[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Być może lubię być szczęśliwa.
 To dobrze.  Całuję ją, tworząc połączenie jej ust z moim językiem.
 Ej  mruczy, odsuwając się.  Mam pracę do zrobienia.
 Maraton ćwiczeń?  Uśmiecham się łobuzersko.
Jej wargi unoszą się do góry.  Nie. Praca szkolna, Braden. Pamiętasz o tym?
 Nie.
 Chyba powinieneś spróbować sobie przypomnieć.
 Kiedy zamiast tego mógłbym pracować w tobie? Nie, dziękuję.
Zmieje się i popycha mnie do tyłu, zniżając się w dół i całując mnie po raz ostatni. 
Wyciągnij swoją leniwą dupę z łóżka.  Zeskakuje z materaca i zabiera swoją torebkę z
mojego biurka.
Staczam się z łóżka i biegnę przez pokój.
 Braden! Wciąż jesteś nagi!
Uśmiecham się i chwytam ją, splatając nasze palce i dając jej buziaka. Przegryzam zębami jej
dolną wargę, przez co wzdryga się i oddala ode mnie.
 Ciesz się widokiem, Aniele.  Puszczam jej oczko i wracam do łóżka, okrywając się
prześcieradłem.
Posyła mi uśmiech znad ramienia i otwiera drzwi.  Postaraj się zrobić dzisiaj coś
pożytecznego.
 Okay.
Zamyka drzwi i biorę swoją kawę. Leżenie w łóżku i rozmyślanie o niej zalicza się do czegoś
pożytecznego...
Mam rację?
ROZDZIAA 37
MADDIE
Odprężam się na łóżku. Po raz pierwszy od miesięcy czuję, że mogę dać temu odejść.
Pearce opuścił Kalifornię  nie umiem czytać w myślach, ale nie miał powodu, by dłużej tu
zostawać. Jasno określiłam, że nie uzyska ode mnie żadnej pomocy. Mam swoje własne
życie, o którym muszę myśleć. Muszę dorosnąć. A nie mogę dojrzewać za nas oboje.
I sądząc po eseju, nadal niemającego tytułu i leżącego naprzeciw mnie, mam długą drogę do
przebycia, żeby dorosnąć. Ale życie jest jak ten esej: musisz znalezć adekwatne słowa, by
złączyć je w całość.
Ktoś dyskretnie puka do drzwi. Marszczę brew i zerkam na Megan. Wzrusza ramieniem i
ponownie koncentruje się na zadaniu. Zostawiam książki i ześlizguję się z łóżka,
zastanawiając się kto to może być. Lila poszła na spacer, a Kay... cóż, nie ma w tym nic
dziwnego, że nie mamy pojęcia, gdzie się podziewa.
Błyszczące oczy Bradena zderzają się z moimi, gdy otwieram drzwi. Cholera, cholera,
cholera, cholera!
 Co ty tu robisz?  piszczę, zamykając za sobą drzwi.
 Przyszedłem zobaczyć się z moją dziewczyną.  Całuje mnie.
 Braden, to jest pokój dziewczyn! Kay skopałaby ci tyłek, gdyby wiedziała, że tutaj byłeś.
 Mogłabyś chociaż udawać, że cieszysz się na mój widok.
 Jestem zaskoczona.  I spanikowana. Napad paniki, tak. Tak. Ah. Cholera.
 Mogę wejść?  Puka do drzwi i ze środka wydobywa się pisk.  Kto tam jest, skoro nie ma
Kay?
 Megan  piszczę.  Odrabiamy zadania domowe.
Marszczy brew.  Aniele, dobrze się czujesz? Zachowujesz się trochę... dziwnie.
 Po prostu boję się, że zostaniesz przyłapany.  Albo raczej ja.
 Pozwól mi wejść. Ona mnie nie znajdzie.
 Zawsze możemy wyjść  oferuję.
Braden marszczy brwi i omija mnie. Zanim mogę cokolwiek powiedzieć, kopniakiem otwiera
drzwi.
Megan zgniata dużą kartkę papieru w kulkę. To i róg kartki na ścianie są jedynymi śladami,
że coś tam było.
 Co robisz?  mówi Braden z nutką rozbawienia w głosie, patrząc na Megan.
 Nic.  Uśmiecha się nerwowo.  Tylko, uh, zbieram śmieci. Maddie ma tego pełno w
pokoju.
Podążam za oczami Bradena, gdy ten obserwuje pomieszczenie. Sypialnia jest nieskazitelna.
 Ten pokój jest czystszy od szpitala, Meggy  stwierdza. Odwraca się do mnie.  Wszystko
w porządku?
Przytakuję.  Wszystko dobrze. Meg, czemu nie wyrzucisz tego do kosza na śmieci?
Promienieje.  Dobry pomysł, Maddie. Dobry pomysł.  Rzuca kulkę papieru przez pokój i
trafia nią do koszyka, którego używamy z Kay.
 Dziwnie się zachowujecie. To na pewno był śmieć?  Braden spogląda na nas.
 Pewnie  ponownie przytakuję.
To nie powstrzymuje jego podejrzliwego spojrzenia. Megan porusza się niespokojnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl