[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Widząc, że w drzwiach domu pojawił się Hasan, wysiadła bez
pożegnania. Służący bez uśmiechu popatrzył za odjeżdżającym
samochodem i poważnie, z wyrazną niechęcią przeniósł wzrok na
Keirę.
- Dzwonił pan Krensky.
Poczuła, że drętwieją jej wargi.
- Chciał ze mną rozmawiać?
- Nie. Telefonował do mnie, ale pytał, czy panienka jest
zadowolona z pobytu. Prosił, żebyśmy dbali o panienki
bezpieczeństwo, powiedziałem mu więc o Findlayu i wydawał się
zaskoczony tą wizytą.
Oczy Hasana oskarżały ją o oszustwo. To prawda, że bez
mrugnięcia okiem pozwoliła mu wierzyć, iż ojczym i matka wiedzą o
obecności Findlaya w Tangerze. Nie wyprowadziła też z błędu Alimy,
pewnej, że przyjechał tu w charakterze starającego się o jej rękę.
128
R S
- Zaraz sama do niego zadzwonię! I tak miałam to zrobić.
Nie ośmieliła się powiedzieć służącemu ojczyma, że jest
nowoczesną, samodzielnie myślącą kobietą i nie musi prosić o
pozwolenie, gdy chce się umówić z mężczyzną. Teoretycznie była to
prawda, nie mieściła się ona jednak w świecie wyobrazni Hasana i
tradycji jego narodu. Tak pojmowana nowoczesność sprzeciwiała się
czemuś najważniejszemu w kulturze islamu.
- Nadmieniłem też, że pan Findlay prosił, żeby pokazać mu dom,
i interesowała go kolekcja obrazów.
A więc stało się, pomyślała Keira, czując nagły ucisk w żołądku.
Hasan ostrzegł ojczyma, odebrał jej tę szansę. Ivo będzie teraz myślał,
że to ona uknuła spisek i celowo sprowadziła Gerarda.
- Pan był bardzo niezadowolony.
- Pomówię z nim - powtórzyła. - Już idę dzwonić.
Hasan skłonił się i otworzył przed nią drzwi. Przez cały czas
czuła na sobie jego niechętny, czujny wzrok.
Telefon odebrała matka i od razu, chichocząc, zasypała ją
pytaniami. Jeśli w ogóle było coś, co interesowało ją naprawdę, to
plotki i towarzyskie skandale.
- Kochanie - zaszczebiotała podekscytowana - dowiedziałam się,
że jesteś z tym fantastycznym facetem z telewizji? Dlaczego nic mi o
tym nie mówiłaś? Czy to coś poważnego?
- Jesteśmy jedynie dobrymi znajomymi... - zaczęła Keira, lecz
matka przerwała ze śmiechem.
129
R S
- No nie, tylko nie to, przestań. Ten twój Findlay nie wygląda mi
na wymoczka. Widziałam kiedyś w  Wiadomościach", jak
przeprawiał się przez rzekę razem z żołnierzami. Nieśli nad głowami
broń, a on był bez koszuli. Ależ to piękny mężczyzna!
Keira zacisnęła zęby. Miała ochotę przypomnieć matce, że jest o
dobre piętnaście lat starsza od Gerarda i oglądała korespondenta
wojennego, a nie jakiegoś komiksowego
Tarzana, wiedziała jednak, że Elise nigdy by jej tego nie
wybaczyła.
- Ivo strasznie się wścieka. Mówi, że nadużyłaś zaufania Hasana.
Postąpiłaś nierozważnie, kochanie, nie powinnaś była zapraszać
Findlaya do domu. Gdybyś po prostu spotkała się z nim w hotelu,
zaoszczędziłabyś sobie niepotrzebnych kłopotów...
- Chcę mówić z Ivem - ucięła gniewnie Keira. - Masz go tam
gdzieś pod ręką?
- Wyszedł. Dwie godziny temu. Chyba w jakichś interesach, ale
dokładnie nie wiem.
- Powiedział ci, kiedy wróci?
- Ależ skąd. Nigdy się przede mną nie tłumaczy, przecież wiesz.
- W takim razie poproś, żeby do mnie zadzwonił. Wyjeżdżam.
Jutro z samego rana.
- Tak prędko? Ale co się stało, kochanie? Chyba się nie
pokłóciłaś z tym twoim dziennikarzem? Co? Jeśli chodzi o mężczyzn,
zawsze byłaś niemądra. Nie masz w ogóle pojęcia, jak ich sobie
130
R S
ustawić. Więcej humoru, dziewczyno! Nie traktuj wszystkiego tak
poważnie, niech myślą, że się bawisz, a będziesz ich wodzić za nos...
- Przepraszam, Elise, muszę już kończyć. Cześć! - Keira rzuciła
słuchawkę na widełki i natychmiast zadzwoniła na lotnisko, żeby
zarezerwować sobie bilet.
Przez cały wieczór czekała na telefon od Iva, ale nikt się nie
zgłosił, toteż powiadomiwszy Hasana i Alimę o swoim wyjezdzie,
kompletnie rozstrojona wcześniej położyła się do łóżka. Spała zle.
Długo przewracała się z boku na bok, a kiedy wreszcie usnęła, nękały
ją koszmary.
Zniło się jej, że ucieka przed kimś, biegnąc przez mroczny dom,
który raz był willą w Tangerze, a kiedy indziej mieszkaniem w
Chelsea. Pędziła przez puste pokoje, a potem przedzierała się przez
tłum jakichś to zjawiających się nie wiadomo skąd, to znikających
postaci. Nie mogła jednak zgubić swego prześladowcy. W końcu
odwróciła się, żeby popatrzeć mu w twarz, ale był w masce. Ujrzała
jedynie szparki świecących oczu. Kiedy podniósł rękę, żeby zedrzeć
maskę, krzyknęła i śmiertelnie przerażona usiadła na łóżku.
Maska nie kryła żadnej twarzy. Była pod nią jedynie ciemna
pustka, która - Keira czuła to jeszcze chwilę po przebudzeniu -
wciągała ją w swoje otchłanie.
- Keiro! Panienko! - Alima niecierpliwie stukała w drzwi. - Czy
coś się stało?
- Nie, nie, naprawdę. Przyśnił mi się jakiś koszmar.
Przepraszam, że cię obudziłam.
131
R S
- Przynieść ci coś do picia?
- Nie, dziękuję. Zpij spokojnie, Alimo.
- I tak już miałam wstać. - Służąca zaszurała bosymi stopami i
Keira zapaliła lampę. Ze zdziwieniem stwierdziła, że dochodzi już
szósta.
- I ja powinnam. - Ziewnęła szeroko. - Muszę się spakować.
- Ja to zrobię - pospieszyła Alima. - Zaraz przyniosę śniadanie.
Keira wyśliznęła się spod kołdry, podeszła do okna i podniosła
rolety. Horyzont był już różowy - znak, że wschodziło słońce. Z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl