[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jaki masz problem? Jesteś jedynym który wierzy w wybór czy jesteś tym
który w niego wierzy po jego dokonaniu?
Podszedł do mnie, a ja stałam pewnie pokazując całą sobą swoje
zdecydowanie.
- Co zrobiłaś?
- Nic. - Cofnęłam się o krok, nie podobało mi się że był tak blisko.
Mój amulet w ogóle nie działał a jeśli umrę przed nadejściem Serafinów&
Cóż, i tak pewnie by mnie nie posłuchali. - Paul pomaga mi odnalezć
Tammy łącząc nasze amulety. Widzieliśmy błysk. - Powiedziałam a Ron
poszarzał. - To nie jest takie super, Ron. Oboje widzieliśmy co stało się
ludziom posiadającym Anioła Stróża, który nie potrafił obudzić ich duszy.
Paul nie był tym zachwycony, ja również. Nic dziwnego, że Strażnicy
Czasu Ciemności zabijają ludzi by temu zapobiec. Zaczynam uważać, że
mają rację. Nikt nie zasługuje by zostać zjedzonym przez czarne skrzydła.
Ich egzystencja zostaje usunięta, jakby nigdy nie istnieli. Kiedy
zamierzałeś mu o tym powiedzieć? Kiedy byłbyś na łożu śmierci a twoje
pranie mózgu miało go uczynić drugim tobą?
- Sprowadziłaś na niego ciemność& - To było niczym szept, lecz
mogłam zobaczyć zbudowane w nim napięcie.
- Wcale nie! - Trwałam przy swoim. -Widzieliśmy prawdę! I jest ona
do bani!
- Sprowadziłaś na niego ciemność! - Krzyczał a jego twarz stawała
się czerwona. - To mój pomocnik! Jesteś toksyczna Madison, zatruwasz
wszystko co tylko dotkniesz!
- Staramy się kogoś ocalić! - Odkrzyknęłam, wciąż wstrzymując się
jakbym była przerażona. - Anioły Stróże nie strzegą życia. Pilnują
zmarłych w próżnej nadziei, że jakoś ożywią swoją duszę. Ludzi nie
można zmienić, chyba że zobaczą dobro i zło. Zwiatło i mrok. System już
nie działa! - Lecz on nie słuchał, jego kościste stopy krążyły po posadzce
potrzebując wyładować swoją wściekłość. - On był moim uczniem a ty
obróciłaś go przeciw mnie!
Zaczerpnęłam tchu by móc jeszcze trochę na niego pokrzyczeć, lecz
jego amulet rozbłysnął i zmienił się w wspaniały miecz.
- Hej! - Krzyknęłam cofając się by zwiększyć przestrzeń między
nami, lecz zeszłam już z patio w miękki piach. Zamachnęłam rękami dla
złapania równowagi i zeszłam na piach. Z irytacją wypuściłam powietrze.
Nic nie mogłam zrobić. W momencie gdy zamachnął się na mnie miecz
zalśnił w świetle słońca.
Rozszerzyłam oczy, a oddech ugrzązł mi w piersi gdy miecz Rona
zabłysnął. Wówczas obrócił nim by złapać pierwsze promienie nowego
dnia.
Umrę. Znowu. Pomyślałam nie wiedząc już co to znaczy. Nagle
matowo, czarny miecz śmignąłby zablokować Rona. Rozległ się brzdęk
skrzyżowanych ze sobą ostrzy. Poczułam zawroty głowy gdy bańki energii
zostały uwolnione wyciskając kolor słońca i mieszając się z odgłosem
nieba. Miecz nade mną wyglądał tak niezmiennie jak czas przesiąkając
światłem. Moje oczy starały się przyzwyczaić i ujrzałam nad sobą
Serafina. Nie mogłam stwierdzić czy to był ten co ostatnio gdyż białe
światło raniło moje oczy. Twarz miał okropną ze złości, lecz krótką ze
zrozumienia i cierpliwości.
- Daj mi to. - Zażądał Serafin wyrywając z luznego uścisku Rona
miecz.
Miecz Rona w uścisku Serafina brzdęknął pękając od samej
rękojeści. Ron potknął się w tył a amulet na jego piersi zaświecił krótko a
potem zgasł. Moje usta rozszerzyły się na widok pęknięcia w kamieniu, z
którego wyciekły srebrne linie nieskończoności. Widząc to Rona ogarnął
wstyd.
Lecz wciąż był wściekły.
Usiadłam u stóp Serafina, oszołomiona. Okropnie czarny miecz
zniknął a Serafin wyciągnął do mnie rękę pomagając mi wstać.
Obserwowałam jak porusza się moja ręka mając wrażenie, że to sen.
Dłoń, którą do mnie wyciągnął była doskonała, lecz zbyt silna jak na
kobiecą oraz zbyt szczupła jak na męską. Jak tylko włożyłam swoją w jego
mogłam poczuć szum boskiej mocy, wyraznie kontrolowany.
- Strażniku? Czy jest coś o czym chciałbyś porozmawiać? - Rzekł
wysoki anioł bez wysiłku stawiając mnie na nogi.
- Ona& . - Wyjąkał przesuwając wzrokiem po swoim mieczu
trzymanym przez Serafina. - Ona nastawiła początkującego Strażnika
Czasu Zwiatłości przeciw mnie!
- Mmmmm.
To był powolny dzwięk, lecz przysięgam, że usłyszałam huk z
odległych gór jakby myśli Serafina odbiły się echem między ziemią a
niebem. Mój puls był szybki, odsunęłam się od nich odnajdując patio i nie
wiedząc co zrobić z rękami. On mnie ocalił, lecz przed czym? Przecież
zamierzali odebrać mi amulet.
- Przepraszam. - Wyszeptałam ostrożnie cofając się wraz z Ronem w
czasie kroków Anioła gdy wchodził na posadzkę. Coraz łatwiej było mi na
niego patrzeć, lecz blask i piękno w jakiś sposób mnie raniło.
- Pokazałaś Paulowi prawdę odnośnie Aniołów Stróży. - Patrząc na
mnie zbyt uprzejmie co wydawało mi się nie do zniesienia. - Oni cieszą
się, że ich męki zostały wreszcie zrozumiane a pochwały są wyśpiewane
niezależnie od tego czy coś się zmieni. Paul dokonał wyboru. Taki był jego
los.
- To nie prawda. - Powiedział sfrustrowany Ron. - Ona zwróciła go
przeciw mnie! - Protestował. - Mojego ucznia!
Podskoczyłam gdy Anioł nagle spojrzał na Rona. Nawet nie
zauważyłam jego ruchu, Ron również dlatego przestraszony zamknął
usta.
- Sam zwróciłeś go przeciw sobie ukrywając przed nim tą wiedzę. -
Powiedział Serafin. - Jednak chciałbym wiedzieć dlaczego Madison jest
smutna będąc na ziemi. Mogę robić tylko jedną rzecz naraz. To uciążliwe,
gdyż bycie zdolnym do robienia jednej rzeczy naraz pozwala nam
podziwiać rezultat tylko tej rzeczy a nie wielu z nich.
Serafin zwrócił się do mnie. Troska ścisnęła jego brwi przez co
wyglądał jeszcze piękniejszy.
- Madison, dlaczego jesteś smutna?
Nie mogłam spojrzeć w górę czując się jakbym stałą przed samym
Bogiem.
- Zabrałam kawałek duszy Tammy. - Przyznałam. - Podczas
widzenia przyszłości.
- Obrzydliwe! - Syknął Ron, a ja się z nim zgodziłam.
Podniosłam głowę zerkając błagalnie na Serafina.
-Wspomnienia były tak piękne. Nie chciałam aby zostały pożarte
przez czarne skrzydła i zniknęły na zawsze. Oddałabym je powrotem
gdybym mogła. Czy mógłbyś je jej oddać za mnie? - Jedyne co mogłam to
napotkać wzrok Anioła, w którym dostrzegłam zrozumienie, nie, to było
zadowolenie. - Umieściłam je w kawałku swojej duszy by nie uległy
zmianie. - Dodałam z obawą. - Nie mogłam pozwolić by tak wiele radości
zostało zapomniane& na zawsze.
- Mmmm. - Znów grzmot przeszył czyste błękitne niebo, a słońce
wzeszło wyżej. - Jak twierdzi starożytne prawo dałaś ofiarę za jej duszę.
Nie ma tu czego naprawiać.- Powiedział dotykając mojego ramienia
dzięki czemu poczułam się podbudowana. -Wspomnienia rosną gdy są
dzielone z innymi tak jak i dusze. Wzięłaś fragment jej wspomnień z
przyszłości a nie z terazniejszości, więc wciąż go ma. Czeka ją teraz długie
życie pełne smutku i wspomnień tak pięknych, że nie sposób zapomnieć o [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl