[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dałoby się tego zrobić, na pewno uda się znalezć
jakiś sposób, bez względu na koszta. Odmówiła.
Wiedziała, że jak tylko spróbuje go złapać za
słowo, natychmiast wycofa swoją ofertę.
Na tydzień przed wyjazdem dziewcząt do
Dublina Moran zabrał je i Rose do miasta na
zakupy w domu towarowym Bolesa.
 Kupcie wszystko, czego wam potrzeba. W
Dublinie musicie chodzić z wysoko podniesioną
głową. Kupujcie porządne rzeczy. Moranów nie
stać na kupowanie tanich butów. Kiedy
umrzemy, zostanie po nas trochę grosza.
Rose nie wzięła jego słów za dobrą monetę.
Wydawała pieniądze bardzo ostrożnie.
 Kiedy możesz, wydajesz o połowę za mało
 powiedział na widok rachunku.
Cierpiał wyraznie, bo odebrał Sheili szansę
studiowania, ale nie mógł postąpić inaczej, być
może wskutek wyssanego z mlekiem matki
strachu przed przytułkiem dla nędzarzy albo po
prostu z powodu temperamentu.
 Niech się tatuś nie przejmuje 
powiedziała Mona.  Zrobił tatuś dla nas
wszystko, co mógł. O wiele więcej niż trzeba. 
Sheila przytaknęła jej z wigorem.
Wieczorem po wyjezdzie Mony i Sheili do
Dublina Michael zauważył z urazą:
 Wszystkie już sobie pojechały.  Kiedy
wyjechał Luke, a potem Maggie, w domu
pozostało dostatecznie dużo osób, by zagłuszyć
smutek i pustkę, ale teraz, kiedy wyjechały
wszystkie trzy, wydawał się zupełnie pusty.  To
niesprawiedliwe.
 Obawiam się, że takie jest życie, Michaelu
 powiedziała Rose.
 Jak sobie bez nas poradzą?  Azy
zmiękczyły jego rysy.
 Jak poradzimy sobie bez nich?  odparła
Rose.  Dadzą sobie radę, mój Boże. Wszyscy
musimy jakoś sobie radzić.
 yle, że wyjechały.
Moran przeniósł wzrok z twarzy syna na
twarz żony, ale jego własna pozostała bez
wyrazu. Wstał z krzesła, wysypując paciorki
różańca z sakiewki na dłoń.
 Lepiej będzie, jak zmówimy modlitwę.
Rozłożono gazety, odstawiono krzesła, ale na
podłodze było tyle miejsca, że trzy klęczące
sylwetki  Moran wyprostowany przy stole, Rose
i Michael pochyleni przy krzesłach  nie tworzyły
grupy, lecz zdawały się modlić każda z osobna.
Przed Trzecią Tajemnicą nastąpiła krępująca
pauza, jakby czekali na Monę. Moran
pospiesznie odmówił Czwartą. Rose, po chwili
wahania, podjęła Piątą. Na zewnątrz szalała
burza i hulał wiatr, od czasu do czasu wyjąc w
kominie, gnąc drzewa; ciszę po modlitwie
wypełniło wzmagające się poczucie lęku. Po raz
pierwszy dom wydał im się marnym
schronieniem przed zawieruchą.
Modlitwa nie odegnała mroku nocy,
targającego drzewami wichru ani bębniącego o
szyby deszczu.
Nie czekając, aż Moran z namaszczeniem
schowa do woreczka różaniec, Michael zaczął
znowu narzekać.
 W domu jest okropnie, kiedy nikogo nie
ma.
Rose popatrzyła na Morana, potem na
chłopca, potem znów na Morana, ale zachowała
milczenie.
 Wyjechały  powiedział Moran.  Dostały
dobrą pracę. Spodziewam się, że niedługo zaczną
przysyłać nam pieniądze. Będziemy mieć forsy
jak lodu  oznajmił półżartem. Kiedy Michael
zaniósł się płaczem, dotknął dłonią jego gęstych
kędzierzawych włosów.  Za długo trzymałeś się
ich spódnic. Pora, żebyś dorósł i nauczył się sam
walczyć o swoje.
 Zrobimy herbaty. Jest ciasto z owocami,
chleb i dżem. Czuję się wykończona po tym
wszystkim, co tu się działo w ostatnich dniach 
oznajmiła Rose.
Kiedy Rose i chłopiec poszli spać, Moran
jeszcze długo siedział samotnie przy
dogasającym ogniu, nieruchomy, ze wzrokiem
wbitym w podłogę. Gdy wreszcie wstał, by udać
się na spoczynek, wyglądał jak człowiek, który
zapomniał, od czego zaczął, i pozwolił, by
wszystkie myśli wypłynęły mu z głowy,
pozostawiając jedynie mglistą świadomość, że on
sam nadal istnieje.
Choć ogródek znajdował się w pełni
póznowrześniowego przepychu, Michael
zupełnie przestał się nim interesować; nie
sprzątał opadających płatków, aż wreszcie kwiaty
powiędły, zaścielając ziemię plątaniną gnijącego
zielska. Rose kilkakrotnie próbowała go
zmotywować, by zrobił porządek z tym
bałaganem, ale szybko tracił zapał, przerywał
pracę, chwilę postał, zniechęcony, pomiędzy
zapuszczonymi rabatkami i odchodził do innych
zajęć. Dziewczęta chwaliły jego rękę do roślin.
Zaangażowanie w uprawę ogródka okazało się
zbyt słabe, by przetrwać bez ich pochwał.
Nie posiadał prawie żadnych zainteresowań.
Nie grał w piłkę nożną ani żadne gry zespołowe,
nie łowił ryb, nie polował, nie pływał. Wiedza i
wiadomości same wchodziły mu do głowy,
utrzymywał się więc w czołówce klasy, właściwie
wcale się nie ucząc. Poza matematyką nie
wykazywał szczególnego zaciekawienia żadnym
przedmiotem, a i upodobanie do matematyki
zdawało się wynikać z faktu, że przychodziła mu
bez trudu, podczas gdy inni musieli się
porządnie nabiedzić, by ją zrozumieć. Wyjazd
dziewcząt pozbawił go ulubionego towarzystwa i
ulubionego zajęcia, bo kiedy Moran nie patrzył,
uwielbiał się z nimi droczyć, a i one też były nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl