[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to jeszcze mocniej utwierdza nas w wierze.
Zaczęło się zle". Kobiety opowiadają historię jednej z naszych prorokiń.
Nigdy dokładnie nie zamykał drzwi sypialni. Matka mogła prosić o wodę lub o coś
innego".
Doskonale znamy tę historię. Mężczyzna i kobieta zostają sami. W pokoju jest
ciemno, on zamyka okna, zaciąga zasłony, na klucz zamyka drzwi, jakby obawiał
się jakiegoś intruza, jakby wstydził się, że jest żonaty. Wszystkie wejścia są
bezpiecznie pozamykane poza jednym, prowadzącym do sypialni matki. W
milczeniu uprawia miłość z żoną, jedną ręką zasłania jej usta. Bardzo jej pragnie,
kocha się z nią gwałtownie. Czuje się jak człowiek osaczony, jak ścigany. Nocą
patrzy na żonę, podnieca go bijąca od niej jasność, jej włosy, jej nagość. Rankiem,
rozsuwa zasłony, otwiera wszystkie okna i drzwi, które poprzedniego wieczora
dokładnie pozamykał. Na łóżku widzi leżącą żonę, widzi jej zęby i jej nagość.
Słyszy, że matka go wzywa. Robi mu się niedobrze, gdy przypomina sobie, jak
bardzo pożądał żony nocą.
Ogarnia go przemożne pragnienie, żeby uciec i się uwolnić. Rzuca kilka
uwłaczających słów i odcina efemeryczną nić wspomnień o nocy. Kobieta idzie do
swoich zajęć, jest istotą w każdym calu doskonałą, wybacza mężowi jego rozdarcie i
jego ułomność. Oboje są urzędnikami, więc w ciągu dnia każde zajmuje się
swoją pracą. Zachowują się, jakby w ogóle się nie znali, słowem się do siebie nie
odzywają, chyba że jest to absolutnie konieczne. W ciągu dnia on jest całkowicie
oddany matce, nie ma poczucia rozdartej lojalności, czuje się wolny. Dopiero
pózniej, w nocy, kryjąc się w ciemności, może być z żoną.
Nadchodzi czas, kiedy musi wybrać między dobrem a złem. Nie potrafi, ma
zamęt w głowie, nie czuje się wolny. Musi wybrać między matką i żoną. Przy braku
mądrości kieruje nim wyłącznie ślepy los i mężczyzna dokonuje nierozważnego
wyboru.
Wsuwa się pod kołdrę matki. Kołdra jest w bzy i paprocie, ale wzór został
nadrukowany dawno temu. Teraz kiści bzu prawie nie widać. Kościste kolana matka
przyciągnęła do twardej jak podeszwa, suchej i pomarszczonej piersi. Oczy ma
małe, załzawione, zapadnięte. Otwiera je jak ryba. O nic nie pyta, ale wie, że syn
doszedł do pewnych wniosków i jest gotów podzielić się swoimi przemyśleniami.
- Ma małe piersi i owłosioną twarz - mówi.
Matka wydaje krótki świszczący dzwięk. Daje do zrozumienia, że od początku o
tym wiedziała.
- To nie wszystko, jej głowa wygląda, jakby ciągle była w ogniu. A teraz
powiem ci coś, w co nie uwierzysz. Pewnej nocy, kiedy myślała, że śpię, z
drewnianego sufitu przywołała tygrysa i odjechała na nim w ciemną noc.
Stara kobieta ciężko chwyta powietrze w płuca. Kłykcie jej bieleją, gdy próbuje
usiąść prosto.
- Słyszałam o podobnych zdarzeniach - mówi z przerażeniem w głosie. Wydaje
się jej, że zna straszną prawdę. Przeczuwała to od dawna. Syn, którego tak bardzo
pragnie chronić, sypia z kobietą demonem.
Było zle, a jest jeszcze gorzej. Syn coraz więcej czasu spędza, krążąc po kuchni,
w której zawsze urzęduje matka. Pojada to i owo, sączy herbatę. Opowiada matce
niesamowite historie.
- Ona zwija się w małą kulkę i świeci jak rtęć. Kiedy próbuję na nią spojrzeć,
rzuca się po pokoju. Uspokaja się, dopiero gdy
zamknę oczy i zakryję sobie głowę. Nie widzę tego, ale wiem, że tak jest, tak
samo jak wiem, że już jest ranek, chociaż jeszcze nie otworzyłem oczu. Widzę niebo
przenikające do pokoju przez okno. Wpuszcza je przez pierścień, który trzyma
między kciukiem a palcem wskazującym. Rano idzie do swoich zajęć: doi krowy,
karmi ptactwo, podlewa rośliny, idzie wykąpać się w rzece, ale nigdy nie wychodzi
z pokoju. Jest tam cały czas. Wiem, ponieważ bije od niej światło, nawet w
ciemności, a światło nigdy nie opuszcza pokoju.
Matka wysłuchuje syna. Wie, że musi coś zrobić. Wpuścił matkę do świętego
kręgu, do którego nie wolno jej wchodzić. To nie miejsce dla niej, dlatego stara
kobieta jest zdezorientowana, nic nie rozumie. W rozpaczy cicho bije się w piersi,
wznosi oczy ku niebu, spogląda w dal na góry, bezgłośnie pytając, czy one
rozumieją.
- Czarownica - szepcze do syna. - Co robić? - Znowu są matką i synem,
zjednoczeni przeciwko nieznanemu.
Matka przewidywała, że synowa spowoduje rozdarcie, wniesie zamęt do ich
idealnego domu. Rządziła w nim ona, ojciec nie żył. Otula się kołdrą, czuje
straszliwą pewność. Jej ślepota może ściągnąć na nich wielkie nieszczęście,
tymczasem ona nie umie dokonać właściwego wyboru, nie wie, co robić.
Kwiaty bzu na kołdrze wyblakły. Podobnie dzieje się z bzem na drzewach
wiosną: krótka chwila intensywnego zapachu mija, jak kobieta przechodząca
zatłoczoną ulicą. Paprocie są bardziej trwałe, ich zieleń, chociaż miejscami wytarta,
dominuje na kołdrze. Kołdra jest starą przyjaciółką matki, obie kiedyś były silne,
ciepłe, barwne i ponętne, i obie wiele przeszły. Latem przyjeżdżali gręplarze, krzy-
czeli na ulicach, uderzali w harfę grępli. Wtedy wyciągano i wietrzono wełnę,
gręplowano i roztrzepywano, a następnie od nowa wypełniano i przeszywano
kołdry. W Kaszmirze bez kołdry można się obejść przez zaledwie kilka dni latem.
Lasy tu są bardzo gęste, a zimą wszystko przykrywa śnieg.
Kiedy jeszcze na tle ciemnozielonych, wachlarzowo ułożonych liści paproci
rozpościerały się bajecznie kolorowe bzy, ona - wówczas młoda kobieta - smacznie
spała pod kołdrą. Spękane od mroznego wiatru usta były czerwone, powieki ciężkie,
od snu, ręce i nogi zmęczone po pracy, którą musiały wykonać. Młodą twarz
zasłaniały czarne włosy. Pewnej nocy, kiedy leżała pogrążona we śnie, księżyc w
kształcie cienkiego zakrzywionego noża przeciął mrozną zimową
ciemność, jak gdyby pożyczyła go sobie śmierć. Poczuła, że ktoś ciągnie ją za
długie włosy. Włosy opadły na drewnianą podłogę, serce ogarnął przeszywający
chłód. Usiadła, ale mąż wyrwał ją z pościeli. Chwyciła się brzegu łóżka i kołdry, ale
zepchnął ją na ziemię.
Ciągnął po podłodze przez sypialnię, chociaż próbowała się opierać. Kołdrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
to jeszcze mocniej utwierdza nas w wierze.
Zaczęło się zle". Kobiety opowiadają historię jednej z naszych prorokiń.
Nigdy dokładnie nie zamykał drzwi sypialni. Matka mogła prosić o wodę lub o coś
innego".
Doskonale znamy tę historię. Mężczyzna i kobieta zostają sami. W pokoju jest
ciemno, on zamyka okna, zaciąga zasłony, na klucz zamyka drzwi, jakby obawiał
się jakiegoś intruza, jakby wstydził się, że jest żonaty. Wszystkie wejścia są
bezpiecznie pozamykane poza jednym, prowadzącym do sypialni matki. W
milczeniu uprawia miłość z żoną, jedną ręką zasłania jej usta. Bardzo jej pragnie,
kocha się z nią gwałtownie. Czuje się jak człowiek osaczony, jak ścigany. Nocą
patrzy na żonę, podnieca go bijąca od niej jasność, jej włosy, jej nagość. Rankiem,
rozsuwa zasłony, otwiera wszystkie okna i drzwi, które poprzedniego wieczora
dokładnie pozamykał. Na łóżku widzi leżącą żonę, widzi jej zęby i jej nagość.
Słyszy, że matka go wzywa. Robi mu się niedobrze, gdy przypomina sobie, jak
bardzo pożądał żony nocą.
Ogarnia go przemożne pragnienie, żeby uciec i się uwolnić. Rzuca kilka
uwłaczających słów i odcina efemeryczną nić wspomnień o nocy. Kobieta idzie do
swoich zajęć, jest istotą w każdym calu doskonałą, wybacza mężowi jego rozdarcie i
jego ułomność. Oboje są urzędnikami, więc w ciągu dnia każde zajmuje się
swoją pracą. Zachowują się, jakby w ogóle się nie znali, słowem się do siebie nie
odzywają, chyba że jest to absolutnie konieczne. W ciągu dnia on jest całkowicie
oddany matce, nie ma poczucia rozdartej lojalności, czuje się wolny. Dopiero
pózniej, w nocy, kryjąc się w ciemności, może być z żoną.
Nadchodzi czas, kiedy musi wybrać między dobrem a złem. Nie potrafi, ma
zamęt w głowie, nie czuje się wolny. Musi wybrać między matką i żoną. Przy braku
mądrości kieruje nim wyłącznie ślepy los i mężczyzna dokonuje nierozważnego
wyboru.
Wsuwa się pod kołdrę matki. Kołdra jest w bzy i paprocie, ale wzór został
nadrukowany dawno temu. Teraz kiści bzu prawie nie widać. Kościste kolana matka
przyciągnęła do twardej jak podeszwa, suchej i pomarszczonej piersi. Oczy ma
małe, załzawione, zapadnięte. Otwiera je jak ryba. O nic nie pyta, ale wie, że syn
doszedł do pewnych wniosków i jest gotów podzielić się swoimi przemyśleniami.
- Ma małe piersi i owłosioną twarz - mówi.
Matka wydaje krótki świszczący dzwięk. Daje do zrozumienia, że od początku o
tym wiedziała.
- To nie wszystko, jej głowa wygląda, jakby ciągle była w ogniu. A teraz
powiem ci coś, w co nie uwierzysz. Pewnej nocy, kiedy myślała, że śpię, z
drewnianego sufitu przywołała tygrysa i odjechała na nim w ciemną noc.
Stara kobieta ciężko chwyta powietrze w płuca. Kłykcie jej bieleją, gdy próbuje
usiąść prosto.
- Słyszałam o podobnych zdarzeniach - mówi z przerażeniem w głosie. Wydaje
się jej, że zna straszną prawdę. Przeczuwała to od dawna. Syn, którego tak bardzo
pragnie chronić, sypia z kobietą demonem.
Było zle, a jest jeszcze gorzej. Syn coraz więcej czasu spędza, krążąc po kuchni,
w której zawsze urzęduje matka. Pojada to i owo, sączy herbatę. Opowiada matce
niesamowite historie.
- Ona zwija się w małą kulkę i świeci jak rtęć. Kiedy próbuję na nią spojrzeć,
rzuca się po pokoju. Uspokaja się, dopiero gdy
zamknę oczy i zakryję sobie głowę. Nie widzę tego, ale wiem, że tak jest, tak
samo jak wiem, że już jest ranek, chociaż jeszcze nie otworzyłem oczu. Widzę niebo
przenikające do pokoju przez okno. Wpuszcza je przez pierścień, który trzyma
między kciukiem a palcem wskazującym. Rano idzie do swoich zajęć: doi krowy,
karmi ptactwo, podlewa rośliny, idzie wykąpać się w rzece, ale nigdy nie wychodzi
z pokoju. Jest tam cały czas. Wiem, ponieważ bije od niej światło, nawet w
ciemności, a światło nigdy nie opuszcza pokoju.
Matka wysłuchuje syna. Wie, że musi coś zrobić. Wpuścił matkę do świętego
kręgu, do którego nie wolno jej wchodzić. To nie miejsce dla niej, dlatego stara
kobieta jest zdezorientowana, nic nie rozumie. W rozpaczy cicho bije się w piersi,
wznosi oczy ku niebu, spogląda w dal na góry, bezgłośnie pytając, czy one
rozumieją.
- Czarownica - szepcze do syna. - Co robić? - Znowu są matką i synem,
zjednoczeni przeciwko nieznanemu.
Matka przewidywała, że synowa spowoduje rozdarcie, wniesie zamęt do ich
idealnego domu. Rządziła w nim ona, ojciec nie żył. Otula się kołdrą, czuje
straszliwą pewność. Jej ślepota może ściągnąć na nich wielkie nieszczęście,
tymczasem ona nie umie dokonać właściwego wyboru, nie wie, co robić.
Kwiaty bzu na kołdrze wyblakły. Podobnie dzieje się z bzem na drzewach
wiosną: krótka chwila intensywnego zapachu mija, jak kobieta przechodząca
zatłoczoną ulicą. Paprocie są bardziej trwałe, ich zieleń, chociaż miejscami wytarta,
dominuje na kołdrze. Kołdra jest starą przyjaciółką matki, obie kiedyś były silne,
ciepłe, barwne i ponętne, i obie wiele przeszły. Latem przyjeżdżali gręplarze, krzy-
czeli na ulicach, uderzali w harfę grępli. Wtedy wyciągano i wietrzono wełnę,
gręplowano i roztrzepywano, a następnie od nowa wypełniano i przeszywano
kołdry. W Kaszmirze bez kołdry można się obejść przez zaledwie kilka dni latem.
Lasy tu są bardzo gęste, a zimą wszystko przykrywa śnieg.
Kiedy jeszcze na tle ciemnozielonych, wachlarzowo ułożonych liści paproci
rozpościerały się bajecznie kolorowe bzy, ona - wówczas młoda kobieta - smacznie
spała pod kołdrą. Spękane od mroznego wiatru usta były czerwone, powieki ciężkie,
od snu, ręce i nogi zmęczone po pracy, którą musiały wykonać. Młodą twarz
zasłaniały czarne włosy. Pewnej nocy, kiedy leżała pogrążona we śnie, księżyc w
kształcie cienkiego zakrzywionego noża przeciął mrozną zimową
ciemność, jak gdyby pożyczyła go sobie śmierć. Poczuła, że ktoś ciągnie ją za
długie włosy. Włosy opadły na drewnianą podłogę, serce ogarnął przeszywający
chłód. Usiadła, ale mąż wyrwał ją z pościeli. Chwyciła się brzegu łóżka i kołdry, ale
zepchnął ją na ziemię.
Ciągnął po podłodze przez sypialnię, chociaż próbowała się opierać. Kołdrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]