Prawie wyniósł Kasię z limuzyny. Powitali się w
milczeniu, bo Tomek nie dopuścił do słowa i nagle w zapale szalonej
radości zarzucił na jej szyję ręce i przytulił jasną głowę do jej piersi.
 Pani moja! kochana moja pani!  wołał uszczęśliwiony, i znowu
całował ją po rękach, śmiejąc się z nadmiaru radości. Kasia była szczerze
wzruszona, uściskała chłopca i przemawiała do niego serdecznie.
Ale gdy Andrzej ją wiódł do ganku, ujrzała z boku na podwórzu stojące
samochody.
 To u pana taki zjazd? Czy jakie zebranie?
 Spojrzeli na siebie. Promieniał.
 Państwo Strzeleccy i Pobogowie zrobili nam niespodziankę przed
godziną.
 A, a...
Andrzej zdejmował z niej palto. Kasia odmotywała z kapelusza szaro-
błękitny woal, gdy weszła Dęboszowa.
 Moja matka  rzekł Andrzej jakoś uroczyście.
Powitanie tych kobiet było znamienne. Dęboszowa, spojrzawszy na syna,
odczuła od razu, że trzeba zaznaczyć wobec Zebrzydowskiej coś
wyjątkowego. Kobieta, nie wiedząc jak i co mówić, instynktem tylko
RS
136
powodowana, wyciągnęła do Kasi ramiona pośrednio jakby w zachwycie
czy niezmiernym uradowaniu. Kasia żywo podała jej obie ręce i pochyliła
się wdzięcznie do jej ramienia. Uściskały się niespodziewanie dla samych
siebie i dla Andrzeja. Dęboszowa zmieszała się trochę i znowu rzuciła
oczami na syna. Takim go jeszcze nigdy nie widziała. Jakaś cicha, głęboka,
ogromna radość płonęła w jego oczach, pochylił nagle swą wysoką postać
do rąk Kasi.
 Witam drogą koleżankę w domu mojej matki i moim, całym sercem
witam. Proszę do świetlicy na śniadanie.
Otwierał drzwi, gdy weszli do sieni Pobogowie. Kasia widziała ich
jeszcze w dniach największego szczęścia z Warem, gdy składali wizyty w
Uchaniach. Poczuła się teraz nieco skrępowaną. Ale Terenia, mistrzyni w
łataniu wszelkich sytuacji drażliwych, od razu ujęła Kasię tak, że już i
spotkanie z Dadą, byłą narzeczoną Wara, wypadło najmilej i zapanowała od
razu dziwnie szczera i przyjacielska pogoda wśród gości zebranych.
Kasia swoją prostotą i łatwością obejścia pozyskała sobie wszystkich. Z
Dadą Strzełecką przyglądały się sobie dyskretnie, ale ciekawie. Kasia
poczuła się tu dobrze i swojsko, nabrała jakby ożywczego tchu w piersi.
Odnoszenie się do niej Andrzeja miało w sobie wymowę dla niej tylko
zrozumiałą i niesłychanie drogą.
Po śniadaniu rozmawiała z nim długo o pracach we Lwowie i
powiedziała mu, że już znowu będzie mogła przejąć je na siebie. O Warze
milczała. Dębosz wiedział o wyjezdzie Zebrzydowskiego i o tym, że Kasia
spłaciła wszystkie zaległe długi z Pochlebów, wynoszące bardzo pokazną
sumę. Ale nie zdradzał się z posiadania tych, ogólnie już znanych
wiadomości. Na projekt Dęboszowej, aby pójść na sumę do kościoła
zgodzili się wszyscy skwapliwie, postanawiając iść piechotą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl